Barcelona, 12 lipiec 2013 r.
Od tych trzech nieszczęsnych
dni, mało co wychodziłam z domu, a Xavi ciągle pytał co mi jest.
Zbywałam go, że źle się czuję i tak dalej, chociaż chciałam
się mu wypłakać na ramieniu i wszystko powiedzieć, tylko nie
chciałam z drugiej strony, żeby relacje pomiędzy nim i Thiago, na
boisku się pogorszyły. Więc siedziałam cicho.
To był piątkowy wieczór, a
do mojego brata przyszło kilku kumpli, siedziałam u siebie i nawet
nie wiedziałam kto tam był. Co prawda, chłopaki zrobili kiedyś
wieczór kawalerski Hernandezowi, ale i tak dziś wpadli. Dziesięć
minut po tym jak usłyszałam dzwonek do drzwi z dołu, ktoś do mnie
zapukał.
- Proszę - odparłam
cicho, a wtedy w progu pojawił się uśmiechnięty Jordi.
- Cześć - wszedł i
wpakował się na łóżko obok mnie, a z kieszeni jeansów wyjął
dwa czekoladowe batoniki, akurat te, które okazały się ulubione
naszej dwójki. Podał mi jednego i zabrał się za rozpakowywanie
swojego. - I jak? - spojrzał na mnie.
- Jak ma być? -
mruknęłam. - Ciągle dzwoni i pisze SMSy, że chce się ze mną
spotkać i porozmawiać, a ja odrzucam. - wzruszyłam ramionami. -
Nie chcę go widzieć.
- Nie będzie go jutro.
Jest w Grecji. - powiedział Jordi.
- No i dobrze! -
warknęłam. - Niech się dobrze bawi z Julią. Przynajmniej nie będę
musiała go oglądać.
- Xavi nadal nic nie
wie?
- I nie chcę żeby
wiedział. Mówiłam ci już o tym. - spojrzałam na niego.
- Okej - skinął
głową. - Zejdziesz na dół?
- Nie mam ochoty Jordi
na większe towarzystwo - skrzywiła się. - A w kwestii
towarzystwa... Właśnie! Napis 'z osobą towarzyszącą' u ciebie
nadal jest tylko fikcją, by kogoś do tego czasu zdążyłeś
wyrwać? - wyszczerzyłam się.
- Sam na pewno bawił
się nie będę - pokazał mi język.
- O, to zabrzmiało
interesująco! - usiadłam po turecku, nie odrywając od niego wzroku
i ugryzłam kawałek batonika.
- No wiesz, ja samotny,
a tobie na pewno nie dam siedzieć samej przy stoliku z wszystkimi
starymi ciotkami. - zaśmiał się.
- Czyli przez to
proponujesz, żebyśmy udali się tam razem? - uśmiechnęłam się,
przymrużając powieki.
- Tak, dokładnie -
skinął głową, a ja rzuciłam w niego papierkiem. - Co to było? -
udał oburzenie.
- To była zgoda, więc
masz jedną noc na to, by przygotować się by nie deptać mi po
palcach - pokazałam mu język.
- Oj, bardzo zabawne! -
pokręcił głową. - Dobrze zrobiłem, przynosząc czekoladę! To
faktycznie uszczęśliwia! - żartował, a ja rzuciłam w niego
pilotem do wieży, który miałam pod ręką.
Barcelona, 2018 r.
Chłopcy wyjechali do Rosji na
mistrzostwa, a ja miałam czas dla siebie, by w spokoju poukładać
sobie wszystko w głowie. Przyzwyczaić się do myśli, że znów
będę przebywać z Thiago w jednym mieście, a nawet pracować w
jednym klubie.
Wyjechałam na tydzień do
Terrassy, do rodziców, a klucze, które podrzucił mi De Gea, bym
zajmowała się jego świnką morską, powierzyłam Dulce, która
została w Barcelonie. Wystarczyło tylko gryzonia nakarmić i
uzupełnić poidełko.
