piątek, 14 lutego 2014

ocho: mi vida eres tu

Barcelona, 2018 r. 
  Dziś miał się odbyć finał Mistrzostw Świata. Hiszpania kontra gospodarze, Rosja, co było lekkim zaskoczeniem dla wszystkich, a przede wszystkim dla samych Rosjan.  
 Dom był pusty, bo Xavi z Nurią i ich synkiem właśnie wybrali się na ten mecz, więc sprowadziłam sobie na ten wieczór Dulce i Bloncę.  Siedziałyśmy we trójkę w salonie z chipsami, sokiem i piwem dla mnie i młodszej Cunillery.
   - Marc chce mnie poznać ze swoją rodziną jak wróci z Rosji. - mruknęła Dulce, gdy chłopaki wchodzili na boisko. Wpakowała chipsa do buzi i obserwowała Bartrę przez szklany ekran.
   - Ale to chyba dobrze, co? - spojrzałam na nią. - To świadczy o tym, że zależy mu na tobie.
   - I Ari ma rację - dodała Blanca. - Miałam okazję poznać rodziców Isco, gdy byłam u niego w Maladze. On moich też zna - skinęła głową.
   - No widzisz? Nie masz się czym martwić, bo widać, że jesteście razem szczęśliwi. - powiedziałam i pogłośniłam dźwięk w telewizorze.
   - Może i racja, ale ja i tak się trochę boję tego spotkania.
   - Nie masz czego, Dulce - uśmiechnęła się szatynka. - Ja też się tak bałam, ale nie warto było. Teraz jeszcze tylko zostaje wiadomość o wnuku! - zaśmiała się.
   - No oby tak było! - Dul machnęła ręką.
   - Teraz oglądamy mecz! - wyszczerzyłam się, ale po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy, bo na ekranie pojawił się Alcantara. Dulce tego nie zauważyła, ale Blanca tak. Spojrzała na mnie, bo wiedziała o co chodzi. Muszę się nauczyć żyć tu teraz z nim normalnie. Nie mam wyjścia.
Bój był zawzięty, ale nikt nie potrafił wbić piłki do bramki. To samo w dogrywce. Padło na karne.
 Chłopcy chwilę stali z trenerem przy linii, a później kapitanowie wylosowali bramki i kolejność.
Najpierw my. Jako pierwszy z Hiszpanów podszedł Andres. Ustawił piłkę, przymierzył i zdobył bramkę. Zawodnik z Rosji bez najmniejszego trudu pokonał De Geę. Później bezbramkowa kolejka, niestety nie udało się Pique. Nadal było 1:1. Isco zdobył bramkę, a Blanca w jednym momencie podskoczyła i mnie oraz Dulce zaczęła całować w policzki, bo siedziała pomiędzy nami. Po nim swoją bramkę zdobył rosyjski zawodnik. W pole karne teraz wszedł skoncentrowany Marc. Spojrzał na piłkę i później na bramkarza. Rozbiegł się i kopnął, a piłka idealnie zmieściła się w okienku bramki. Teraz to Dulce nam tu świrowała, a my się z niej śmiałyśmy. I znów, na szczęście, nie udało się Rosjanom i rozmyślałyśmy między sobą kto wyjdzie do ostatniej kolejki z naszych, gdy z grupki wyłonił się Thiago, a ja od razu spoważniałam. Zauważyłam jak Blanca kątem oka spojrzała na mnie. Wiedziała o tym wszystkim. Piłkarz ustawił się przy piłce, usłyszał gwizdek sędziego i spojrzał przez ułamek sekundy na bramkarza. Kopnął piłkę w prawy dolny róg, całkowicie rozbijając obrońcę, który rzucił się na lewo. We trzy zapiszczałyśmy i zaczęłyśmy się do siebie tulić. Zawsze cieszyłam się, gdy Thiago strzelał gole dla reprezentacji, bo to miało zawsze jakiś tam wkład do wygranej. Po prostu cieszyłam się z gola dla Hiszpanów, nie patrzyłam kto go strzelał.

