niedziela, 23 lutego 2014

diez: imposible olvidar

 Barcelona, 2018 r.
 Razem z Dulce posprzątałyśmy doniczkę i później usiadłam z nimi w salonie i musiałam wszystko opowiedzieć, bo nie dałyby mi spokoju... Ciężko było mi znów przez to wszystko przechodzić, opowiadając dziewczynom o tym, że był czas kiedy byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem, a zaraz to wszystko się posypało, bo okazało się, że Thiago mnie okłamywał. Najgorsze było w tym wszystkim to, że nadal coś do niego czułam. Z jednej strony nadal go kochałam, a z drugiej nienawidziłam za to wszystko. To było po prostu śmieszne. Wyjechałam do Manchesteru żeby zapomnieć, ale to nic nie dało. Nadal to wszystko kotłowało się we mnie, a teraz gdy wiem, że jest w tym samym mieście, nasiliło się, ale muszę się z tym pogodzić.
   - Nie powiedziałam wam o tym, bo nie chciałam żeby przez jakikolwiek przypadek Xavi się o tym dowiedział. - mruknęłam, patrząc na nie.
   - Nic nie szkodzi, Ari - Nuria lekko się uśmiechnęła i przysunęła się do mnie, przytulając. - I rozumiem dlaczego... Niby mój mąż uchodzi za spokojnego, a gdy coś się dzieje komuś bliskiemu, on zamienia się w lwa.
   - A wtedy z Alcantary zostałby wiór i raczej nie namawiałby go do powrotu tu. - dopowiedziała Dulce.
   - Dokładnie. Niech to się kręci jak ma się kręcić, a ja sobie dam radę. - powiedziałam, chyba bardziej dlatego by przekonać samą siebie do tych słów. - I chyba nie muszę wam mówić, żebyście nie wygadały się przed Xavim, prawda? - skrzywiłam się.
   - No jasne. Masz to jak w banku - Nuria skinęła głową i wtedy usłyszeliśmy, zajeżdżający pod dom samochód. To był właśnie mój brat, który wrócił od naszych rodziców. Widziałyśmy przez okno jak wysiada i po chwili wyjmuje Ikera z siodełka z tylnego siedzenia. Weszli do domu, a my jakby nigdy nic przywitałyśmy się z chłopakami i zaczęłyśmy przygotowywać kolację.