W domu pomagałam mamie, ale
również musiałam posłuchać trochę jej kazań, że od Oscara i
Xaviego doczekała się wnuków, od Alexa to ona nawet nie ma na co
liczyć, bo to stary kawaler, nadal mieszkający z nimi, a ja jestem
jeszcze młoda, powinnam znaleźć sobie już przynajmniej chłopaka
i później myśleć o dzieciach. Pamiętam, że zawsze powtarzała,
że chce mieć gromadkę wnuków, bo dorobiła się w końcu tej
czwórki dzieci. Tata wtedy tylko siedział cicho i uśmiechał się
pod nosem, a Alex musiał dogadywać! Później odwiedziłam też
Oscara i jego rodzinę i dopiero wtedy wróciłam do Barcelony.
Często zabierałam małego Ikera
i razem z Dulce chodziłyśmy na spacer, albo po prostu zająć się
zwierzątkiem mojego przyjaciela.
Pewnego dnia musiałam udać się
tam sama, bo Iker złapał jakieś przeziębienie, a Dulce musiała
zostać w pracy za chorą koleżankę.
Weszłam do mieszkania Davida i
od razu skierowałam się do jego sypialni, gdzie znajdowała się
klatka.
- Cześć mały gryzoniu -
zaśmiałam się o otworzyłam mały właz, wyjmując maleńką
miseczkę. Nasypałam do niej karmę i odstawiłam. Napełniłam
poidełko i podlałam kwiatka, który stał sobie w przedpokoju,
którego na siłę wcisnęła mu mama. Miałam już wychodzić, kiedy
usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, bo kto by nie
wiedział, że De Gea jest teraz w Rosji. Otworzyłam drzwi i nie
wierzyłam. W progu stała nasza przyjaciółka z Manchesteru z torbą
na ramieniu. - Blanca, co ty tutaj robisz? - zdziwiłam się,
zapraszając ją do środka. - I dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś,
że przyjeżdżasz?! - przytuliłam ją.
- Bo to było nagłe, Ari
- uśmiechnęła się nagle. - Telefon mi padł jeszcze w samolocie,
więc nie miałam jak do ciebie zadzwonić, a znałam tylko adres
Davida. Wiedziałam, że go nie ma, ale liczyłam na łut szczęścia,
że ktoś tu będzie. Inaczej jakoś ciebie bym szukała -
westchnęła, stawiając torbę na ziemi.
- Stało się coś? -
zmarszczyłam brew. - Nie rzuciłabyś wszystkiego i tu przyjechała
tak od siebie... - mruknęłam.
- Ariadna, potrzebuję o
czymś pogadać! - jęknęła, a ja od razu pociągnęłam ją do
kuchni. Usadziłam ją na jednym z krzeseł, znalazłam w szafce
bramkarza malinową herbatę i ją zaparzyłam. Dziewczyna siedziała
z oparta głową na łokciu. Miała długie, brązowe włosy. Urodę
odziedziczyła po ojcu, który jest Hiszpanem. Jej matka jest
rodowitą Brytyjką, a nawet podobno miała coś z jakiejś rodziny
hrabiów... Ja, Blanca oraz David mieszkaliśmy w jednym
apartamentowcu, w jednej klatce, na jednym piętrze. De Gea trenował
sobie w United, ja pracowałam dorywczo jako fotograf i pomagałam w
hotelu przyjaciela mojego ojca, którego i tak nazywaliśmy wszyscy
wujkiem. Blanca pomagała w rodzinnej firmie ojca, a na co dzień
stała za barem w klubie jej starszego brata. W ostatnim sezonie,
jaki bramkarz spędził w Anglii, po meczu Manchester United z Realem
Madryt, David porwał swoich reprezentacyjnych kolegów na jakiś
czas i wtedy Sanchez poznała Alarcona. Tak się to wszystko
potoczyło, że rozmawiali ze sobą przez Internet, SMSowali i wyszło
na to, że oboje się sobie spodobali. Spotykali się sporadycznie,
tylko gdy któreś z nich miało czas. Jedno w Madrycie, drugie w
Machesterze. Związek na odległość, ale jakoś funkcjonował.
