Barcelona, 2018 r.
Dziś miał się odbyć finał
Mistrzostw Świata. Hiszpania kontra gospodarze, Rosja, co było
lekkim zaskoczeniem dla wszystkich, a przede wszystkim dla samych
Rosjan.
Dom był pusty, bo Xavi z Nurią
i ich synkiem właśnie wybrali się na ten mecz, więc sprowadziłam
sobie na ten wieczór Dulce i Bloncę. Siedziałyśmy we trójkę
w salonie z chipsami, sokiem i piwem dla mnie i młodszej Cunillery.
- Marc chce mnie
poznać ze swoją rodziną jak wróci z Rosji. - mruknęła
Dulce, gdy chłopaki wchodzili na boisko. Wpakowała chipsa do buzi i
obserwowała Bartrę przez szklany ekran.
- Ale to chyba
dobrze, co? - spojrzałam na nią. - To świadczy o tym, że
zależy mu na tobie.
- I Ari ma rację -
dodała Blanca. - Miałam okazję poznać rodziców Isco, gdy byłam
u niego w Maladze. On moich też zna - skinęła głową.
- No widzisz? Nie masz się
czym martwić, bo widać, że jesteście razem szczęśliwi. -
powiedziałam i pogłośniłam dźwięk w telewizorze.
- Może i racja, ale ja i
tak się trochę boję tego spotkania.
- Nie masz czego, Dulce -
uśmiechnęła się szatynka. - Ja też się tak bałam, ale nie
warto było. Teraz jeszcze tylko zostaje wiadomość o wnuku! -
zaśmiała się.
- No oby tak było! - Dul
machnęła ręką.
- Teraz oglądamy mecz! -
wyszczerzyłam się, ale po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy, bo
na ekranie pojawił się Alcantara. Dulce tego nie zauważyła, ale
Blanca tak. Spojrzała na mnie, bo wiedziała o co chodzi. Muszę się
nauczyć żyć tu teraz z nim normalnie. Nie mam wyjścia.
Bój był zawzięty, ale nikt nie
potrafił wbić piłki do bramki. To samo w dogrywce. Padło na
karne.
Chłopcy chwilę stali z trenerem
przy linii, a później kapitanowie wylosowali bramki i kolejność.
Najpierw my. Jako pierwszy z Hiszpanów
podszedł Andres. Ustawił piłkę, przymierzył i zdobył
bramkę. Zawodnik z Rosji bez najmniejszego trudu pokonał De Geę.
Później bezbramkowa kolejka, niestety nie udało się Pique. Nadal
było 1:1. Isco zdobył bramkę, a Blanca w jednym momencie
podskoczyła i mnie oraz Dulce zaczęła całować w policzki, bo
siedziała pomiędzy nami. Po nim swoją bramkę zdobył rosyjski
zawodnik. W pole karne teraz wszedł skoncentrowany Marc. Spojrzał
na piłkę i później na bramkarza. Rozbiegł się i kopnął, a
piłka idealnie zmieściła się w okienku bramki. Teraz to Dulce nam
tu świrowała, a my się z niej śmiałyśmy. I znów, na szczęście,
nie udało się Rosjanom i rozmyślałyśmy między sobą kto wyjdzie
do ostatniej kolejki z naszych, gdy z grupki wyłonił się Thiago, a
ja od razu spoważniałam. Zauważyłam jak Blanca kątem oka
spojrzała na mnie. Wiedziała o tym wszystkim. Piłkarz ustawił się
przy piłce, usłyszał gwizdek sędziego i spojrzał przez ułamek
sekundy na bramkarza. Kopnął piłkę w prawy dolny róg, całkowicie
rozbijając obrońcę, który rzucił się na lewo. We trzy
zapiszczałyśmy i zaczęłyśmy się do siebie tulić. Zawsze
cieszyłam się, gdy Thiago strzelał gole dla reprezentacji, bo to
miało zawsze jakiś tam wkład do wygranej. Po prostu cieszyłam się
z gola dla Hiszpanów, nie patrzyłam kto go strzelał.
Następnego dnia, tak jak byłam
umówiona - miałam robić zdjęcia na imprezie urodzinowej
dziewczyny Adrii. Ubrałam jeansy, cekiniasty top i zabrałam czarną,
skórzaną kurtkę. Zabrałam swoją torbę z całym osprzętem i
wyszłam, zamykając dom na klucz. Wracając z finału, mój brat z
rodziną jeszcze zahaczyli o Włochy, gdzie postanowili spędzić dwa
kolejne dni.
Pod klubem pojawiłam się równo
o 20. Ochroniarz sprawdził moje nazwisko na liście i weszłam do
środka, a tam od razu znalazłam Adrię i jego dziewczynę.
