środa, 19 lutego 2014

nueve: vivir mi vida

Barcelona, 2018 r.  
Cała ta farsa z fiestą minęła, a nasi chłopcy wrócili do Barcelony. Dziś też wrócili do domu Xavi z Nurią i Ikerem.
 Siedziałam w kawiarni i czekałam na Blancę i Dulce, z którymi się umówiłam. Razem z Cunillerą byłyśmy ciekawe reakcji Isco, którego wczoraj przytargał tu ze sobą De Gea. Pierwsza pojawiła się uśmiechnięta Dulce. Przywitała się i usiadła naprzeciw mnie, wtedy kelnerka przyniosła moje cappuccino, a dziewczyna poprosiła o mrożoną kawę.
   - Zabalowaliście wczoraj z Marciem, co? - zaśmiałam się.
   - Nie no, a czemu? - spojrzała na mnie, lekko się rumieniąc.
   - Bo wczoraj wieczorem Nuria do ciebie dzwoniła, nie odbierałaś to zaczęłam się śmiać, żeby dała ci spokój, bo pewnie gratulujesz Bartrze karnego. Od razu zaprzestała - wyszczerzyłam się, a ona pokazała mi język.
   - Lepiej powiedz co z Blancą. Przyjdzie? - zapytała.
   - No tak i nawet już jest - uśmiechnęłam się, patrząc na drzwi wejściowe. Właśnie w nich pojawiła się dziewczyna, a tuż obok niej kroczył zadowolony madrycki pomocnik.
   - Cześć wam - uśmiechnęła się u ucałowała nas w policzki.
   - Witam drogie panie - odezwał się wyszczerzony Alarcon. - Przyprowadziłem wam moją Blancę i uciekam, bo umówiłem się z chłopakami. - kiwnął głową i delikatnie pocałował Sanchez. Pomachał nam jeszcze i wyszedł.
   - No to opowiadaj - wyszczerzyłam się, patrząc na dziewczynę.
   - Dokładnie! Mów jak Isco zareagował na dzidziusia! - dorzuciła Dulce.
   - Dziewczyny, wszystko po kolei! - zaśmiała się. - Gdy tylko przyjechał z Davidem do mieszkania, zdziwił się co ja właściwie tutaj robię, ale się cieszył, że jestem. Później zabraliśmy moje rzeczy i pojechaliśmy razem do hotelu. Tam usiadłam naprzeciw niego, złapałam go za rękę i powiedziałam, że zostanie ojcem.
   - Rozumiem, że padł z wrażenia? - wtrąciłam jej rozbawiona.
   - A właśnie, że nie - zaśmiała się. - Był w szoku, to było po nim widać, bo zaniemówił, ale po chwili przyłożył dłoń do mojego brzucha i uśmiechnął się, powtarzając cicho, że zostanie ojcem.
   - Jak słodko! - pisnęła Cunillera.
   - I wy też zagłuszaliście sąsiadów jak Marc z Dulce? - wyszczerzyłam się i wtedy tamta rzuciła we mnie zmiętą serwetką.
   - Ty może lepiej nam powiedz kiedy ty będziesz z kimś zagłuszać sąsiadów? - zaśmiała się dziewczyna obrońcy.
   - No właśnie, Ari! - dodała Blanca. One się teraz zmówiły, tak?!
   - Na razie jakoś nie mam zamiaru - pokręciłam głową.
   - My ci zaraz tu narzucimy ten zamiar! - uniosła się Dulce. - Mało tu paraduje wolnych ciasteczek?! Masz tu samotnego Jonathana, Davida, Rafę, a teraz też nawet i Thiago! - śmiała się, a gdy wypowiedziała ostatnie imię zrobiło mi się jakoś dziwnie, a Blanca zerkała na mnie.
   - Jest problem, Dul - wzruszyłam ramionami ze skwaszoną miną. - Jest problem, no bo ja już ich wszystkich pokochałam jak braci - puściłam do niej oczko. Bo co miałam?! Oczywiście z De Geą, Rafinhą i Joną tak było, ale ze starszym Alcantarą już niekoniecznie... - Zawsze mogę wstąpić do zakonu - pokazałam im język.
   - No na pewno! - wyśmiała mnie Sanchez. - Nie oddamy cię! O nie! Nie wpakujesz się nam tu w habit! Nawet o tym nie myśl!
   - Dokładnie! Zobaczysz, zaraz ci tu kogoś wynajdziemy! - dodała Dulce.
   - Ale ja nie potrzebuję faceta, dziewczyny no! - spojrzałam na nie.
   - Tak, tak - pokiwały głową. - Ostatnio czytałam, że Morata znów jest wolny, zawsze możesz się zabrać z Blancą i Isco do Madrytu i bliżej go poznać. - poruszyła brwiami.
   - Albo Vazquez! Miałam okazję go poznać, jest fajny! - wyszczerzyła się Blanca.
   - Dziewczyny, przestańcie może, co? Znam obu tych kretynów, są w porządku i nic im nie brakuje, ale nie! Ja się cieszę, że innym wychodzi. Na przykład jej, o! - wskazałam na drzwi, przez które właśnie weszła Maite i uśmiechnięta właśnie szła do naszego stolika.
   - Witajcie, kochane - ucałowała każdą z nas w policzek i usiadła na czwartym, wolnym krześle.
   - Co ty taka uradowana? - zapytała ją Dul.
   - Bo za trzy tygodnie, o tej porze, będę już żoną Martina. - wyszczerzyła się.
   - A wy czasem nie planowaliście zimowego ślubu, tuż przed sylwestrem? - zdziwiłam się.
   - Bo tak miało być, ale nastąpiła mała zmiana planów. W grudniu to już pewnie nie zmieściłabym się w żadną sukienkę, no może w worek po kartoflach. - zaśmiała się.
   - To znaczy, że... - zamyśliła się Dulce.
   - Że Montoya i Alarcon juniorzy będą rówieśnikami. - uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam, siedzącą obok mnie Dominguez. - Gratuluję, kochana!
   - Dziękuję, ale zaraz... - zmarszczyła brew. - Alarcon junior?
   - Dokładnie, ja też jestem w ciąży. - uśmiechnęła się Blanca.
   - To świetnie i również gratuluję - odparła Maite. - Martin chodzi dumny jak paw, Isco pewnie też?
   - Chodzi, chodzi. Już tu dziś był się zaprezentować, rozłożył ogon i błyszczy - zażartowałam.
   - A ja się cieszę, bo to oznacza, że za te trzy tygodnie znów się tu zobaczymy. - uśmiechnęła się Blanca.
   - A kiedy wyjeżdżacie? - zapytała Dulce.
   - Zostaniemy jeszcze kilka dni, później polecimy do Malagi, do rodziców Isco, potem do Manchesteru po resztę moich rzeczy i powrót do Madrytu. - wytłumaczyła.
   - Ale dobrze wyszło z tą ciążą, bo w końcu koniec tego waszego chorego związku na odległość - pokręciłam głową.
   - Gorzej z moimi rodzicami, gdy się dowiedzą o tym, że zostaję już w Hiszpanii, prawdopodobnie na stałe.
   - E, zrozumieją! - Maite machnęła ręką. - A teraz dziewczyny, mam ochoty na dobry deser lodowy! Zaczekajcie, kupię nam! - wyszczerzyła się i ruszyła w kierunku lady.