- Mów, co się dzieje -
postawiłam przed nią kolorowy kubek i spojrzałam badawczo na
szatynkę. Widziałam po niej, że coś jest nie tak.
- Ari, bo ja jestem w
ciąży - spojrzała na mnie. Widziałam, że się bała tego.
- Kochana, ale powinnaś
się z tego powodu cieszyć, przecież.
- Nie wiem jak Isco
zareaguje. - wzruszyła ramionami.
- Ja ci powiem jak Isco
zareaguje! - zaczęłam z podniesionym tonem. - Ucieszy się, po czym
zrobi to co już wcześniej powinien zrobić! Teraz nie masz wyjścia,
musisz z nim zamieszkać, tu w Hiszpanii. - powiedziałam pewnie.
- No, ale Manchester... -
jęknęła.
- Przestań - machnęłam
ręką. - Twoi rodzice bardzo dobrze dają radę, a i u brata w
klubie też nie musisz pracować. Na pewno nie teraz! Który to
miesiąc?
- Drugi - skinęła głową.
- Isco wtedy był ostatnio w Anglii - uśmiechnęła się lekko. - I
wiesz co? - popatrzyła na mnie. - Tak, chcę z nim zamieszkać i być
przy nim!
- Blanca, bardzo dobra
odpowiedź! - wyszczerzyłam się.
- Dziękuję za rozmowę,
Ari! Pomogłaś mi, a teraz powinnam poszukać jakiegoś hotelu by
się zatrzymać przez ten czas.
- Zgłupiałaś? Przecież
to mieszkanie jest wolne, a myślę, że David nie będzie miał nic
przeciwko i będzie miał kto zająć się tą jego nienajedzoną
świnką! - wyszczerzyłam się.
- Nie mogę mu zająć
mieszkania, Ari! - jęknęła.
- Możesz, możesz -
zaśmiałam się i ucałowałam ją w czoło. - Ja ci na to pozwalam,
a później zadzwonię do Davida, powiem mu i przy okazji żeby się
Alarconowi nie wygadał - puściłam jej oczko i położyłam na
stole klucze, które wcześniej miałam w kieszeni. - Muszę już się
zbierać, bo miałam posiedzieć z bratankiem. Do zobaczenia. Jakby
co to dzwoń! - uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam do wyjścia.
Usłyszałam tylko jej głos, odpowiadający na pożegnanie.
Barcelona, 13 lipiec 2013 r.
Wcześnie rano byłam już
razem z bratem w Gironie, gdzie miała się odbyć uroczystość.
Zameldowaliśmy się w hotelu, gdzie mieli być już goście. Gdy
tylko odeszliśmy od recepcji, ten zaczął dzwonić do Nurii, która
była w domu swoich rodziców. Jedynie pokręciłam głową,
zostawiłam torbę i futerał z sukienką w pokoju i zaczęłam
szukać rodziców, którzy już powinni tam być.
Na miejscu byłam jako jedna
z pierwszych i właśnie wtedy poznałam Dulce. Miała na sobie
długą, zieloną sukienkę, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Okazało się, że tak samo jak ja, nie mogła usiedzieć i
przyjechała tu wcześniej by sprawdzić czy wszystko jest w
porządku. Z tym tylko, że ona dostawała szału w domu, a ja w
hotelu. Siedziałyśmy na sali, gdzie miało się później odbyć
przyjęcie i obserwowałyśmy kelnerów i kelnerki, którzy krzątali
się przy restauracji. Śmiałyśmy się do siebie, że to jedna ma
krzywe nogi, druga za duży nos, ale za to kelnera można by
schrupać. Żałowałam, że nie miałam okazji jej wcześniej
poznać, bo naprawdę była w porządku.
