Barcelona, 2018 r.
Cała ta farsa z fiestą minęła, a
nasi chłopcy wrócili do Barcelony. Dziś też wrócili do domu Xavi
z Nurią i Ikerem.
Siedziałam w kawiarni i czekałam
na Blancę i Dulce, z którymi się umówiłam. Razem z Cunillerą
byłyśmy ciekawe reakcji Isco, którego wczoraj przytargał tu ze
sobą De Gea. Pierwsza pojawiła się uśmiechnięta Dulce.
Przywitała się i usiadła naprzeciw mnie, wtedy kelnerka przyniosła
moje cappuccino, a dziewczyna poprosiła o mrożoną kawę.
- Zabalowaliście wczoraj
z Marciem, co? - zaśmiałam się.
- Nie no, a czemu? -
spojrzała na mnie, lekko się rumieniąc.
- Bo wczoraj wieczorem
Nuria do ciebie dzwoniła, nie odbierałaś to zaczęłam się śmiać,
żeby dała ci spokój, bo pewnie gratulujesz Bartrze karnego. Od
razu zaprzestała - wyszczerzyłam się, a ona pokazała mi język.
- Lepiej powiedz co z
Blancą. Przyjdzie? - zapytała.
- No tak i nawet już jest
- uśmiechnęłam się, patrząc na drzwi wejściowe. Właśnie w
nich pojawiła się dziewczyna, a tuż obok niej kroczył zadowolony
madrycki pomocnik.
- Cześć wam -
uśmiechnęła się u ucałowała nas w policzki.
- Witam drogie panie -
odezwał się wyszczerzony Alarcon. - Przyprowadziłem wam moją
Blancę i uciekam, bo umówiłem się z chłopakami. - kiwnął głową
i delikatnie pocałował Sanchez. Pomachał nam jeszcze i wyszedł.
- No to opowiadaj -
wyszczerzyłam się, patrząc na dziewczynę.
- Dokładnie! Mów jak
Isco zareagował na dzidziusia! - dorzuciła Dulce.
- Dziewczyny, wszystko po
kolei! - zaśmiała się. - Gdy tylko przyjechał z Davidem do
mieszkania, zdziwił się co ja właściwie tutaj robię, ale się
cieszył, że jestem. Później zabraliśmy moje rzeczy i
pojechaliśmy razem do hotelu. Tam usiadłam naprzeciw niego,
złapałam go za rękę i powiedziałam, że zostanie ojcem.
- Rozumiem, że padł z
wrażenia? - wtrąciłam jej rozbawiona.
- A właśnie, że nie -
zaśmiała się. - Był w szoku, to było po nim widać, bo
zaniemówił, ale po chwili przyłożył dłoń do mojego brzucha i
uśmiechnął się, powtarzając cicho, że zostanie ojcem.
- Jak słodko! - pisnęła
Cunillera.
- I wy też zagłuszaliście
sąsiadów jak Marc z Dulce? - wyszczerzyłam się i wtedy tamta
rzuciła we mnie zmiętą serwetką.
- Ty może lepiej nam
powiedz kiedy ty będziesz z kimś zagłuszać sąsiadów? - zaśmiała
się dziewczyna obrońcy.
- No właśnie, Ari! -
dodała Blanca. One się teraz zmówiły, tak?!
- Na razie jakoś nie mam
zamiaru - pokręciłam głową.
- My ci zaraz tu narzucimy
ten zamiar! - uniosła się Dulce. - Mało tu paraduje wolnych
ciasteczek?! Masz tu samotnego Jonathana, Davida, Rafę, a teraz też
nawet i Thiago! - śmiała się, a gdy wypowiedziała ostatnie imię
zrobiło mi się jakoś dziwnie, a Blanca zerkała na mnie.
- Jest problem, Dul -
wzruszyłam ramionami ze skwaszoną miną. - Jest problem, no bo ja
już ich wszystkich pokochałam jak braci - puściłam do niej oczko.
Bo co miałam?! Oczywiście z De Geą, Rafinhą i Joną tak było,
ale ze starszym Alcantarą już niekoniecznie... - Zawsze mogę
wstąpić do zakonu - pokazałam im język.
- No na pewno! - wyśmiała
mnie Sanchez. - Nie oddamy cię! O nie! Nie wpakujesz się nam tu w
habit! Nawet o tym nie myśl!
- Dokładnie! Zobaczysz,
zaraz ci tu kogoś wynajdziemy! - dodała Dulce.
- Ale ja nie potrzebuję
faceta, dziewczyny no! - spojrzałam na nie.
- Tak, tak - pokiwały
głową. - Ostatnio czytałam, że Morata znów jest wolny, zawsze
możesz się zabrać z Blancą i Isco do Madrytu i bliżej go poznać.