Podniosłam senne powieki i spojrzałam na elektroniczny zegarek przy moim łóżku. Wskazywał kilka minut po ósmej, więc trzeba było wstawać, chociaż wcale nie miałam na to najmniejszej ochoty.
Zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Podeszłam do swojej szafy i wyjęłam z niej jeansy oraz top z logiem Barcelony. Ubrałam trampki, sprawdziłam czy wszystko, to co potrzebne jest w mojej torbie. Zeszłam na dół, odstawiłam ją na komodę i weszłam do kuchni, gdzie przy stole siedział Xavi z kubkiem kawy i gazetą.
   - Cześć, braciszku - uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w policzek.
   - Cześć - również się uśmiechnął. - Jedziesz ze mną do klubu? - zapytał.
   - Jeżeli na mnie poczekasz to tak, zabiorę się z tobą.
   - No dobra, to i tak jeszcze jest czas. - skinął głową, a ja podeszłam do lodówki.
  Zjadłam śniadanie i przywitałam się z małym oraz Nurią, którzy byli od rana już w ogrodzie. Później wsiadłam do samochodu brata i razem pojechaliśmy na stadion.
 Xavi zaparkował na podziemnym parkingu i razem ruszyliśmy do windy, która miała nas podwieźć na piętro z biurami. Wtedy na parking wjechał samochód. Xavi od razu się uśmiechnął i powiedział, że poczeka na niego... Tak, ja też rozpoznałam do kogo należał. Ja wsiadłam do windy, a Xavi został. Już się dziś dosyć na niego napatrzę, ale nie muszę zaczynać już w tym momencie... Wyjechałam na piętro z biurami. Zahaczyłam jeszcze o swoje i zabrałam dodatkowy obiektyw. Szłam korytarzem, kiedy zobaczyłam przed sobą, na kanapie trzy osoby. Młody chłopak gdy mnie tylko zobaczył, szeroko się uśmiechnął i wstał.
   - Jest nasza kochana pani fotograf - zatrzymał mnie i objął ramieniem. - Może was sobie przedstawię - mówił i wtedy z kanapy wstał starszy mężczyzna i lekko się do mnie uśmiechnął. - To jest mój tata, Iomar do Nascimiento, albo jak kto woli Mazinho, a to Ariadna, siostra Xaviego - mówił i wtedy uścisnęłam dłoń z Brazylijczykiem.
   - Bardzo mi jest miło pana poznać - skinęłam lekko.
   - Mi też jest miło – odparł z uśmiechem, ciągle na mnie patrząc i wtedy z kanapy podniosła się i trzecie osoba, uśmiechnięta Thaisa.
   - Was to chyba nie muszę sobie przedstawiać, bo podobno się poznałyście - Rafa puścił do mnie oczko.
   - Tak, dokładnie - zaśmiała się dziewczyna. - Tylko ja nie wiem nadal dlaczego ja się zgodziłam tu przyjść już tak wcześnie, siedzieć i czekać... - pokręciła głową.
   - Jak to dlaczego? Żeby dotrzymać towarzystwa starszemu bratu, nie? - usłyszałam za sobą i po sekundzie tuż obok nas pojawił się Thiago w towarzystwie mojego brata. Spojrzałam na niego. Miał na sobie ciemne jeansy i białą koszulę. Wyglądał świetnie, tak stwierdziłam, ale po chwili skarciłam sama siebie. Nadal, za każdym razem podobał mi się jak cholera, ale tak nie powinno być... Nie chciałam.
   - Tak, oczywiście powiedz jeszcze, że mam cię podziwiać to padnę - zażartowała dziewczyna.
   - Przedszkole, spokój! - zaśmiał się Mazinho.
   - Tato, my już dawno z przedszkola wyrośliśmy - westchnął teatralnie Rafael.
   - Widzę właśnie - wyszczerzyłam się i dźgnęłam go łokciem w żebro, a ten się zgiął w pół, udając wielce poszkodowanego.
   - To ja może na treningi będę wam przynosił klocki od Ikera zamiast piłek, co? - śmiał się Xavi.
   - Tak, tak! To do nich pasuje w sam raz! - odparła od razu dziewczyna.
   - Thaisa... - jęknął Thiago. - Faktycznie, mogłaś zostać w domu - zaśmiał się.
   - Podobno miałam tu komuś towarzystwa dotrzymywać - wyszczerzyła się.
   - Xavi... - udałam zamyśloną. - Ja, jako młodsza siostra też jestem taka wredna? - zaczęłam się śmiać.
   - Nie odpowiem, bo czasem przydajesz się do bawienia mojego syna - wyszczerzył się.
   - No dzięki! - odpowiedziałam z ironią, a reszta zaczęła się śmiać. Ciągle czułam na sobie wzrok starszego brata Alcantary. Strąciłam rękę Rafy z ramienia i zrobiłam kilka kroków. - Idę pracować, bo mam jeszcze zrobić kilka zdjęć w muzeum. - poinformowałam. - Było miło - uśmiechnęłam się lekko do ojca Alcantarów i po chwili spojrzałam na resztę, Thiago przemijając bardzo szybko...
   - Widzimy się później - zawołał za mną jeszcze mój brat, a ja ruszyłam przed siebie. Czułam się dziwnie, że od tak poznawałam po kolei rodzinę Thiago, a przede wszystkim dziwnie się czułam w jego towarzystwie... To było chore... Chore były moje uczucia. Chciałabym żeby był mi obojętny, ale do jasnej cholery, tak nie jest!

