wtorek, 31 grudnia 2013

uno: sin ti

Barcelona, styczeń 2018 r.
   Dobrze jest wrócić do domu. Nie tak na chwilę, jak to było dotychczas, ale już na stałe. Mama już od dłuższego czasu powtarza mi, żebym skończyła się uczyć i wróciła, bo i tak jestem już najlepszym fotografem na świecie. Cieszy mnie to, że tak twierdzi, ale ja i tak wiem swoje... Studia zaczęłam w Hiszpanii, ale po dwóch latach, po wakacjach spędzonych u brata, postanowiłam się przenieść do Manchesteru, tłumacząc się tym, że chcę bardziej opanować język, a poza tym mogłabym zatrzymać się u wujka i dorobić w jego hotelu. Rodzicom się to nie spodobało, bo nie chcieli żeby ich dziecko było daleko, ale w końcu zaakceptowali mój wybór. Prawdziwy powód mojej przeprowadzki znałam tylko i wyłącznie ja sama...
  Stęskniłam się już za domem i krajem, a przede wszystkim za swoją rodziną. Na lotnisku czekał na mnie mój starszy brat, któremu od razu rzuciłam się na szyję i zaczęłam mu składać życzenia, bo dziś obchodził swoje trzydzieste ósme urodziny. Zaczął się śmiać i podziękował. Wziął moje walizki i wpakował je do bagażnika swojego Audi, a my usiedliśmy w przodzie. Prowadził i kazał mi opowiadać jak tam w Manchesterze. Czyli jak zawsze gdy tu przyjeżdżam. Po niedługim czasie parkował już na podjeździe swojego dużego domu.
   - Dobrze być w domu, prawda? - uśmiechnął się do mnie, a ja skinęłam głową. - To idziemy? Nuria i Iker, a w szczególności Iker nie mógł się doczekać twojego przyjazdu. - zaśmiał się.
   - Ja też chcę go w końcu zobaczyć! Na pewno urósł! - uśmiechnęłam się szeroko i wysiadłam z samochodu. Wzięliśmy moje walizki weszliśmy do środka. W progu akurat stał mały chłopiec, który był praktycznie małą kopią swojego ojca. Gdy tylko nas zobaczył, całkowicie zignorował swojego ojca, tylko wyszczerzył się do mnie. Odłożyłam walizki i rozłożyłam ręce, przykucając. Chłopiec do mnie podbiegł i mocno się przytulił.
   - Jeszcze chyba nigdy nie spotkałem nikogo, kogo dzieci lubiłyby tak bardzo. - zaśmiał się mój brat i przykucnął obok nas, gładząc synka po główce. Po chwili z salonu wyłoniły się dwie kobiece postacie. Wstałam z bratankiem na rękach i podeszłam do żony swojego brata i przytuliłam ją na powitanie.
   - Ari, jak cudownie cię widzieć! - usłyszałam od niej.
   - Ja też się ciesze. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny, stojącej obok. To Dulce, młodsza siostra Nurii. Jesteśmy w tym samym wieku, poznałyśmy się na ślubie Xaviera i Nurii. Zamieniłyśmy kilka zdań, ale później jakoś nie było okazji by się bardzie poznać. Ja przeprowadziłam się do Manchesteru, a ona studiowała w Valencii. 
   - Na pewno jesteś zmęczona - obok mnie pojawił się mój brat. 
   - Tak trochę. - uśmiechnęłam się lekko i oddałam chłopca bratowej. Wyszłam z Xavim na górę i weszliśmy do pokoju, który zawsze zajmuję gdy tu jestem. Zostawił moje walizki w kącie. 
   - Za godzinę pewnie reszta będzie się już zbierać, więc masz chwilę na odświeżenie się. - powiedział. 
   - Dzięki braciszku. - uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie w czubek głowy. 
   - Fajnie, że wróciłaś. - dodał i zostawił mnie samą w pokoju. Podeszłam do okna i wyjrzałam z niego. Było słonecznie i gorąco. I chyba właśnie tego brakowało mi w brytyjskiej pogodzie. Tam ciągle padało i było pochmurnie. Czasem żałowałam, że nie mogę sobie wyjść gdzieś na plażę i po prostu posiedzieć, poopalać się. Trudno, wybrałam wtedy takie życie. 
  Wzięłam z torby swoja kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki. Marzyłam o długiej kąpieli. 
 Godzinę później byłam już odświeżona i przebrana. Wtedy usłyszałam więcej znajomych głosów, dobiegających z dołu. Wyjęłam niewielką paczuszkę, prezent dla mojego brata i zeszłam na dół. Kupiłam mu nowy zegarek, bo ciągle narzeka, że stary raz mu śpieszy, a raz spowalnia. Tam od razu wpadłam w ramiona rodziców. Mama oczywiście musiała ponarzekać, że za bardzo schudłam i tak dalej. Chwilę później dołączył do nas Alex i Oscar z żoną i dwiema córkami. Zasiedliśmy wszyscy do urodzinowego obiadu, po którym przyszedł czas na deser. Oczywiście tort, który wniosła Nuria.
   - A dlaczego tu jest tak dużo świeczek? - zapytała młodsza córka Oscara. 
   - Kochanieńka, w takim razie ty już nie licz świeczek na torcie moim albo twojego ojca. - Alex pokręcił głową
   - A dlaczego? - wypytywała Sol. 
   - Za to możesz policzyć na moim. - puściłam do niej oczko, a roześmiany solenizant zdmuchnął świeczki, mówiąc od razu, że nie chce żadnego śpiewania. Pomogłam Nurii pokroić tort i rozdałyśmy go gościom.
   - Muszę wam coś oznajmić. - powiedział nagle Xavi. 
   - Znów zostanę babcią? - zaśmiała się mama. 
   - Nie, nie tym razem. - uśmiechnął się mój brat. - Zarząd Barcelony zaproponował mi pracę na stanowisku trenera pierwszego składu od następnego sezonu. - powiedział. 
   - Co?! - Alex prawie zakrztusił się sokiem. 
   - Mój brat będzie trenerem najlepszej drużyny na świecie?! - wyszczerzyłam się, a on kiwnął głową. Wstałam i mocno go przytuliłam.
   - Długo bez ciebie nie wytrzymali. - zaśmiał się tata. 
   - Pół roku temu się rozstał z drużyną i już do nich wraca. - uśmiechnęła się Nuria i wzięła Ikera na kolana.
   - Braciszku, ja ci mówię! Będziesz najlepszym trenerem na świecie! - pocałowałam go w policzek i wróciłam na swoje miejsce.
   - Wszyscy mi gratulują, ale ja jeszcze nie powiedziałem wam jaka jest moja decyzja. - zaśmiał się. 
   - I tak wiemy, że się zgodziłeś. Piłka to twoje życie. - zaśmiał się Oscar. 
   - Widzisz jak łatwo był się domyślić. - dorzuciła Dulce. 
   - Tylko jeszcze muszę w najbliższym czasie złożyć pewną wizytę w Niemczech. 
   - W Niemczech? Po co? - zdziwiła się mama. 
   - Teraźniejszy trener chce skończyć karierę, ale na razie cicho sza! Nikt nic nie wie. Zgodziłem się ich poprowadzić, jeżeli da mi zwerbować sobie jednego zawodnika. Prezydent się zgodził i tak oto będę ich trenerem. 
   - Kogo takiego chcesz sobie kupić, braciszku? - zaśmiał się Alex.
   - Na razie o tym nie mówmy. Nie chce zapeszyć.
   - To chociaż podpowiedz do jakiego miasta się udajesz. - uśmiechnęła się żona Oscara. 
   - Do Monachium. - odparł. - I nic więcej nie mówię. - zaśmiał się i zabrał za swój kawałek deseru. Chciał jechać do Niemczech? Do Monachium? Ja już bardzo dobrze wiem kogo on chce zwerbować... Przecież on nie był zadowolony gdy odchodził z Barcelony. Chciał go zatrzymać, bo nazywał go przyszłością tego klubu... To jasne, że chce żeby wrócił do 'domu'. Nie wiem czy chcę na razie zobaczyć... Tak żeby stanął blisko, obok. Wcześniej na meczach, w telewizji i Internecie często go widywałam i przyznam, że to jeszcze bolało.