- poruszyła brwiami.
- Albo Vazquez! Miałam
okazję go poznać, jest fajny! - wyszczerzyła się Blanca.
- Dziewczyny, przestańcie
może, co? Znam obu tych kretynów, są w porządku i nic im nie
brakuje, ale nie! Ja się cieszę, że innym wychodzi. Na przykład
jej, o! - wskazałam na drzwi, przez które właśnie weszła Maite i
uśmiechnięta właśnie szła do naszego stolika.
- Witajcie, kochane -
ucałowała każdą z nas w policzek i usiadła na czwartym, wolnym
krześle.
- Co ty taka uradowana? -
zapytała ją Dul.
- Bo za trzy tygodnie, o
tej porze, będę już żoną Martina. - wyszczerzyła się.
- A wy czasem nie
planowaliście zimowego ślubu, tuż przed sylwestrem? - zdziwiłam
się.
- Bo tak miało być, ale
nastąpiła mała zmiana planów. W grudniu to już pewnie nie
zmieściłabym się w żadną sukienkę, no może w worek po
kartoflach. - zaśmiała się.
- To znaczy, że... -
zamyśliła się Dulce.
- Że Montoya i Alarcon
juniorzy będą rówieśnikami. - uśmiechnęłam się szeroko i
przytuliłam, siedzącą obok mnie Dominguez. - Gratuluję, kochana!
- Dziękuję, ale zaraz...
- zmarszczyła brew. - Alarcon junior?
- Dokładnie, ja też
jestem w ciąży. - uśmiechnęła się Blanca.
- To świetnie i również
gratuluję - odparła Maite. - Martin chodzi dumny jak paw, Isco
pewnie też?
- Chodzi, chodzi. Już tu
dziś był się zaprezentować, rozłożył ogon i błyszczy -
zażartowałam.
- A ja się cieszę, bo to
oznacza, że za te trzy tygodnie znów się tu zobaczymy. -
uśmiechnęła się Blanca.
- A kiedy wyjeżdżacie? - zapytała Dulce.
- Zostaniemy jeszcze kilka
dni, później polecimy do Malagi, do rodziców Isco, potem do
Manchesteru po resztę moich rzeczy i powrót do Madrytu. -
wytłumaczyła.
- Ale dobrze wyszło z tą
ciążą, bo w końcu koniec tego waszego chorego związku na
odległość - pokręciłam głową.
- Gorzej z moimi
rodzicami, gdy się dowiedzą o tym, że zostaję już w Hiszpanii,
prawdopodobnie na stałe.
- E, zrozumieją! - Maite
machnęła ręką. - A teraz dziewczyny, mam ochoty na dobry deser
lodowy! Zaczekajcie, kupię nam! - wyszczerzyła się i ruszyła w
kierunku lady.
Musiałam iść na
stadion, do biur. Dostałam rano telefon od Tito żebym przyszła, bo
chce o czymś porozmawiać. Zanim weszłam do budynku, oczywiście
musiałam zrobić mu kilka zdjęć. Przywitałam się z ochroniarzem,
później z jedną z sekretarek, którą minęłam na jednym z
korytarzy i dotarłam do gabinetu prezesa klubu. Zapukałam, a po
chwili usłyszałam ciche - 'proszę'. Nacisnęłam na klamkę i
pchnęłam drzwi. Zajrzałam do środka.
- Jestem. Mogę? -
zapytałam.
- Tak, jasne - uśmiechnął
się Katalończyk. - Wejdź. - dodał i wstał zza swojego biurka, a
ja weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. - Mam do ciebie
sprawę.
- Zamieniam się w słuch
- skinęłam głową, a ten wskazał na krzesło, bym usiadła. To
zrobiłam, a on usiadł w swoim fotelu.
- Chciałbym żebyś była
głównym fotografem na jutrzejszej prezentacji. - powiedział
spokojnie, a ja przełknęłam ciężko ślinę.
- Ale przecież Javier
miał... - zająknęłam się.
- Miał, ale jego syn
wylądował w szpitalu i nie bardzo może się pojawić.
- A Paco? Paco przecież
jest tu najlepszym fotografem! - broniłam się.
- Paco jedynie może
przesłać nam pozdrowienia z Ibizy. Jest tam teraz z rodziną. -
westchnął i podparł się na łokciach o blat biurka. - Ari,
posłuchaj. Ja domyślam się, że gdyby to był każdy inny piłkarz,
wzięłabyś tę robotę. Zauważyłem to gdy nie chciałaś lecieć
na finał z Bayernem. Chodzi o samego Thiago, prawda? - zapytał.
- Nie, no - zaprzeczyłam.
- Chodzi o to, że są ode mnie lepsi fotografowie! - dodałam
szybko.