Porozmawiałam chwilę z nimi i później rozeszliśmy się. Każdy
się bawił, a ja krążyłam po lokalu i zajmowałam się swoją
pracą.
Było już po 23, kiedy oparłam
się o jedną ze ścian, by chwilę odsapnąć, a obok mnie po chwili
oparła się młoda dziewczyna ze szklanką w dłoni. Skrzywiła się
i zaczęła luzować zapięcie swoich sandałków.
- Gryzą? - uśmiechnęłam
się lekko do niej.
- Niestety - spojrzała na
mnie i wtedy zdałam sobie sprawę, że dziewczyna wydawała mi się
znajoma. - Ale na szczęście nie będę wracać do mieszkania na
piechotę. - zaśmiała się.
- Chłopak? - spojrzałam
na nią z uśmiechem.
- Nie - pokręciła głową.
- Brat obiecał, że po mnie podjedzie. I tylko błagam, nie wydaj
mnie! - wskazała na swoją szklankę. - Moi dwaj starsi bracia są
gorsi niż rodzice, a na tej dziś zaprzestaje, żeby nie wyczuł!
Mam dwadzieścia lat, a traktują mnie jakbym nadal miała
piętnaście! - zaśmiała się.
- Czemu miałabym cię
wydać? - spojrzałam na nią pytająco.
- Bo ich dobrze znasz -
uśmiechnęła się do mnie, a ja zmarszczyłam czoło. Ponownie na
nią spojrzałam i już chyba wiedziałam, skąd wydawała mi się
znajoma.
- Jesteś... - zaczęłam,
a ona od razu mi przerwała.
- Thaisa Alcantara -
wyciągnęła dłoń w moim kierunku, a ja ją uścisnęłam. - Te
dwa głupki dużo o tobie opowiadały. - wyszczerzyła się.
- Serio? - zapytałam
lekko zdziwiona. - Co takiego?
- Że jesteś w porządku.
- skinęła głową. - I z tego co wiem to potem obaj żałowali, że
wyjechałaś.
- Tylko, że zaraz po mnie
obaj też się zmyli - uśmiechnęłam się lekko do niej. -
Monachium i Vigo. - dorzuciłam.
- Ale obaj wrócili! Rafa
wcześniej, a ten starszy głupek nieco później. - zaśmiała się.
- Ale mniejsza o to... - machnęła ręką. - Cieszę się, że
mogłam cię poznać, Ari i wiesz co... Chłopak przy barze, ciągle
na ciebie zerka. - wskazała przed nas, a ja tam spojrzałam.
Faktycznie, przy barze stał przystojny brunet, który co chwila
patrzył w naszą stronę.
- On tu może być? To nie
jest impreza dla rówieśników? Wydaje się być starszy. -
spojrzałam na Brazylijkę.
- To chyba kuzyn naszej
solenizantki. - wzruszyła ramionami. - Coś wspominała, że będzie.
O, idzie tu - wyszczerzyła się i kątem oka spojrzała na mnie. -
Powodzenia - szepnęła do mnie jeszcze. Już chciałam jej coś
jeszcze odpowiedzieć, kiedy przed nami pojawił się właśnie ten
chłopak.
- No cześć. Czemu taka
ładna dziewczyna nie bawi się z rówieśniczkami tylko podpiera
ścianę i biega z aparatem? - uśmiechnął się do mnie.
- Bo tu pracuję -
podniosłam aparat do góry. - A rówieśniczką byłam wieki temu -
uśmiechnęłam się.
- Niemożliwe! Nigdy bym
nie powiedział! - wyszczerzył się. - A może dasz się namówić
na taniec? - zrobił słodką minkę.
- Idź, ja popilnuję
sprzętu - Thaisa puściła do mnie oczko.
- No dobrze - skinęłam
głową i podałam dziewczynie torbę i aparat. Chłopak przez cały
taniec strzelał jakimiś żartami. Miał na imię Nathan i
faktycznie był kuzynem dziewczyny młodego Vilanovy, Sandry.
Podziękowałam i wróciłam do koleżanki, wzięłam lustrzankę i
wróciłam do robienia zdjęć. Ciągle miałam wrażenie, że czuję
na sobie wzrok Nathana, a z czasem to zaczęło się robić
uciążliwe.
Minęła pierwsza i na sali
zaczęło się przerzedzać. Wtedy do narożnika, w którym sobie
przycupnęłam dosiadł się Nathan z dwiema szklaneczkami, w których
były kolorowe drinki.
- Zmęczona? - uśmiechnął
się, podając mi jedną.
- Już trochę - skinęłam
głową i objęłam dłońmi szklankę. Szczerze powiedziawszy to
miałam już dosyć tej głośnej muzyki, dymu i tłoku.