Wyszłam z domu, od razu wsadzając słuchawki do uszu. Obrałam kierunek na dom Cristiana i Loreny, u których miała być niemała domówka. Nie zamawiałam taksówki, bo po prostu chciałam się przejść. Miał to być łączony 'pierwszy' wieczór kawalerski i panieński dla Maite i Martina, a przy okazji powitanie Thiago 'w domu'... Nie interesowało mnie, że on tam będzie, bo szłam tam dla przyjaciół i żeby się pobawić... Z resztą chyba, nie interesowało! 
 Rano, jak się szczęśliwym dla mnie trafem okazało, był tam drugi fotograf, który podobno miał pomagać Javierowi, więc na szczęście, ja nie musiałam wszędzie chodzić za Alcantarą. 
  Podczas gdy wychodził już na murawę boiska, przy czym wszyscy obecni skandowali jego imię, ja już niestety musiałam za nim chodzić i robić mu zdjęcia. 
  - Przestań - mruknęłam cicho do niego i zrobiłam mu zdjęcie, patrzącemu się wprost w obiektyw. Uśmiechał się szeroko, a a ja miałam ochotę mu za to przywalić, ale niestety musiałam się zahamować, bo stałam obok niego praktycznie na środku Camp Nou. 
   - Ale co mam przestać? - zapytał głupkowato, ciągle się uśmiechając do aparatu, a praktycznie to do mnie... Po chwilce jednak spojrzał na mnie jakoś inaczej, a ja poczułam jak miękną mi nogi. Cholera, Ariadna, ogarnij się! - Uśmiecham się, bo wróciłem do domu, bo jestem szczęśliwy, że znów mogę grać w bordowo-granatowej koszulce, a przede mną stoi cudowna dziewczyna, więc czego chcieć więcej? - patrzył się na mnie. 
   - To na końcu mogłeś sobie darować - warknęłam i zrobiłam kilka kroków do tyłu, bo właśnie kamerzysta się zbliżył wraz z dziennikarką, a po chwili piłkarz ruszył w okrążenie wokół murawy, by wykopać piłki w trybuny.
  Przekroczyłam furtkę posesji Tello i wyjęłam z uszu słuchawki, wyłączając muzykę. Schowałam je do swojej niedużej torby i przywitałam się z gospodarzem, Marciem, Isco oraz Martinem, którzy stali przed wejściem i z czegoś się śmiali. Od razu zaprosili mnie do środka, a tam okazało się, że jest już mnóstwo ludzi! Zarówno stąd, z Barcelony jak i z innych zakątków, większość znajomych twarzy. Przywitałam się ze znajomymi i schowałam się w lekko wyciszonej kuchni, a jak się okazało, była tam już Lorena oraz Blanca.
   - Cześć wam - uśmiechnęłam się i oparłam się o blat szafki, tuż obok Loreny, Blanca siedziała na jednym z krzeseł, przy stole. 
   - No w końcu panienka się pojawiła - zaśmiała się Sanchez. 
   - Lepiej późno niż w wcale - to była Dulce, która właśnie weszła do pomieszczenia razem z Maite. Z obiema się przywitałam, po czym dziewczyny usiadły przy Blance. 
   - Impreza się rozkręca, a my nigdzie nie widzimy swoich mężczyzn - jęknęła Dominguez. 
   - Isco, Cristian, Martin i Marc stoją przed wejściem i żywo o czymś dyskutują - zaśmiałam się. 
   - Zapewne mój mąż daje rady przyszłym tatusiom - wyszczerzyła się Lorena. 
   - A Martin i Isco uważnie słuchają i pewnie są przerażeni wstawaniem o północy - zażartowała Blanca. 
   - Do tego Bartra przysłuchuje się na przyszłość - pokazałam język Cunillerze. 
   - No, a do tego brakuje jakiegoś piątego, który przysłuchiwałby się jak to z tobą się będzie męczył do końca życia - odgryzła się przyjaciółka. 
   - Ej, no! Miałyśmy ją swatać! Pełno jest tu wolnych ciasteczek, z tego co widziałam! - wtrąciła Blanca.
   - Cześć dziewczyny, kto tu kogo będzie swatał? - właśnie do kuchni wszedł Alvaro Vazquez, przegryzając słone orzeszki, a my najpierw spojrzałyśmy po sobie, a po chwili wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem. Przypomniało mi się właśnie jak to Cunillera i Sanchez chciały mnie właśnie swatać, między innymi z nim! Później zarzuciły ten pomysł Lorenie i Maite! Pokręciłam głową i zrobiłam kilka kroków. - Ale ja też chcę się pośmiać i wiedzieć z czego wy się śmiejecie! - powiedział, pytająco na nas patrząc.
   - Oj Alvaro - westchnęłam teatralnie. - Kobiet nigdy nie zrozumiesz, przyzwyczaj się - poklepałam go po ramieniu i wyminęłam w przejściu. Wyszłam do dużego pokoju i nagle na kogoś wpadłam. Uniosłam głowę i po chwili szeroko się uśmiechnęłam. 
   - Cześć, Ari - powiedział radośnie mój przyjaciel. 
   - Hej, Jodri - uniosłam się na palcach i ucałowałam go w policzek. - Gdzie zgubiłeś Victorię? - rozejrzałam się. 
   - Przyszedłem sam - skinął głową i lekko zmienił swój wyraz twarzy. 
   - Jak to? - zmarszczyłam brew. 
   - Pokłóciliśmy się troszeczkę. - mruknął. - Ale na razie nie chcę o tym gadać, może później, bo dziś się bawimy, mam rację? - puścił do mnie oczko, ale i tak byłam zmartwiona o Albę.
   - Jak sobie życzysz - posłałam mu lekki uśmiech i złapałam za rękę. - Jak mamy się bawić, to chodź ze mną zatańczyć! - wyszczerzyłam się i pociągnęłam na do miejsca, gdzie tańczyli inni. Musiałam przyznać, że dobrze się bawiłam. Tańczyłam wiele razy z Jordim, ignorowałam Thiago, tańczyłam z Isco, ignorowałam Thiago, tańczyłam z Marciem, ignorowałam Thiago, tańczyłam z Martinem, ignorowałam Thiago, tańczyłam z Cristianem, ignorowałam Thiago, tańczyłam z Jonathanem, ignorowałam Thiago, tańczyłam z Rafą, ignorowałam Thiago, tańczyłam z Alvaro, ignorowałam Thiago, tańczyłam z Davidem, ignorowałam Thiago, tańczyłam z innymi chłopakami, obecnymi na imprezie oraz rozmawiałam i bawiłam się z dziewczynami! IGNOROWAŁAM THIAGO, który tam był, pił, bawił się, obserwował to co robię, a gdy już przez przypadek na niego spojrzałam, lekko się uśmiechał! 