Barcelona, maj 2013 r. 
 Swoje zdjęcia po prostu uważałam za dobre, ale wykładowcy myśleli inaczej, wychwalając mnie pod niebiosa. Nie rozumiałam ich, ale dzięki temu pozaliczałam wszystko i wcześniej zaczęłam swoje wakacje. Spakowałam manatki i pojechałam do swojego brata do Barcelony. Przyznam, że rzadko u niego bywałam i to był błąd, czasem brakowało mi mojego starszego braciszka. Zawsze wakacje spędzałam na koloniach, ze znajomymi, a w roku szkolnym i później akademickim nie było czasu, więc Xavi był wielce ucieszony, gdy dowiedział się, że chcę mu się zwalić na głowę. 
 Na postój autobusów przyjechał po mnie z Nurią, swoją narzeczoną, z którą ma zamiar się ożenić. Osobiście nie miałam nic przeciwko, bo ją polubiłam, a i chyba ze wzajemnością. Poza tym, pasują do siebie. Nuria nie była kolejną laską, która poleciała na sławę i pieniądze Hernandeza. Na przykład taka poprzednia Elsa... Jej to nie polubiłabym nigdy, za cholerę! 
 Od razu we trójkę pojechaliśmy na obiad no i wtedy Xavi wpadł na genialny pomysł bym dla zabicia czasu robiła im zdjęcia na ich treningach. Lubię piłkę, lubię fotografię więc chyba się tym w pełni zadowolę. 
 Tak więc się stało. Ugadał się z Tito i załatwił mi przepustkę. Następnego dnia, właśnie jako pierwszego poznałam ich trenera, a dopiero później wprowadził mnie do szatni i na szczęście w momencie gdy wszyscy byli już w pełni przebrani. Kilka osób takich jak Carles, David, Gerard, Cesc, Jordi, Pedro, Sergio, Andres i Victora znałam, bo czasem udawało mi się być na jakichś meczach reprezentacyjnych. Resztę, czyli grających dla innych reprezentacji oraz młodszych miałam dopiero okazję poznać osobiście, bo co nieco ich kojarzyłam. W końcu dane mi było poznać i zobaczyć na żywo takiego Leo Messiego, Daniego Alvesa, Songa, Adriano, Alexisa, Pinto, Masche i Abidala. 
   - Marc! 
   - Jonathan! 
   - Cristian!
   - Martin!
   - Thiago. - przedstawiali się po kolei. Ostatni najbardziej pozostał mi w pamięci. Kojarzyłam go chyba z jednego zgrupowania, na którym był na próbę u Del Bosque. Spojrzałam mu w oczy i niesamowicie mi się spodobały, ale przecież nie zastygnę i jak nastolatka będę stała i gapiła się na niego. Bez przesady! Mam dwadzieścia jeden lat i przecież może mi się podobać całkowicie przystojny facet!