   Musiałam iść na stadion, do biur. Dostałam rano telefon od Tito żebym przyszła, bo chce o czymś porozmawiać. Zanim weszłam do budynku, oczywiście musiałam zrobić mu kilka zdjęć. Przywitałam się z ochroniarzem, później z jedną z sekretarek, którą minęłam na jednym z korytarzy i dotarłam do gabinetu prezesa klubu. Zapukałam, a po chwili usłyszałam ciche - 'proszę'. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Zajrzałam do środka.
   - Jestem. Mogę? - zapytałam.
   - Tak, jasne - uśmiechnął się Katalończyk. - Wejdź. - dodał i wstał zza swojego biurka, a ja weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. - Mam do ciebie sprawę.
   - Zamieniam się w słuch - skinęłam głową, a ten wskazał na krzesło, bym usiadła. To zrobiłam, a on usiadł w swoim fotelu.
   - Chciałbym żebyś była głównym fotografem na jutrzejszej prezentacji. - powiedział spokojnie, a ja przełknęłam ciężko ślinę.
   - Ale przecież Javier miał... - zająknęłam się.
   - Miał, ale jego syn wylądował w szpitalu i nie bardzo może się pojawić.
   - A Paco? Paco przecież jest tu najlepszym fotografem! - broniłam się.
   - Paco jedynie może przesłać nam pozdrowienia z Ibizy. Jest tam teraz z rodziną. - westchnął i podparł się na łokciach o blat biurka. - Ari, posłuchaj. Ja domyślam się, że gdyby to był każdy inny piłkarz, wzięłabyś tę robotę. Zauważyłem to gdy nie chciałaś lecieć na finał z Bayernem. Chodzi o samego Thiago, prawda? - zapytał.
   - Nie, no - zaprzeczyłam. - Chodzi o to, że są ode mnie lepsi fotografowie! - dodałam szybko.
   - Jesteś młoda i masz dobre oko, talent do tego co robisz, więc jak to mówią: bujać to ja, a nie mnie... - spojrzał na mnie badawczo. - Ja pamiętam, że zanim ty wyjechałaś do Anglii, a Thiago do Niemiec to coś pomiędzy wami było. Nie zaprzeczaj, bo ja zawsze miałem na treningach oczy dookoła głowy i wiedziałem wszystko. Doszedłem do wniosku, że Xavi o niczym nie wiedział, mam rację?
   - Tak, ale nadal o tym nie wie - mruknęłam cicho, opuszczając głowę.
   - Nie obawiaj się, bo ode mnie się nie dowie... Ale poza tym, nie wnikam w to co się stało pomiędzy tobą i Alcantarą, bo to wasze sprawy, ale minęło już sporo czasu. Będziecie tu razem pracować i chyba czas jakoś się dogadać, co?
   - Tito, to trudne - jęknęłam.
   - Dlatego można zacząć krok po kroku, na przykład sesja na prezentacji. - uśmiechnął się.
   - To polecenie służbowe? - zapytałam, spoglądając na byłego trenera.
   - Ari, to na razie prośba. - przewrócił oczami. Tito był jaki był, wszystko chciał pozałatwiać w spokoju, polubownie i za to go szanowałam. Inny pracodawca postawiłby jasno sprawę, bez dyskusji, masz robić zdjęcia tu i tu. To też oczywiście wiedziałam, że było poleceniem, ale Vilanova rozegrał to po swojemu. - To jak? Widzimy się jutro? - uśmiechnął się, a ja ciężko westchnęłam.
   - Tak, będę w klubie od rana - skinęłam głową.
   - Dziękuję, Ariadna. Wiedziałem, że ty i twój brat zawsze byliście porządni i profesjonalni w tym co robicie - mówił.
   - Tacy się udaliśmy - uśmiechnęłam się i wstałam, to samo zrobił mężczyzna. - Do zobaczenia - dodałam, a on wyciągnął do mnie swoją dłoń. Uścisnęłam ją.
   - Do jutra - skinął głową, a ja udałam się do wyjścia. To była moja praca i nie mogłam się nie zgodzić. Normalna sesja, mam za nim chodzić i robić mu zdjęcia, na badaniach, gdy będzie podpisywać kontrakt, udzieli wywiadów i zaprezentują go na Camp Nou... To będzie większa połowa dnia. Ari, dasz radę! Normalna praca, ale z modelem, którego wolałabym unikać...
W drodze powrotnej do domu, spotkałam najpierw Jordiego, później De Geę. Obaj do mnie dołączyli i zaczęli wypytywać co u mnie i tak dalej, bo praktycznie odkąd wrócili, nie ma nigdy okazji do rozmowy z którymś z nich.
   - Tito poprosił mnie bym była głównym fotografem na prezentacji. - westchnęłam, gdy wchodziliśmy do domu mojego brata.