W pewnym momencie dostaliśmy
znak, że pierwsi goście już nadjeżdżają, więc wyszłyśmy na
zewnątrz. Na szczęście miałyśmy farta, bo to był duży teren, z
murem, a fotoreporterzy mieli zakaz wstępu, więc nie musiałam na
siebie później patrzeć w Internecie. Nie lubiłam tego.
Najpierw pojawiła się mama z
Alexem, którzy od razu do nas podeszli. Zaraz po nich dołączył do
nas Oscar ze swoją żoną.
- Siostrzyczko, jak ty
ślicznie wyglądasz - wyszczerzył się mój najstarszy brat.
- Kiedyś trzeba, nie?
- zaśmiałam się. Miałam na sobie białą sukienkę na ramiączkach
w czarny, kwiecisty wzór, sięgającą do kolan. I wtedy
usłyszeliśmy krzyk i wrzawę sprzed bramy, a to mogło tylko
oznaczać jedno - zjeżdżały się sławy. Po chwili w bramie
pojawił się nasz Xavi z ojcem. Obaj do nas podeszli, a Xavi cały
tryskał radością. Z resztą nikt mu się nie dziwił.
Z gości najpierw pojawił się
Javier wraz z Fernandą, dalej Pedro z Carliną, a zaraz za nimi
Andres z Aną. Później bramę przekroczył David Villa z Patricią,
Jose Reina z Yolandą, Cesc z narzeczoną, Victor ze swoją żoną,
Leo z Antonellą. Takiej uroczystości nie pominęli także niektórzy
z byłych zawodników Blaugrany, między innymi taki Gabri, Albert
Jorquera czy Santi Ezquerro z partnerkami oraz Oleguer Presas, który
przyszedł sam, ale tak samo Busquets. Jordi także kroczył przed
kamerami samotnie, a gdy tylko do mnie podszedł od razu się
uśmiechnęłam. Wyglądał naprawdę dobrze! Teraz wystarczyło
poczekać na pannę młodą!
Thiago faktycznie nie było,
ale to dobrze, bo nie musiałam się męczyć. Mogłam się dobrze
bawić. Ale większości młodzików tam nie było.
Po ślubie, który odbył się
w pięknie przyozdobionym ogrodzie, Xavi już wraz ze swoją żoną
wyszli przed mur do zebranych ludzi, którzy ciągle tam stali.
Wypili po łyku szampana i wrócili do nas.
Rozmawiałam z innymi,
tańczyłam z każdym po kolei i po prostu się bawiłam. To był
naprawdę wspaniały wieczór, nie tylko dla młodej pary.
- A ja jeszcze nie
tańczyłem ze swoją ukochaną siostrą - usłyszałam za sobą głos
Xaviego, gdy siedziałam przy stoliku wraz z Jordim, Davidem oraz
jego żoną słuchałam o tym jak to było, gdy obaj grali jeszcze w
Valencii. Uśmiechnęłam się i przeprosiłam przyjaciół, wstając
do brata. - Można? - uśmiechnął się.
- Ależ oczywiście -
skinęłam głową i razem z nim podeszłam na parkiet, gdzie
tańczyło kilka par, między innymi Nuria ze swoim ojcem.
- Uśmiechasz się,
moja droga - wyszczerzył się.
- To mam płakać w tak
szczęśliwym dniu? - pokręciłam głową.
- Nie o to mi chodzi,
Ari. Ostatnio coś cię męczyło i nie chciałaś mi powiedzieć co
się dzieje.
- Bo to było trudne -
westchnęłam.
- Może jednak potrafił
bym pomóc? - uśmiechnął się. - Mów tu szybko swojemu brat co
się działo.
- Poznałam pewnego
chłopaka, myślałam, że coś z tego będzie, ale okazało się
całkiem inaczej - opuściłam głowę.