Barcelona, 2018 r.
   - Ariadna! - usłyszałam i zerwałam się. Spojrzałam na mamę, która mnie wołała. 
   - Tak? 
   - Mówię i mówię, a ty jak zaczarowana. - pokręciła głową. 
   - Myśli tam pewnie o jakimś Angliku, któremu złamała serce, bo wróciła do Hiszpanii. - wyszczerzył się Alex. 
   - Zabawne. - prychnęłam do niego. - Tak tylko się zamyśliłam. - wzruszyłam ramionami. 
   - A właśnie, kiedy nam oznajmisz jakąś dobrą wiadomość i przedstawisz kandydata na męża? - zaśmiał się. 
   - Nasza siostrzyczka bierze przykład z braci. - wyszczerzył się Alex. - Hajtnie się po trzydziestce. 
   - Tylko oby nie wzięła przykładu z ciebie! Stary kawaler! - mama zmierzyła wzrokiem najstarszego syna. 
   - Mi tak dobrze. - mruknął, a mama pokręciła jedynie głową. 
   - Wracając do tematu, chciałam zapytać czy wracasz z nami do Terrasy? 
   - Myślałem, że zostaniesz tu z nami? - zdziwił się Xavi. Teraz to już sama nie wiedziałam co robić... Wracać z rodzicami czy zostać na razie z bratem i Nurią?
   - Ciocia! - zawołał Iker i wyciągnął do mnie rączki, a ja wzięłam go na kolana. - Zostań! - słodko się uśmiechnął.
   - Chyba nie mam wyjścia. - zaśmiałam się i pocałowałam swojego chrześniaka w czubek głowy. 