   - Zgodziłaś się? - zapytał David, rozglądając się po parterze. - Nikogo nie ma, że rozmawiamy na takie tematy?
   - Xavi zabrał rano młodego i pojechali do Terrassy, a Nuria po pracy miała iść z Dulce na zakupy - machnęłam ręką. - A co do tamtego, raczej nie miałam wyjścia, bo to po prostu było zlecenie z pracy.
   - Dasz radę? - zapytał Alba, opierający się o framugę wejścia.
   - Muszę Jordi, muszę - mruknęłam i zabrałam trzy szklanki oraz karton z sokiem. - Chodźcie, usiądziemy sobie na tarasie. - uśmiechnęłam się do przyjaciół i wyszłam pierwsza. Usiedliśmy na wiklinowych fotelach przy niskim stoliku, a tarasowe drzwi zostały uchylone. Nalałam do każdej ze szklanek trochę soku i postawiłam przy chłopakach. 
   - Znając ciebie, będziesz go tam ignorować, jedynie robić zdjęcia - uśmiechnął się lekko David.
   - Taki mam zamiar - skinęłam głową. - A poza tym, miałam z nim już jedną konfrontacje, w jego mieszkaniu... - mruknęłam pod nosem.
   - A co ty robiłaś w jego mieszkaniu? - Jordi zaczął się śmiać, a ja zmroziłam go wzrokiem.
   - Bo muszę przyznać, że dobrze zrobił, a dostał jeszcze ode mnie opieprz... - mamrotałam.
   - Ci dobrze? - wyszczerzył się bramkarz. - Dziewczyno, to ty jesteś wybredna, jak chłopak ci dobrze robi i dostaje za to zjebkę... - zacmokał i pokręcił głową, a ja już lekko podenerwowana zdjęłam z nosi swojego adidasa i cisnęłam nim w Davida.
   - Spieprzaj, De Gea - warknęłam na niego. - To nie chodzi o to - westchnęłam, a on oddał mi but z powrotem.
   - No więc jak się tam pojawiłaś? - zapytał spokojnie Jordi.
   - Byłam na tej osiemnastce co miałam robić zdjęcia. Tam poznałam kuzyna solenizantki, a on dosypał mi czegoś do drinka. Wtedy zobaczyłam tam Thiago, który przyjechał po swoją siostrę, bo tam była. Wtedy zaczęłam już nie kontaktować ze światem, a gdy rano się obudziłam, byłam w mieszkaniu Alcantary!
   - Na moje oko tam powinno paść słowo 'dziękuję', a ty go jeszcze opieprzyłaś... No, ale w waszej sytuacji to jakoś mnie nie dziwi. - mruknął De Gea.
   - Ale przynajmniej wiemy dlaczego gdy Thiago wrócił do Madrytu taki jakiś nieswój - zauważył Jordi, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Taki mruk trochę był, nie w humorze po prostu. 
   - Dziwisz się? Dostał opieprz za to, że uratował swoją księżniczkę, a ona go zjechała za to - wyszczerzył się David. 
   - Chcesz znów oberwać? - spojrzałam na niego pytająco. - Nie jestem nią i nigdy nie byłam!
   - No tylko, że nadal o tobie myśli, a nawet gole dedykuje, jak na finale Ligi Mistrzów - odparł lewy obrońca. 
   - Jakoś mnie to nie interesuje, wiecie? - mruknęłam. - Niech zajmie się swoimi sprawami, a o mnie zapomni. Zabawił się mną trochę i okłamał. Niech spada! - mówiłam zła i wtedy usłyszałam jak wewnątrz domu coś spadło na ziemię. Zdziwiłam się i zerwałam z fotela, wbiegając do środka, a tam przy wejściu na taras stały Nuria i Dulce, a obok nich leżała zielona, plastikowa doniczka z rozsypaną dookoła ziemią.
   - No chyba dobrymi detektywami to my byśmy nie były, co siostra? - skrzywiła się młodsza, a za mną pojawili się Jordi i David. 
   - Ariadna, dlaczego nic nie mówiłaś o Thiago? - zapytała moja bratowa, patrząc na mnie. 
   - No, bo... - zająknęłam się i wtedy któryś z chłopaków poklepał mnie po ramieniu. 
   - Ja już chyba pójdę, bo wiecie... Moja świnka morska została sama w domu i tak dalej... Powinienem je w klatce wysprzątać, o! - powiedział bramkarz i pocałował mnie w policzek po czym tak samo pożegnał się z żoną swojego trenera i jej siostrą. 
   - A ja mu chyba pomogę! - dorzucił Alba i zrobił to samo co jego poprzednik. Obaj wyszli, zostawiając mnie z siostrami Cunillera. 
   - Więc chyba czeka was krótka historia - westchnęłam i spojrzałam na nie. Teraz nie ma odwrotu. Musiałam im o tym opowiedzieć, bo coś usłyszały z mojej rozmowy z piłkarzami. 