  Następnego dnia, tak jak byłam umówiona - miałam robić zdjęcia na imprezie urodzinowej dziewczyny Adrii. Ubrałam jeansy, cekiniasty top i zabrałam czarną, skórzaną kurtkę. Zabrałam swoją torbę z całym osprzętem i wyszłam, zamykając dom na klucz. Wracając z finału, mój brat z rodziną jeszcze zahaczyli o Włochy, gdzie postanowili spędzić dwa kolejne dni.
 Pod klubem pojawiłam się równo o 20. Ochroniarz sprawdził moje nazwisko na liście i weszłam do środka, a tam od razu znalazłam Adrię i jego dziewczynę. Porozmawiałam chwilę z nimi i później rozeszliśmy się. Każdy się bawił, a ja krążyłam po lokalu i zajmowałam się swoją pracą.
  Było już po 23, kiedy oparłam się o jedną ze ścian, by chwilę odsapnąć, a obok mnie po chwili oparła się młoda dziewczyna ze szklanką w dłoni. Skrzywiła się i zaczęła luzować zapięcie swoich sandałków.
   - Gryzą? - uśmiechnęłam się lekko do niej.
   - Niestety - spojrzała na mnie i wtedy zdałam sobie sprawę, że dziewczyna wydawała mi się znajoma. - Ale na szczęście nie będę wracać do mieszkania na piechotę. - zaśmiała się.
   - Chłopak? - spojrzałam na nią z uśmiechem.
   - Nie - pokręciła głową. - Brat obiecał, że po mnie podjedzie. I tylko błagam, nie wydaj mnie! - wskazała na swoją szklankę. - Moi dwaj starsi bracia są gorsi niż rodzice, a na tej dziś zaprzestaje, żeby nie wyczuł! Mam dwadzieścia lat, a traktują mnie jakbym nadal miała piętnaście! - zaśmiała się.
   - Czemu miałabym cię wydać? - spojrzałam na nią pytająco.
   - Bo ich dobrze znasz - uśmiechnęła się do mnie, a ja zmarszczyłam czoło. Ponownie na nią spojrzałam i już chyba wiedziałam, skąd wydawała mi się znajoma.
   - Jesteś... - zaczęłam, a ona od razu mi przerwała.
   - Thaisa Alcantara - wyciągnęła dłoń w moim kierunku, a ja ją uścisnęłam. - Te dwa głupki dużo o tobie opowiadały. - wyszczerzyła się.
   - Serio? - zapytałam lekko zdziwiona. - Co takiego?
   - Że jesteś w porządku. - skinęła głową. - I z tego co wiem to potem obaj żałowali, że wyjechałaś.
   - Tylko, że zaraz po mnie obaj też się zmyli - uśmiechnęłam się lekko do niej. - Monachium i Vigo. - dorzuciłam.
   - Ale obaj wrócili! Rafa wcześniej, a ten starszy głupek nieco później. - zaśmiała się. - Ale mniejsza o to... - machnęła ręką. - Cieszę się, że mogłam cię poznać, Ari i wiesz co... Chłopak przy barze, ciągle na ciebie zerka. - wskazała przed nas, a ja tam spojrzałam. Faktycznie, przy barze stał przystojny brunet, który co chwila patrzył w naszą stronę.
   - On tu może być? To nie jest impreza dla rówieśników? Wydaje się być starszy. - spojrzałam na Brazylijkę.
   - To chyba kuzyn naszej solenizantki. - wzruszyła ramionami. - Coś wspominała, że będzie. O, idzie tu - wyszczerzyła się i kątem oka spojrzała na mnie. - Powodzenia - szepnęła do mnie jeszcze. Już chciałam jej coś jeszcze odpowiedzieć, kiedy przed nami pojawił się właśnie ten chłopak.
   - No cześć. Czemu taka ładna dziewczyna nie bawi się z rówieśniczkami tylko podpiera ścianę i biega z aparatem? - uśmiechnął się do mnie. 
   - Bo tu pracuję - podniosłam aparat do góry. - A rówieśniczką byłam wieki temu - uśmiechnęłam się. 
   - Niemożliwe! Nigdy bym nie powiedział! - wyszczerzył się. - A może dasz się namówić na taniec? - zrobił słodką minkę. 
   - Idź, ja popilnuję sprzętu - Thaisa puściła do mnie oczko. 
   - No dobrze - skinęłam głową i podałam dziewczynie torbę i aparat. Chłopak przez cały taniec strzelał jakimiś żartami. Miał na imię Nathan i faktycznie był kuzynem dziewczyny młodego Vilanovy, Sandry. Podziękowałam i wróciłam do koleżanki, wzięłam lustrzankę i wróciłam do robienia zdjęć. Ciągle miałam wrażenie, że czuję na sobie wzrok Nathana, a z czasem to zaczęło się robić uciążliwe.
  Minęła pierwsza i na sali zaczęło się przerzedzać. Wtedy do narożnika, w którym sobie przycupnęłam dosiadł się Nathan z dwiema szklaneczkami, w których były kolorowe drinki. 
   - Zmęczona? - uśmiechnął się, podając mi jedną. 
   - Już trochę - skinęłam głową i objęłam dłońmi szklankę. Szczerze powiedziawszy to miałam już dosyć tej głośnej muzyki, dymu i tłoku. 
   - Możesz się lekko odprężyć - puścił do mnie oczko i wskazał na drinka. - Nie wydam cię, spokojnie - zaśmiał się, a ja lekko uśmiechnęłam i upiłam mały łyk. - Może opowiesz coś o sobie? - ciągle mi się przyglądał. 
   - Nie wiem co - wzruszyłam ramionami. - Przez cztery i pół roku mieszkałam w Manchesterze - rzuciłam i znów się napiłam. Tym razem spory łyk. Poczułam jakby zaczęło mi szumieć w głowie, a przecież wcześniej nie piłam tu nic alkoholowego. - Nie powinnam - skrzywiłam się i chciałam odłożyć szkło na stolik, ale on z uśmiechem zaprotestował. 
   - Jest już późno, powinnaś odpocząć, a to pomoże ci się odprężyć, zaufaj mi - mówił, a ja upiłam jeszcze jeden łyk, obiecałam sobie, że będzie on ostatnim i się zmywam do domu. Teraz zaczęło mi się kręcić w głowie. Spojrzałam w kierunki baru i myślałam, że mam teraz jakieś omamy, bo widziałam jego... Stał przy barze ze swoją siostrą, Adrią oraz Sandrą. Rozmawiali o czymś, a po chwili spojrzał w moim kierunku. Automatycznie poczułam się jeszcze gorzej, a obraz zaczął mi się zamazywać. Złapałam się za głowę, a szklanka sama wyślizgnęła mi się z drugiej dłoni na ziemię. Poczułam jak opadam na Nathana, a on objął mnie silnie ramieniem. Dalej już nie wiem co się mogło dziać, ogarnęła mnie nagle taka dziwna pustka. 