Gdy rodzice i nasi bracie pojechali, a Dulce wróciła już do swojego mieszkania, które całkiem niedaleko wynajmuje, postanowiłam wybrać się na spacer. Chciałam przypomnieć sobie część miejsc tutaj. Musiałam pomyśleć o wszystkim, czy faktycznie dobrze zrobiłam, wracając tutaj. 
Było już naprawdę późno, kiedy wróciłam do domu brata, więc weszłam najciszej jak mogłam, żeby nie obudzić domowników. Jednak jedno mnie zdziwiło, bo z salonu widać było lekkie światło. Zajrzałam tam i zobaczyłam Xaviego, siedzącego na kanapie z laptopem na kolanach. 
   - Myślałam, że już wszyscy śpią. - szepnęłam, zdejmując buty i odkładając je z powrotem w kąt w w korytarzu. 
   - Czekałem na ciebie. Wcześniej nie było jak na spokojnie porozmawiać. - odparł, a ja się uśmiechnęłam i usiadłam obok. - Co o tym wszystkim myślisz? 
   - Co myślę? Pamiętam jak chciałeś zostać najlepszym piłkarzem, zostałeś. Teraz masz szansę zostać najlepszym trenerem i uwierz, też zostaniesz. - zaśmiałam się. 
   - Ty mi lubisz słodzić, nie? - przymrużył powieki, odkładając laptopa na bok. 
   - Zawsze to robiłam, a poza tym, to sama prawda jest. - pokazałam mu język. 
   - No niech ci będzie. - westchnął. - A może chciałabyś ze mną jechać do tego Monachium, co? - zaproponował, a ja spojrzałam na niego. 
   - Ja? Po co? 
   - Pamiętam, że przyjaźniłaś się z Thiago. 
   - No niby tak. - powiedziałam cicho. Tak, mój starszy brat zawsze znał tylko tą wersję. - Ale dopiero co wróciłam i jakoś nie mam ochoty nigdzie wyjeżdżać. - uśmiechnęłam się lekko do niego. 
   - No dobrze, ale życz mi szczęścia. Chciałbym, żeby znów zagrał dla Barcelony. 
   - No pewnie, że ci tego życzę. - przytuliłam się do niego. - Zawsze w niego wierzyłeś. 
   - I nadal wierzę. Jest jeszcze młody i ma już duże doświadczenie. Sam mówił, że nie zamyka drzwi dla Barcy. 
   - Wiem. - zaśmiałam się. - Teraz to będzie twoja drużyna, najlepsza. - puściłam do niego oczko. 
   - Ari, znów zaczynasz słodzić? 
   - A ty znów zaczynasz zrzędzić? 
   - Już kończę. - uniósł ręce. - Posiedzisz jutro chwilę z Ikerem? Pasowałoby żebym się z Nurią wybrał na większe zakupy, a z małym byłoby trudno.
   - No jasne. Zabiorę go może na spacer jeżeli będzie w miarę ciepło.
   - Dobrze. - pocałował mnie w czubek głowy. - Dziękuję. - uśmiechnął się. 
   - To przecież nie problem. Uwielbiam go. 
   - Wiem, on ciebie też uwielbia! Posiedziałbym jeszcze tu, ale już oczy same mi się zamykają. - rozczochrał mi włosy. - Idę na górę i ty też już chyba powinnaś. 
   - Zaraz też pójdę. - powiedziałam, gdy wstał. - Dobranoc. - dodałam, a on mi pomachał i wyszedł na górę. Ja poszłam jeszcze do kuchni po sok i z pełną szklanką wyszłam dopiero na górę. Przebrałam się w piżamę i położyłam się. Jednak nie mogłam zasnąć. Odkąd Xavi powiedział, że chce zwerbować z powrotem Alcantarę, mam tylko jego w głowie i przeszłość. Zerwałam się do pozycji siedzącej i sięgnęłam do szafki, po swoją szkatułkę, którą wcześniej tam wypakowałam. Była w niej moja biżuteria, a na spodzie kilka starych dokumentów. Wyjęłam z niej wszystko i na samym spodzie było odwrócone zdjęcie, a na białym tle widniała data z wakacji, sprzed czterech i pół roku. Wzięłam je do ręki i ciężko westchnęłam. Odwróciłam ją i zobaczyłam uśmiechniętą siebie w białej pościeli, a do mnie przytulony młody chłopak, robiący nam zdjęcie. Pokręciłam głową i schowałam go tam gdzie było, czyli na spód szkatułki. Położyłam się i okryłam kołdrą. To wszystko było chore, bo w końcu jak można po pięciu latach nadal zarówno kochać i nienawidzić jedną osobę?

