Barcelona, styczeń 2018 r.
Dobrze jest wrócić do
domu. Nie tak na chwilę, jak to było dotychczas, ale już na stałe.
Mama już od dłuższego czasu powtarza mi, żebym skończyła się
uczyć i wróciła, bo i tak jestem już najlepszym fotografem na
świecie. Cieszy mnie to, że tak twierdzi, ale ja i tak wiem
swoje... Studia zaczęłam w Hiszpanii, ale po dwóch latach, po
wakacjach spędzonych u brata, postanowiłam się przenieść do
Manchesteru, tłumacząc się tym, że chcę bardziej opanować
język, a poza tym mogłabym zatrzymać się u wujka i dorobić w
jego hotelu. Rodzicom się to nie spodobało, bo nie chcieli żeby
ich dziecko było daleko, ale w końcu zaakceptowali mój wybór.
Prawdziwy powód mojej przeprowadzki znałam tylko i wyłącznie ja
sama...
Stęskniłam się już za domem
i krajem, a przede wszystkim za swoją rodziną. Na lotnisku czekał
na mnie mój starszy brat, któremu od razu rzuciłam się na szyję
i zaczęłam mu składać życzenia, bo dziś obchodził swoje
trzydzieste ósme urodziny. Zaczął się śmiać i podziękował.
Wziął moje walizki i wpakował je do bagażnika swojego Audi, a my
usiedliśmy w przodzie. Prowadził i kazał mi opowiadać jak tam w
Manchesterze. Czyli jak zawsze gdy tu przyjeżdżam. Po niedługim
czasie parkował już na podjeździe swojego dużego domu.
- Dobrze być w domu,
prawda? - uśmiechnął się do mnie, a ja skinęłam głową. - To
idziemy? Nuria i Iker, a w szczególności Iker nie mógł się
doczekać twojego przyjazdu. - zaśmiał się.
- Ja też chcę go w końcu
zobaczyć! Na pewno urósł! - uśmiechnęłam się szeroko i
wysiadłam z samochodu. Wzięliśmy moje walizki weszliśmy do
środka. W progu akurat stał mały chłopiec, który był
praktycznie małą kopią swojego ojca. Gdy tylko nas zobaczył,
całkowicie zignorował swojego ojca, tylko wyszczerzył się do
mnie. Odłożyłam walizki i rozłożyłam ręce, przykucając.
Chłopiec do mnie podbiegł i mocno się przytulił.
- Jeszcze chyba nigdy nie
spotkałem nikogo, kogo dzieci lubiłyby tak bardzo. - zaśmiał się
mój brat i przykucnął obok nas, gładząc synka po główce. Po
chwili z salonu wyłoniły się dwie kobiece postacie. Wstałam z
bratankiem na rękach i podeszłam do żony swojego brata i
przytuliłam ją na powitanie.
- Ari, jak cudownie cię
widzieć! - usłyszałam od niej.
- Ja też się ciesze. -
odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny, stojącej obok.
To Dulce, młodsza siostra Nurii. Jesteśmy w tym samym wieku,
poznałyśmy się na ślubie Xaviera i Nurii. Zamieniłyśmy kilka
zdań, ale później jakoś nie było okazji by się bardzie poznać.
Ja przeprowadziłam się do Manchesteru, a ona studiowała w
Valencii.
- Na pewno jesteś
zmęczona - obok mnie pojawił się mój brat.
- Tak trochę. -
uśmiechnęłam się lekko i oddałam chłopca bratowej. Wyszłam z
Xavim na górę i weszliśmy do pokoju, który zawsze zajmuję gdy tu
jestem. Zostawił moje walizki w kącie.
- Za godzinę pewnie
reszta będzie się już zbierać, więc masz chwilę na odświeżenie
się. - powiedział.
- Dzięki braciszku. -
uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie w czubek głowy.
- Fajnie, że wróciłaś.
- dodał i zostawił mnie samą w pokoju. Podeszłam do okna i
wyjrzałam z niego. Było słonecznie i gorąco. I chyba właśnie
tego brakowało mi w brytyjskiej pogodzie. Tam ciągle padało i było
pochmurnie. Czasem żałowałam, że nie mogę sobie wyjść gdzieś
na plażę i po prostu posiedzieć, poopalać się. Trudno, wybrałam
wtedy takie życie.
Wzięłam z torby swoja
kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki. Marzyłam o długiej kąpieli.