  Po woli podnosiłam powieki i zobaczyłam beżową ścianę z oknem i rozsuniętymi roletami. Przekręciłam się na plecy i zamrugałam kilka razy powiekami. Rozejrzałam się. Na krześle przy łóżku wisiała moja kurtka i torba, a buty stały przy łóżku, na w którym się obudziłam. Przełknęłam ciężko ślinę, bo wiedziałam gdzie jestem, ale nie wiedziałam dlaczego... 
 Usłyszałam kroki i spojrzałam w kierunku drzwi, które po chwili się otworzyły, a w progu stanął Brazylijczyk. Spojrzał na mnie z troską, a ja od razu wstałam z łóżka. 
   - Co ja tutaj robię? - przymrużyłam powieki i wtedy zaczęłam sobie przypominać Nathana i ostatnie urywki, jak zaczęłam się gorzej czuć. - Ale właściwie to co tutaj robisz? Nie powinieneś być teraz w Madrycie z resztą?! - zapytałam podniesionym tonem, patrząc na niego. 
   - Musiałem coś tu załatwić - odparł. 
   - No chyba nie przyjechałeś tu specjalnie po siostrę? 
   - W klubie mieli małe zamieszanie i zapomnieli mi dać przed wyjazdem jednych papierów, które już powinny być odesłane do Monachium, więc musiałem je podpisać. Za dwie i pół godziny mam samolot do stolicy. - mówił, a ja na chwilę zamilkłam. 
   - Zabrałeś mnie stamtąd? - zapytałam cicho. 
   - Ten gnój dosypał ci coś co drinka - odpowiedział.
   - Poradziłabym sobie - odburknęłam i usiadłam na skraju łóżka, ubierając swoje buty. 
   - Nie Ari, nie poradziłabyś sobie - powiedział poważnie. - Nie kontaktowałaś! 
   - Nie powinno cię to interesować, wiesz? - syknęłam i zarzuciłam na siebie swoją kurtkę. 
   - Jednak interesuje, bo ten palant chciał cię stamtąd zabrać! Musiał dopiero dostać, żeby się odczepić! - zawołał zdenerwowany, a mnie lekko zamurowało. Nie chciałam dać tego po sobie poznać, więc spuściłam wzrok i zabrałam torbę, przewieszając ją przez ramię. Dostać? Ale w sensie, że Thiago go uderzył żeby ochronić przed nim mnie?
   - Nie wtrącaj się już w nic - mruknęłam i ruszyłam, chciałam go wyminąć i po prostu wyjść, a ten złapał mnie za nadgarstek, zmuszając bym na niego spojrzała. 
   - Posłuchaj mnie - zaczął i spojrzał mi prosto w oczy, a mnie nagle ogarnęło dziwne uczucie. - Nie wybaczyłbym sobie nigdy, gdybym cię tam z nim zostawił, a on zrobił ci krzywdę. - mówił spokojnie. - Nigdy, rozumiesz? - dodał, a ja poczułam narastającą gulę w moim gardle. - Nie chcę żebyś cierpiała...
   - Naprawdę? - zapytałam z podniesionym głosem. - Tylko szkoda, że nie pomyślałeś o tym wcześniej! - spojrzałam z wyrzutem na niego i wyrwałam się z jego uścisku. Ruszyłam do wyjścia z mieszkania. 
   - Ariadna! - usłyszałam jeszcze, gdy zamykałam za sobą drzwi, ale nie zatrzymałam się. Zbiegłam po schodach na dół. Ruszyłam po prostu przed siebie, krążąc uliczkami Barcelony. Trafiłam w końcu do parku, ten sam, w którym po raz pierwszy zobaczyłam Julię i Thiago razem, ten sam gdzie wypłakiwałam się Jordiemu na ramieniu. Odnalazłam wolną ławkę i usiadłam, kładąc obok torbę. Westchnęłam i przymknęłam oczy, odchylając lekko głowę do tyłu. Miał rację, że ten Nathan mógł mi coś zrobić, ale nie potrafiłam inaczej zareagować na jego słowa... Byłam po prostu zdenerwowana tym, że to był właśnie on, że zabrał mnie do swojego mieszkania i przenocował, dając mi bezpieczeństwo. To nie tak, że nie byłam mu za to wdzięczna, bo byłam, ale nie potrafiłam mu tego powiedzieć. Nie mogłoby mi teraz przejść przez gardło słowo 'dziękuję'. Gdy spojrzałam w jego oczy, tak naprawdę nie chciałam na niego warczeć i podnosić głosu. Widziałam w nich tego troskliwego chłopaka, kochanego i wtedy mojego, który jednak okazał się kłamcą i draniem. W pewnym momencie chciałam się przytulić, ale od razu skarciłam się w myślach. 
 Spojrzałam na swój telefon, a tam widniały dwa nieodebrane połączenia. Oczywiście od mojego brata. Odpisałam mu, że wszystko w porządku i nocowałam u znajomej, którą spotkałam i że za niedługo będę. Znów musiałam okłamać Xaviego... Znów przez Alcantarę... 