***
 Jeszcze udało mi się zdążyć z rozdziałem w tym roku i przed początkiem spotkania z moją ukochaną Nataleczką oraz Oliwią, z którymi spędzę tegorocznego sylwestra :) 
  Jeszcze raz Kochani, wszystkiego najlepszego w nadchodzącym Nowym Roku :) 
A moim ukochanym piłkarzom życzę by każda kontuzja omijała ich szerokim łukiem ♥

sobota, 21 grudnia 2013

prólogo: el poeta

   Czasem gdy wmawiasz sobie, że nie chcesz się zakochać, tak się właśnie dzieje. Na siłę. Nagle. Nieoczekiwanie. Nie możemy tego powstrzymać, ani zatrzymać. To uczucie staje się piękne i magiczne. Stajemy się szczęśliwi i wpadamy po uszy. Pragniemy być przy osobie, w której się zakochujemy. Widywać ją codziennie, budzić się przy niej i zasypiać. Dzielić się wszystkim, smutkami i radością. Wtedy budzi się z nas ta cząstka dziecka, która zasnęła wraz z wstąpieniem w doroślejsze życie. Szalejemy i nie zwracamy uwagi na nic, co dzieje się dookoła. Zapominamy o problemach i przeszkodach. Realne życie odstawiamy na boczny tor, a na pierwszym miejscu stawiamy właśnie tą najważniejszą osobę, której oddajemy całego siebie. Ufamy sobie, rozmawiamy i razem się śmiejemy. 'Miłość cier­pli­wa jest, łas­ka­wa jest. Miłość nie zaz­drości, nie szu­ka pok­lasku, nie uno­si się pychą; nie jest bez­wstyd­na, nie szu­ka swe­go, nie uno­si się gniewem, nie pa­mięta złego; nie cie­szy się z nies­pra­wied­li­wości, lecz współwe­seli się z prawdą.' Taka właśnie jest prawdziwa miłość, której tylko doświadczają najwięksi szczęściarze, którzy potrafią być ze sobą od początku do końca, bez zbędnych wypadków i niedomówień.
 Ale co jeżeli to jest złe? Jeżeli tym kogoś ranimy? Miłość jest pięknym uczuciem, ale niesie za sobą wiele skutków, zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Czasem staje się tajemnicą, która chce się wydostać na światło, ale nie może. Wtedy cierpimy, bo nie możemy normalnie przytulić się do tej drugiej osoby, lecz czekamy aż spowije nas mrok i zasłona ucieczki. Serce wyrywa się, gdy widzimy naszą miłość u boku kogoś innego, bo nie potrafi mu wyjawić prawdy, albo też nie chce. Więc co wtedy mamy myśleć? Czy dobrze ulokowaliśmy swoje uczucia? Czy to nie jest tchórzostwo? Czy to jest prawdziwa miłość? Może nas kocha, ale czuje też coś do tej innej osoby i nie chce go ranić? Ale najlepiej byłoby dla każdego z nas, gdybyśmy mówili sobie prawdę. Całą prawdę.
  Czas nie jest przeszkodą dla miłości. Jeżeli jest wielka, to może przetrwać wieki, niezależnie czy obie osoby ze sobą mieszkają, czy znajdują się na obu końcach świata. Przetrwa także na przekór ludziom, którzy jej już nie chcą. Kręci i mataczy, by tylko wygrać. Więc czy tak łatwo jej się pozbyć? Mamy ją zachwalać czy wyklinać? 

*** 
 Obiecałam sobie, że rozpocznę udostępniać to opowiadanie kiedy Thiago strzeli bramkę. 
I tak oto jest! Dziś Thiago strzelił piękną bramkę, a mnie rozpiera duma! 
Opowiadanie zaczęłam już pisać dawno i mam sporo napisane w przód. 
Czekam na Wasze komentarze! :)