- Jesteś młoda i masz
dobre oko, talent do tego co robisz, więc jak to mówią: bujać to
ja, a nie mnie... - spojrzał na mnie badawczo. - Ja pamiętam, że
zanim ty wyjechałaś do Anglii, a Thiago do Niemiec to coś pomiędzy
wami było. Nie zaprzeczaj, bo ja zawsze miałem na treningach oczy
dookoła głowy i wiedziałem wszystko. Doszedłem do wniosku, że
Xavi o niczym nie wiedział, mam rację?
- Tak, ale nadal o tym nie
wie - mruknęłam cicho, opuszczając głowę.
- Nie obawiaj się, bo ode
mnie się nie dowie... Ale poza tym, nie wnikam w to co się stało
pomiędzy tobą i Alcantarą, bo to wasze sprawy, ale minęło już
sporo czasu. Będziecie tu razem pracować i chyba czas jakoś się
dogadać, co?
- Tito, to trudne -
jęknęłam.
- Dlatego można zacząć
krok po kroku, na przykład sesja na prezentacji. - uśmiechnął
się.
- To polecenie służbowe?
- zapytałam, spoglądając na byłego trenera.
- Ari, to na razie prośba.
- przewrócił oczami. Tito był jaki był, wszystko chciał
pozałatwiać w spokoju, polubownie i za to go szanowałam. Inny
pracodawca postawiłby jasno sprawę, bez dyskusji, masz robić
zdjęcia tu i tu. To też oczywiście wiedziałam, że było
poleceniem, ale Vilanova rozegrał to po swojemu. - To jak? Widzimy
się jutro? - uśmiechnął się, a ja ciężko westchnęłam.
- Tak, będę w klubie od
rana - skinęłam głową.
- Dziękuję, Ariadna.
Wiedziałem, że ty i twój brat zawsze byliście porządni i
profesjonalni w tym co robicie - mówił.
- Tacy się udaliśmy -
uśmiechnęłam się i wstałam, to samo zrobił mężczyzna. - Do
zobaczenia - dodałam, a on wyciągnął do mnie swoją dłoń.
Uścisnęłam ją.
- Do jutra - skinął
głową, a ja udałam się do wyjścia. To była moja praca i nie
mogłam się nie zgodzić. Normalna sesja, mam za nim chodzić i
robić mu zdjęcia, na badaniach, gdy będzie podpisywać kontrakt,
udzieli wywiadów i zaprezentują go na Camp Nou... To będzie
większa połowa dnia. Ari, dasz radę! Normalna praca, ale z
modelem, którego wolałabym unikać...
W drodze powrotnej do domu, spotkałam
najpierw Jordiego, później De Geę. Obaj do mnie dołączyli i
zaczęli wypytywać co u mnie i tak dalej, bo praktycznie odkąd
wrócili, nie ma nigdy okazji do rozmowy z którymś z nich.
- Tito poprosił mnie bym
była głównym fotografem na prezentacji. - westchnęłam, gdy
wchodziliśmy do domu mojego brata.
- Zgodziłaś się? -
zapytał David, rozglądając się po parterze. - Nikogo nie ma, że
rozmawiamy na takie tematy?
- Xavi zabrał rano
młodego i pojechali do Terrassy, a Nuria po pracy miała iść z
Dulce na zakupy - machnęłam ręką. - A co do tamtego, raczej nie
miałam wyjścia, bo to po prostu było zlecenie z pracy.
- Dasz radę? - zapytał
Alba, opierający się o framugę wejścia.
- Muszę Jordi, muszę -
mruknęłam i zabrałam trzy szklanki oraz karton z sokiem. -
Chodźcie, usiądziemy sobie na tarasie. - uśmiechnęłam się do
przyjaciół i wyszłam pierwsza. Usiedliśmy na wiklinowych fotelach
przy niskim stoliku, a tarasowe drzwi zostały uchylone. Nalałam do
każdej ze szklanek trochę soku i postawiłam przy chłopakach.
- Znając ciebie, będziesz
go tam ignorować, jedynie robić zdjęcia - uśmiechnął się lekko
David.
- Taki mam zamiar -
skinęłam głową. - A poza tym, miałam z nim już jedną
konfrontacje, w jego mieszkaniu... - mruknęłam pod nosem.
- A co ty robiłaś w jego
mieszkaniu? - Jordi zaczął się śmiać, a ja zmroziłam go
wzrokiem.
- Bo muszę przyznać, że
dobrze zrobił, a dostał jeszcze ode mnie opieprz... - mamrotałam.
- Ci dobrze? - wyszczerzył
się bramkarz. - Dziewczyno, to ty jesteś wybredna, jak chłopak ci
dobrze robi i dostaje za to zjebkę... - zacmokał i pokręcił
głową, a ja już lekko podenerwowana zdjęłam z nosi swojego
adidasa i cisnęłam nim w Davida.