- Czemu nic nie
mówiłaś? - zapytał zawiedziony. - Wiesz, że zawsze możesz mi
zaufać, prawda? Trzeba było go przyprowadzić do mnie, a ja już
bym się z nim rozprawił - puścił do mnie oczko. - I mam nadzieję,
że to nie... - od razu spoważniał i spojrzał w kierunku,
siedzącego przy stoliku Jordiego.
- Nie! - uśmiechnęłam
się. - Jordi to wspaniały przyjaciel i nie masz się czym martwić,
ale... - opuściłam wzrok. - Trochę myślałam i stwierdziłam, że
chcę pojechać na jakiś czas do Manchesteru. Rozmawiałam z wujkiem
przedtem i powiedział, że z chęcią zatrudniłby mnie u siebie w
hotelu. Wiesz, podszkoliłabym język i tak dalej.
- Myślę, że to dobry
pomysł - pokiwał głową. - Jesteś młoda i dużo przed tobą. I
to normalne, że jesteś ciekawa świata. Chociaż będzie smutno bez
ciebie! - mówił. Od zawsze rozumiałam się z Xavim. Byliśmy tą
młodszą dwójką z rodzeństwa, jest pomiędzy nami prawie
dwanaście lat różnicy, ale zawsze było dobrze. Czułam, że nawet
o to nie pytając, Xavier wiedział, że chciałam zmienić otoczenie
przez tego chłopaka... Taka była reakcja Xaviego, jeszcze zostali
mi rodzice i Jordi. Chciałabym żeby była podobna.
***
Achhh, pamiętam ten czas kiedy to się wyczekiwało przez cały dzień żeby zobaczyć pierwsze fotki czy filmiki ze ślubu Xaviego ♥
Dziś mamy tu dużo Jordiego, więc trzeba napawać się na razie gifami z Nim <3
No i oczywiście sto lat, sto lat! Niech żyje, żyje naaaaam! A kto? A Sergi ♥
Powiem ci, że na początku nie mogłam się domyślić o co chodziło z Isco. Dopiero potem doczytałam i walnęłam się dłonią o czoło, ale to nic. ^^
OdpowiedzUsuńWyjazd do Manchesteru *.*
No i sto lat Sergi! :D
Pozdraiwam :*
Jordiego to uwielbiam. <3 Dobry przyjaciel z niego, zresztą ugh Thiago! ;d
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
głupi Thiago! Xavi jaki kochany i Jordi <3
OdpowiedzUsuńCiekawe dlaczego, hmmmmm :D
Sto lat dla Sergiego! :)
OdpowiedzUsuńThiago taki niegrzeczny? Oj...! :P
Świetny rozdział!
Czekam na więcej!
Jaki Jordi to świetny przyjaciel :)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :)
Xavi, Jordi...:) kocham ich, sama chciałabym mieć takich przyjaciół. Super rozdział, przyjemnie się czytało, czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuńAri ma wielkie szczęście, że może liczyć na swoją rodzinę oraz przyjaciół. Może i nie poszła na ślub brata z Thiago, ale mogła się pobawić z najlepszym przyjacielem. Ah ten Jordi! W ogóle wstawiłaś piękne gify z nim. Podoba mi się końcówka. Taniec z Xavim. Ja mam troszkę inną wizję tego wydarzenia, ale tutaj widać, jak bardzo piłkarzowi zależy na szczęściu siostrzyczki. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie ciekawa, jak ułoży się współpraca Ari i Thiago. Przypuszczam, że Thiago będzie próbował ją odzyskać...
OdpowiedzUsuńWyjazd na pewno dobrze jej zrobi :)
OdpowiedzUsuńNo i ślub Xaviego <3 A tam mój VV z garniaku *....*
Ciekawe kiedy Xavi dowie się o Ari i Thiago ;d
No i już lubie Blance :)