***
Walentynki, walentynki, wszędzie walentynki! 
Piłkarze wstawiają zdjęcia ze swoimi ukochanymi i nawet zły, niedobry dla swoich fanek, raniący ich kochające serduszka, piękny, seksowny i słodki Alvaro ujawnił swoja tajemniczą dziewczynę! 
Zmotywował mnie tym tylko do opowiadania, które od dłuższego czasu mam zamiar o nim napisać! 

8 komentarzy:

  1. To słodkie jak zachował się Thiago, mniej jak Ari. :P
    Jak tak patrzę na to zdjęcie to nadal nie mogę uwierzyć, że nasz kochany Alvarito znalazł dziewczynę. Nie żebym się nie cieszyła, wręcz przeciwnie. Słodcy są *.* Woody musi się teraz podzielić swoim panem.
    Czekam na kolejny! Pozdrawiam ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Thiago dobrze się zachował, ona trochę gorzej -.-
    świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Thiago hero ! Dobrze zrobił że się nią zaopiekował ale Ari zaregowała ciut za ostro moim zdaniem, no ale trudno, czekam na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  4. A to podstępny gnój! Co za głupi imbecyl! Dobrze, że Thiago uratował Arię, bo pewnie jeszcze gorzej by się skończyła akcja z tym paskudnym dupkiem. W sumie to nie jestem zbytnio zaskoczona reakcją dziewczyny na słowa piłkarza. Na jej miejscu też bym się wkurzyła. Najpierw kłamie a teraz robi z siebie wielkiego bohatera. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. przez takie laski jak ta na załączonym obrazku dostaję doła xD
    Odcinek, dość ciekawy!
    Niedobry Nathan, zły Nathan, zabić chama xD
    Thiago ją tu ratuje a ta cyrki odstawia, pffff
    Czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Thiago jak zwykle słodki! :* Mój obrońca!
    Aria jest boska! Ma charakterek! :)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde! Ile się dzieje ;o
    Thiago bohater <3 uwielbiam go w każdym opowiadaniu, a szczególnie w tym! Mam nadzieję, że Ari się w końcu przekona ile dla niego jeszcze znaczy. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale słodkie te zdjęcie Alvaro <3
    A Thiago zachował się bohatersko, ale i tak jest draniem..
    No i ten dupek, Nathan -.-

    OdpowiedzUsuń