- Możesz się lekko
odprężyć - puścił do mnie oczko i wskazał na drinka. - Nie
wydam cię, spokojnie - zaśmiał się, a ja lekko uśmiechnęłam i
upiłam mały łyk. - Może opowiesz coś o sobie? - ciągle mi się
przyglądał.
- Nie wiem co - wzruszyłam
ramionami. - Przez cztery i pół roku mieszkałam w Manchesterze -
rzuciłam i znów się napiłam. Tym razem spory łyk. Poczułam
jakby zaczęło mi szumieć w głowie, a przecież wcześniej nie
piłam tu nic alkoholowego. - Nie powinnam - skrzywiłam się i
chciałam odłożyć szkło na stolik, ale on z uśmiechem
zaprotestował.
- Jest już późno,
powinnaś odpocząć, a to pomoże ci się odprężyć, zaufaj mi -
mówił, a ja upiłam jeszcze jeden łyk, obiecałam sobie, że
będzie on ostatnim i się zmywam do domu. Teraz zaczęło mi się
kręcić w głowie. Spojrzałam w kierunki baru i myślałam, że mam
teraz jakieś omamy, bo widziałam jego... Stał przy barze ze swoją
siostrą, Adrią oraz Sandrą. Rozmawiali o czymś, a po chwili
spojrzał w moim kierunku. Automatycznie poczułam się jeszcze
gorzej, a obraz zaczął mi się zamazywać. Złapałam się za
głowę, a szklanka sama wyślizgnęła mi się z drugiej dłoni na
ziemię. Poczułam jak opadam na Nathana, a on objął mnie silnie
ramieniem. Dalej już nie wiem co się mogło dziać, ogarnęła mnie
nagle taka dziwna pustka.
Po woli podnosiłam powieki i
zobaczyłam beżową ścianę z oknem i rozsuniętymi roletami.
Przekręciłam się na plecy i zamrugałam kilka razy powiekami.
Rozejrzałam się. Na krześle przy łóżku wisiała moja kurtka i
torba, a buty stały przy łóżku, na w którym się obudziłam.
Przełknęłam ciężko ślinę, bo wiedziałam gdzie jestem, ale nie
wiedziałam dlaczego...
Usłyszałam kroki i spojrzałam
w kierunku drzwi, które po chwili się otworzyły, a w progu stanął
Brazylijczyk. Spojrzał na mnie z troską, a ja od razu wstałam z
łóżka.
- Co ja tutaj robię? -
przymrużyłam powieki i wtedy zaczęłam sobie przypominać Nathana
i ostatnie urywki, jak zaczęłam się gorzej czuć. - Ale właściwie
to co tutaj robisz? Nie powinieneś być teraz w Madrycie z resztą?!
- zapytałam podniesionym tonem, patrząc na niego.
- Musiałem coś tu
załatwić - odparł.
- No chyba nie
przyjechałeś tu specjalnie po siostrę?
- W klubie mieli małe
zamieszanie i zapomnieli mi dać przed wyjazdem jednych papierów,
które już powinny być odesłane do Monachium, więc musiałem je
podpisać. Za dwie i pół godziny mam samolot do stolicy. - mówił,
a ja na chwilę zamilkłam.
- Zabrałeś mnie stamtąd?
- zapytałam cicho.
- Ten gnój dosypał ci
coś co drinka - odpowiedział.
- Poradziłabym sobie -
odburknęłam i usiadłam na skraju łóżka, ubierając swoje buty.
- Nie Ari, nie
poradziłabyś sobie - powiedział poważnie. - Nie kontaktowałaś!
- Nie powinno cię to
interesować, wiesz? - syknęłam i zarzuciłam na siebie swoją
kurtkę.
- Jednak interesuje, bo
ten palant chciał cię stamtąd zabrać! Musiał dopiero dostać,
żeby się odczepić! - zawołał zdenerwowany, a mnie lekko
zamurowało. Nie chciałam dać tego po sobie poznać, więc
spuściłam wzrok i zabrałam torbę, przewieszając ją przez
ramię. Dostać? Ale w sensie, że Thiago go uderzył żeby ochronić przed nim mnie?
- Nie wtrącaj się już w
nic - mruknęłam i ruszyłam, chciałam go wyminąć i po prostu
wyjść, a ten złapał mnie za nadgarstek, zmuszając bym na niego
spojrzała.
- Posłuchaj mnie - zaczął
i spojrzał mi prosto w oczy, a mnie nagle ogarnęło dziwne uczucie.
- Nie wybaczyłbym sobie nigdy, gdybym cię tam z nim zostawił, a on
zrobił ci krzywdę. - mówił spokojnie. - Nigdy, rozumiesz? -
dodał, a ja poczułam narastającą gulę w moim gardle. - Nie chcę
żebyś cierpiała...