Godzinę później byłam już
odświeżona i przebrana. Wtedy usłyszałam więcej znajomych
głosów, dobiegających z dołu. Wyjęłam niewielką paczuszkę,
prezent dla mojego brata i zeszłam na dół. Kupiłam mu nowy
zegarek, bo ciągle narzeka, że stary raz mu śpieszy, a raz
spowalnia. Tam od razu wpadłam w ramiona rodziców. Mama oczywiście
musiała ponarzekać, że za bardzo schudłam i tak dalej. Chwilę
później dołączył do nas Alex i Oscar z żoną i dwiema córkami.
Zasiedliśmy wszyscy do urodzinowego obiadu, po którym przyszedł
czas na deser. Oczywiście tort, który wniosła Nuria.
- A dlaczego tu jest tak
dużo świeczek? - zapytała młodsza córka Oscara.
- Kochanieńka, w takim
razie ty już nie licz świeczek na torcie moim albo twojego ojca. -
Alex pokręcił głową
- A dlaczego? - wypytywała
Sol.
- Za to możesz policzyć
na moim. - puściłam do niej oczko, a roześmiany solenizant
zdmuchnął świeczki, mówiąc od razu, że nie chce żadnego
śpiewania. Pomogłam Nurii pokroić tort i rozdałyśmy go gościom.
- Muszę wam coś
oznajmić. - powiedział nagle Xavi.
- Znów zostanę babcią?
- zaśmiała się mama.
- Nie, nie tym razem. -
uśmiechnął się mój brat. - Zarząd Barcelony zaproponował mi
pracę na stanowisku trenera pierwszego składu od następnego
sezonu. - powiedział.
- Co?! - Alex prawie
zakrztusił się sokiem.
- Mój brat będzie
trenerem najlepszej drużyny na świecie?! - wyszczerzyłam się, a
on kiwnął głową. Wstałam i mocno go przytuliłam.
- Długo bez ciebie nie
wytrzymali. - zaśmiał się tata.
- Pół roku temu się
rozstał z drużyną i już do nich wraca. - uśmiechnęła się
Nuria i wzięła Ikera na kolana.
- Braciszku, ja ci mówię!
Będziesz najlepszym trenerem na świecie! - pocałowałam go w
policzek i wróciłam na swoje miejsce.
- Wszyscy mi gratulują,
ale ja jeszcze nie powiedziałem wam jaka jest moja decyzja. -
zaśmiał się.
- I tak wiemy, że się
zgodziłeś. Piłka to twoje życie. - zaśmiał się Oscar.
- Widzisz jak łatwo był
się domyślić. - dorzuciła Dulce.
- Tylko jeszcze muszę w
najbliższym czasie złożyć pewną wizytę w Niemczech.
- W Niemczech? Po co? -
zdziwiła się mama.
- Teraźniejszy trener
chce skończyć karierę, ale na razie cicho sza! Nikt nic nie wie.
Zgodziłem się ich poprowadzić, jeżeli da mi zwerbować sobie
jednego zawodnika. Prezydent się zgodził i tak oto będę ich
trenerem.
- Kogo takiego chcesz
sobie kupić, braciszku? - zaśmiał się Alex.
- Na razie o tym nie
mówmy. Nie chce zapeszyć.
- To chociaż podpowiedz
do jakiego miasta się udajesz. - uśmiechnęła się żona Oscara.
- Do Monachium. - odparł.
- I nic więcej nie mówię. - zaśmiał się i zabrał za swój
kawałek deseru. Chciał jechać do Niemczech? Do Monachium? Ja już
bardzo dobrze wiem kogo on chce zwerbować... Przecież on nie był
zadowolony gdy odchodził z Barcelony. Chciał go zatrzymać, bo
nazywał go przyszłością tego klubu... To jasne, że chce żeby
wrócił do 'domu'. Nie wiem czy chcę na razie zobaczyć... Tak żeby
stanął blisko, obok. Wcześniej na meczach, w telewizji i
Internecie często go widywałam i przyznam, że to jeszcze bolało.
Barcelona, maj 2013 r.
Swoje zdjęcia po prostu
uważałam za dobre, ale wykładowcy myśleli inaczej, wychwalając
mnie pod niebiosa. Nie rozumiałam ich, ale dzięki temu pozaliczałam
wszystko i wcześniej zaczęłam swoje wakacje. Spakowałam manatki i
pojechałam do swojego brata do Barcelony. Przyznam, że rzadko u
niego bywałam i to był błąd, czasem brakowało mi mojego
starszego braciszka. Zawsze wakacje spędzałam na koloniach, ze
znajomymi, a w roku szkolnym i później akademickim nie było czasu,
więc Xavi był wielce ucieszony, gdy dowiedział się, że chcę mu
się zwalić na głowę.