- Spieprzaj, De Gea -
warknęłam na niego. - To nie chodzi o to - westchnęłam, a on
oddał mi but z powrotem.
- No więc jak się tam
pojawiłaś? - zapytał spokojnie Jordi.
- Byłam na tej
osiemnastce co miałam robić zdjęcia. Tam poznałam kuzyna
solenizantki, a on dosypał mi czegoś do drinka. Wtedy zobaczyłam
tam Thiago, który przyjechał po swoją siostrę, bo tam była.
Wtedy zaczęłam już nie kontaktować ze światem, a gdy rano się
obudziłam, byłam w mieszkaniu Alcantary!
- Na moje oko tam powinno
paść słowo 'dziękuję', a ty go jeszcze opieprzyłaś... No, ale
w waszej sytuacji to jakoś mnie nie dziwi. - mruknął De Gea.
- Ale przynajmniej wiemy
dlaczego gdy Thiago wrócił do Madrytu taki jakiś nieswój -
zauważył Jordi, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Taki mruk
trochę był, nie w humorze po prostu.
- Dziwisz się? Dostał
opieprz za to, że uratował swoją księżniczkę, a ona go zjechała
za to - wyszczerzył się David.
- Chcesz znów oberwać? -
spojrzałam na niego pytająco. - Nie jestem nią i nigdy nie byłam!
- No tylko, że nadal o
tobie myśli, a nawet gole dedykuje, jak na finale Ligi Mistrzów -
odparł lewy obrońca.
- Jakoś mnie to nie
interesuje, wiecie? - mruknęłam. - Niech zajmie się swoimi
sprawami, a o mnie zapomni. Zabawił się mną trochę i okłamał.
Niech spada! - mówiłam zła i wtedy usłyszałam jak wewnątrz domu
coś spadło na ziemię. Zdziwiłam się i zerwałam z fotela,
wbiegając do środka, a tam przy wejściu na taras stały Nuria i
Dulce, a obok nich leżała zielona, plastikowa doniczka z rozsypaną
dookoła ziemią.
- No chyba dobrymi
detektywami to my byśmy nie były, co siostra? - skrzywiła się
młodsza, a za mną pojawili się Jordi i David.
- Ariadna, dlaczego nic
nie mówiłaś o Thiago? - zapytała moja bratowa, patrząc na mnie.
- No, bo... - zająknęłam
się i wtedy któryś z chłopaków poklepał mnie po ramieniu.
- Ja już chyba pójdę,
bo wiecie... Moja świnka morska została sama w domu i tak dalej...
Powinienem je w klatce wysprzątać, o! - powiedział bramkarz i
pocałował mnie w policzek po czym tak samo pożegnał się z żoną
swojego trenera i jej siostrą.
- A ja mu chyba pomogę! -
dorzucił Alba i zrobił to samo co jego poprzednik. Obaj wyszli,
zostawiając mnie z siostrami Cunillera.
- Więc chyba czeka was
krótka historia - westchnęłam i spojrzałam na nie. Teraz nie ma
odwrotu. Musiałam im o tym opowiedzieć, bo coś usłyszały z mojej
rozmowy z piłkarzami.
***
Aria musi się teraz wyspowiadać! :P
OdpowiedzUsuńCzekam na cudownego Thiago i kolejny wspaniały rozdział! :*:*:*
Ciekawe jak to będzie z tą prezentacją! :)
Czekam na więcej!
Omnomnom *.*
OdpowiedzUsuńChciałam na początku napisać, że to mój ulubiony rozdział, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, ze kocham całą tą historię! <3 Czekam na kolejny ;*
Ale baby boom! Heh! Najważniejsze, że przyszli tatuśkowie są szczęśliwi i żaden nie przeraził się. Czyli są dojrzali! Nic dziwnego, że chcą Ari poszukać chłopaka, ponieważ wokół niej jest tylko hiszpańskich ciach! Żal by się zmarnowały! Ojej! Ari wypaplała swój największy sekret. Ale bratowa i Dulce na pewno są godne zaufania! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńUff, a już myślałam, że to Xavi usłyszał :D
OdpowiedzUsuńA to Nuria i jej siostra, więc zachowają tajemnicę :)
Ta rozmowa i hasła Davida mnie rozbroiły :dd
" - Ci dobrze? - wyszczerzył się bramkarz. - Dziewczyno, to ty jesteś wybredna, jak chłopak ci dobrze robi i dostaje za to zjebkę... - zacmokał i pokręcił głową, a ja już lekko podenerwowana zdjęłam z nosi swojego adidasa i cisnęłam nim w Davida.
- Spieprzaj, De Gea - warknęłam na niego." - z tego nie mogłam najbardziej :DDD