- Naprawdę? - zapytałam
z podniesionym głosem. - Tylko szkoda, że nie pomyślałeś o tym
wcześniej! - spojrzałam z wyrzutem na niego i wyrwałam się z jego
uścisku. Ruszyłam do wyjścia z mieszkania.
- Ariadna! - usłyszałam
jeszcze, gdy zamykałam za sobą drzwi, ale nie zatrzymałam się.
Zbiegłam po schodach na dół. Ruszyłam po prostu przed siebie,
krążąc uliczkami Barcelony. Trafiłam w końcu do parku, ten sam,
w którym po raz pierwszy zobaczyłam Julię i Thiago razem, ten sam
gdzie wypłakiwałam się Jordiemu na ramieniu. Odnalazłam wolną
ławkę i usiadłam, kładąc obok torbę. Westchnęłam i
przymknęłam oczy, odchylając lekko głowę do tyłu. Miał rację,
że ten Nathan mógł mi coś zrobić, ale nie potrafiłam inaczej
zareagować na jego słowa... Byłam po prostu zdenerwowana tym, że
to był właśnie on, że zabrał mnie do swojego mieszkania i
przenocował, dając mi bezpieczeństwo. To nie tak, że nie byłam
mu za to wdzięczna, bo byłam, ale nie potrafiłam mu tego
powiedzieć. Nie mogłoby mi teraz przejść przez gardło słowo
'dziękuję'. Gdy spojrzałam w jego oczy, tak naprawdę nie chciałam
na niego warczeć i podnosić głosu. Widziałam w nich tego
troskliwego chłopaka, kochanego i wtedy mojego, który jednak okazał
się kłamcą i draniem. W pewnym momencie chciałam się przytulić,
ale od razu skarciłam się w myślach.
Spojrzałam na swój telefon, a
tam widniały dwa nieodebrane połączenia. Oczywiście od mojego
brata. Odpisałam mu, że wszystko w porządku i nocowałam u
znajomej, którą spotkałam i że za niedługo będę. Znów
musiałam okłamać Xaviego... Znów przez Alcantarę...
***
Walentynki, walentynki, wszędzie walentynki!
Piłkarze wstawiają zdjęcia ze swoimi ukochanymi i nawet zły, niedobry dla swoich fanek, raniący ich kochające serduszka, piękny, seksowny i słodki Alvaro ujawnił swoja tajemniczą dziewczynę!
Zmotywował mnie tym tylko do opowiadania, które od dłuższego czasu mam zamiar o nim napisać!
To słodkie jak zachował się Thiago, mniej jak Ari. :P
OdpowiedzUsuńJak tak patrzę na to zdjęcie to nadal nie mogę uwierzyć, że nasz kochany Alvarito znalazł dziewczynę. Nie żebym się nie cieszyła, wręcz przeciwnie. Słodcy są *.* Woody musi się teraz podzielić swoim panem.
Czekam na kolejny! Pozdrawiam ^.^
Thiago dobrze się zachował, ona trochę gorzej -.-
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
Thiago hero ! Dobrze zrobił że się nią zaopiekował ale Ari zaregowała ciut za ostro moim zdaniem, no ale trudno, czekam na nexta !
OdpowiedzUsuńA to podstępny gnój! Co za głupi imbecyl! Dobrze, że Thiago uratował Arię, bo pewnie jeszcze gorzej by się skończyła akcja z tym paskudnym dupkiem. W sumie to nie jestem zbytnio zaskoczona reakcją dziewczyny na słowa piłkarza. Na jej miejscu też bym się wkurzyła. Najpierw kłamie a teraz robi z siebie wielkiego bohatera. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńprzez takie laski jak ta na załączonym obrazku dostaję doła xD
OdpowiedzUsuńOdcinek, dość ciekawy!
Niedobry Nathan, zły Nathan, zabić chama xD
Thiago ją tu ratuje a ta cyrki odstawia, pffff
Czekam na NN :*
Thiago jak zwykle słodki! :* Mój obrońca!
OdpowiedzUsuńAria jest boska! Ma charakterek! :)
Czekam na więcej!
O kurde! Ile się dzieje ;o
OdpowiedzUsuńThiago bohater <3 uwielbiam go w każdym opowiadaniu, a szczególnie w tym! Mam nadzieję, że Ari się w końcu przekona ile dla niego jeszcze znaczy. Pozdrawiam ;*
Ale słodkie te zdjęcie Alvaro <3
OdpowiedzUsuńA Thiago zachował się bohatersko, ale i tak jest draniem..
No i ten dupek, Nathan -.-