Na postój autobusów
przyjechał po mnie z Nurią, swoją narzeczoną, z którą ma zamiar
się ożenić. Osobiście nie miałam nic przeciwko, bo ją
polubiłam, a i chyba ze wzajemnością. Poza tym, pasują do siebie.
Nuria nie była kolejną laską, która poleciała na sławę i
pieniądze Hernandeza. Na przykład taka poprzednia Elsa... Jej to
nie polubiłabym nigdy, za cholerę!
Od razu we trójkę
pojechaliśmy na obiad no i wtedy Xavi wpadł na genialny pomysł bym
dla zabicia czasu robiła im zdjęcia na ich treningach. Lubię
piłkę, lubię fotografię więc chyba się tym w pełni zadowolę.
Tak więc się stało. Ugadał
się z Tito i załatwił mi przepustkę. Następnego dnia, właśnie
jako pierwszego poznałam ich trenera, a dopiero później wprowadził
mnie do szatni i na szczęście w momencie gdy wszyscy byli już w
pełni przebrani. Kilka osób takich jak Carles, David, Gerard, Cesc,
Jordi, Pedro, Sergio, Andres i Victora znałam, bo czasem udawało mi
się być na jakichś meczach reprezentacyjnych. Resztę, czyli
grających dla innych reprezentacji oraz młodszych miałam dopiero
okazję poznać osobiście, bo co nieco ich kojarzyłam. W końcu
dane mi było poznać i zobaczyć na żywo takiego Leo Messiego,
Daniego Alvesa, Songa, Adriano, Alexisa, Pinto, Masche i Abidala.
- Marc!
- Jonathan!
- Cristian!
- Martin!
- Thiago. -
przedstawiali się po kolei. Ostatni najbardziej pozostał mi w
pamięci. Kojarzyłam go chyba z jednego zgrupowania, na którym był
na próbę u Del Bosque. Spojrzałam mu w oczy i niesamowicie mi się
spodobały, ale przecież nie zastygnę i jak nastolatka będę stała
i gapiła się na niego. Bez przesady! Mam dwadzieścia jeden lat i
przecież może mi się podobać całkowicie przystojny facet!
Barcelona, 2018 r.
- Ariadna! - usłyszałam
i zerwałam się. Spojrzałam na mamę, która mnie wołała.
- Tak?
- Mówię i mówię, a ty
jak zaczarowana. - pokręciła głową.
- Myśli tam pewnie o
jakimś Angliku, któremu złamała serce, bo wróciła do Hiszpanii.
- wyszczerzył się Alex.
- Zabawne. - prychnęłam
do niego. - Tak tylko się zamyśliłam. - wzruszyłam ramionami.
- A właśnie, kiedy nam
oznajmisz jakąś dobrą wiadomość i przedstawisz kandydata na
męża? - zaśmiał się.
- Nasza siostrzyczka
bierze przykład z braci. - wyszczerzył się Alex. - Hajtnie się po
trzydziestce.
- Tylko oby nie wzięła
przykładu z ciebie! Stary kawaler! - mama zmierzyła wzrokiem
najstarszego syna.
- Mi tak dobrze. -
mruknął, a mama pokręciła jedynie głową.
- Wracając do tematu,
chciałam zapytać czy wracasz z nami do Terrasy?
- Myślałem, że
zostaniesz tu z nami? - zdziwił się Xavi. Teraz to już sama nie
wiedziałam co robić... Wracać z rodzicami czy zostać na razie z
bratem i Nurią?
- Ciocia! - zawołał Iker
i wyciągnął do mnie rączki, a ja wzięłam go na kolana. -
Zostań! - słodko się uśmiechnął.
- Chyba nie mam wyjścia.
- zaśmiałam się i pocałowałam swojego chrześniaka w czubek
głowy.
Gdy rodzice i nasi bracie pojechali, a
Dulce wróciła już do swojego mieszkania, które całkiem niedaleko
wynajmuje, postanowiłam wybrać się na spacer. Chciałam
przypomnieć sobie część miejsc tutaj. Musiałam pomyśleć o
wszystkim, czy faktycznie dobrze zrobiłam, wracając tutaj.
Było już naprawdę późno, kiedy
wróciłam do domu brata, więc weszłam najciszej jak mogłam, żeby
nie obudzić domowników. Jednak jedno mnie zdziwiło, bo z salonu
widać było lekkie światło. Zajrzałam tam i zobaczyłam Xaviego,
siedzącego na kanapie z laptopem na kolanach.