***
Wczorajszy mecz - piękny karny Leo i cudowna bramka Daniego *.*

4 komentarze:

  1. Aria musi się teraz wyspowiadać! :P
    Czekam na cudownego Thiago i kolejny wspaniały rozdział! :*:*:*
    Ciekawe jak to będzie z tą prezentacją! :)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Omnomnom *.*
    Chciałam na początku napisać, że to mój ulubiony rozdział, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, ze kocham całą tą historię! <3 Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale baby boom! Heh! Najważniejsze, że przyszli tatuśkowie są szczęśliwi i żaden nie przeraził się. Czyli są dojrzali! Nic dziwnego, że chcą Ari poszukać chłopaka, ponieważ wokół niej jest tylko hiszpańskich ciach! Żal by się zmarnowały! Ojej! Ari wypaplała swój największy sekret. Ale bratowa i Dulce na pewno są godne zaufania! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff, a już myślałam, że to Xavi usłyszał :D
    A to Nuria i jej siostra, więc zachowają tajemnicę :)
    Ta rozmowa i hasła Davida mnie rozbroiły :dd

    " - Ci dobrze? - wyszczerzył się bramkarz. - Dziewczyno, to ty jesteś wybredna, jak chłopak ci dobrze robi i dostaje za to zjebkę... - zacmokał i pokręcił głową, a ja już lekko podenerwowana zdjęłam z nosi swojego adidasa i cisnęłam nim w Davida.
    - Spieprzaj, De Gea - warknęłam na niego." - z tego nie mogłam najbardziej :DDD

    OdpowiedzUsuń