***
Thiago zaprezentowany, a w następnym rozdziale ciąg dalszy imprezy u Tello! 
22&23 Feb - Alcantara's days ♥
Wczoraj pięknym golem pochwalił się Rafinha, a dziś jego starszy braciszek! 

7 komentarzy:

  1. No i prawda wyszła na jaw! :P
    Aria to dzielna dziewczyna! :)
    Tak. gol Thiago i Rafaela cuuuudowny! :*<3
    Końcówka rozdziału mnie powaliła!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, Aria nieźle pogrywa sobie z Thiago. Ciekawe jak to dalej się potoczy. Czekam na nowość ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ignorowanie Thiago to w sumie taka fajna sprawa hahahha :D I cieszę się, ze w końcu udało mi się dotrzeć! Daj mi więcej Isco *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe jak długo wyjdzie jej to ignorowanie Thiago xd Alvarito ma swojego Woodiego i nie potrzebuje swatek ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla Ari spotykanie Thiago musi być mega wkurzające. Podziwiam ją za wytrwałość i że nie chce wyjechać gdziekolwiek, byle z dala od niego. Jeszcze poznała jego rodzinę, która mogłaby ją traktować, jak własną córkę, gdyby nie głupota piłkarza. Przez Twoje opowiadanie polubiłam Jordiego i na serio zmartwiłam się faktem, że pokłócił się z swoją dziewczyną. Skoro mu tak źle to mogę się nim zająć. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba tak nie do końca olewała Thiago ;) Ciekawa jestem, co jeszcze wydarzy się na tej imprezie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś na pewno się wydarzy na tej imprezie :D
    Rozbawiła mnie ta relacja tańczyłam.,ignorowałam Thiago, tańczyłam :DD

    OdpowiedzUsuń