- Myślałam, że już
wszyscy śpią. - szepnęłam, zdejmując buty i odkładając je z
powrotem w kąt w w korytarzu.
- Czekałem na ciebie.
Wcześniej nie było jak na spokojnie porozmawiać. - odparł, a ja
się uśmiechnęłam i usiadłam obok. - Co o tym wszystkim myślisz?
- Co myślę? Pamiętam
jak chciałeś zostać najlepszym piłkarzem, zostałeś. Teraz masz
szansę zostać najlepszym trenerem i uwierz, też zostaniesz. -
zaśmiałam się.
- Ty mi lubisz słodzić,
nie? - przymrużył powieki, odkładając laptopa na bok.
- Zawsze to robiłam, a
poza tym, to sama prawda jest. - pokazałam mu język.
- No niech ci będzie. -
westchnął. - A może chciałabyś ze mną jechać do tego
Monachium, co? - zaproponował, a ja spojrzałam na niego.
- Ja? Po co?
- Pamiętam, że
przyjaźniłaś się z Thiago.
- No niby tak. -
powiedziałam cicho. Tak, mój starszy brat zawsze znał tylko tą
wersję. - Ale dopiero co wróciłam i jakoś nie mam ochoty nigdzie
wyjeżdżać. - uśmiechnęłam się lekko do niego.
- No dobrze, ale życz mi
szczęścia. Chciałbym, żeby znów zagrał dla Barcelony.
- No pewnie, że ci tego
życzę. - przytuliłam się do niego. - Zawsze w niego wierzyłeś.
- I nadal wierzę. Jest
jeszcze młody i ma już duże doświadczenie. Sam mówił, że nie
zamyka drzwi dla Barcy.
- Wiem. - zaśmiałam się.
- Teraz to będzie twoja drużyna, najlepsza. - puściłam do niego
oczko.
- Ari, znów zaczynasz
słodzić?
- A ty znów zaczynasz
zrzędzić?
- Już kończę. - uniósł
ręce. - Posiedzisz jutro chwilę z Ikerem? Pasowałoby żebym się z
Nurią wybrał na większe zakupy, a z małym byłoby trudno.
- No jasne. Zabiorę go
może na spacer jeżeli będzie w miarę ciepło.
- Dobrze. - pocałował
mnie w czubek głowy. - Dziękuję. - uśmiechnął się.
- To przecież nie
problem. Uwielbiam go.
- Wiem, on ciebie też
uwielbia! Posiedziałbym jeszcze tu, ale już oczy same mi się
zamykają. - rozczochrał mi włosy. - Idę na górę i ty też już
chyba powinnaś.
- Zaraz też pójdę. -
powiedziałam, gdy wstał. - Dobranoc. - dodałam, a on mi pomachał
i wyszedł na górę. Ja poszłam jeszcze do kuchni po sok i z pełną
szklanką wyszłam dopiero na górę. Przebrałam się w piżamę i
położyłam się. Jednak nie mogłam zasnąć. Odkąd Xavi
powiedział, że chce zwerbować z powrotem Alcantarę, mam tylko
jego w głowie i przeszłość. Zerwałam się do pozycji siedzącej
i sięgnęłam do szafki, po swoją szkatułkę, którą wcześniej
tam wypakowałam. Była w niej moja biżuteria, a na spodzie kilka
starych dokumentów. Wyjęłam z niej wszystko i na samym spodzie
było odwrócone zdjęcie, a na białym tle widniała data z wakacji,
sprzed czterech i pół roku. Wzięłam je do ręki i ciężko
westchnęłam. Odwróciłam ją i zobaczyłam uśmiechniętą siebie
w białej pościeli, a do mnie przytulony młody chłopak, robiący
nam zdjęcie. Pokręciłam głową i schowałam go tam gdzie było,
czyli na spód szkatułki. Położyłam się i okryłam kołdrą. To
wszystko było chore, bo w końcu jak można po pięciu latach nadal
zarówno kochać i nienawidzić jedną osobę?
***
Jeszcze udało mi się zdążyć z rozdziałem w tym roku i przed początkiem spotkania z moją ukochaną Nataleczką oraz Oliwią, z którymi spędzę tegorocznego sylwestra :)
Jeszcze raz Kochani, wszystkiego najlepszego w nadchodzącym Nowym Roku :)
A moim ukochanym piłkarzom życzę by każda kontuzja omijała ich szerokim łukiem ♥