Barcelona, 2018 r.
Stałam przy kuchennym blacie i zasypywałam dwie kawy, dla siebie i Jordiego. Miałam na sobie swoje szorty i koszulkę, którą pożyczyłam od piłkarza. Nastawiłam czajnik z wodą i oparłam się o szafkę, ziewając.
- Dzień dobry - do kuchni właśnie wkroczył obrońca, mocno się wyciągając. - Matko, mój kręgosłup - skrzywił się od razu i usiadł na krześle.
- A mówiłam, że ja zostanę na kanapie, a ty idziesz do swojego łóżka? To ty nie! - zaśmiałam się.
- Daj spokój, jesteś moim gościem, więc nie było nawet dyskusji - machnął ręką. - Robisz może kawę?
- A no robię - pokiwałam głową.
- Jesteś skarbem - wyszczerzył się. - A co do tej kanapy... To myśląc przyszłościowo, muszę ją wymienić - mruknął i zaczął rozmasowywać sobie kark.
- No tak, w razie kolejnej kłótni z Victorią, gdzieś będziesz musiał spać - zaśmiałam się.
- Jeszcze nawet nie rozmawialiśmy, a ty już nam wróżysz kolejną kłótnie? Fajnie nam życzysz! - oburzył się zabawnie.
- Tobie Jordi, zawsze - pokazałam mu język i wtedy usłyszałam, że woda się gotuje. Odwróciłam się i zalałam wrzątek do kubków. Postawiłam oba na stole i usiadłam na drugim krześle. Alba objął rękami kubek, a ja podparłam głowę na ręce.
- I co teraz? - zapytał cicho, a ja spojrzałam na niego. Jordi był i jest moim przyjacielem. Nie wiedziałam czy dobrze robię, całując go wczoraj... Ale tym mu pomogłam. Byłam już przeszłością. Powiedział, że nic nie poczuł. W pierwszej chwili nie wiedziałam czy powiedział prawdę, czy tylko dlatego bym nie poczuła się niezręcznie. Uwierzyłam mu, bo stwierdził, że musi porozmawiać z Victorią, pogodzić się.
- Zadzwonisz do niej i poprosisz o spotkanie. - odparłam pewnie.
- A jeżeli nie będzie chciała rozmawiać? - mruknął i upił łyk kawy.
- Jeżeli nie spróbujesz to się nie dowiesz - uśmiechnęłam się. - Dobra, Jordi - westchnęłam. - Idę się przebrać - wskazałam na jego koszulkę, którą miałam na sobie. - I wracam do domu, bo znając mojego braciszka to zaraz będzie snuł wyobrażenia o moim ślubie, bo nie wróciłam na noc - zaśmiałam się i cmoknęłam go w policzek, udając się do jego pokoju, gdzie była reszta moich rzeczy. Przebrałam koszulkę, wzięłam torbę i wróciłam do kuchni by dopić swoją kawę.
- Ari, porozmawiam z Vici, jeżeli ty też mi coś obiecasz. - mruknął niepewnie obrońca.
- O co chodzi? Zamieniam się w słuch. - uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na swoim krześle.
- Jeżeli ja mam sobie ułożyć życie, to ty też.
- Chyba nie rozumiem... - spojrzałam na niego pytająco. - Jordi, jeżeli w przyszłości kogoś poznam to być może sobie ułożę to życie. Nie będę przecież szukać kogoś na siłę i zakochiwać się. - wzruszyłam ramionami.
- Tylko, że ty już nie musisz się zakochiwać, Ari - zaśmiał się pod nosem. - Przecież nadal kochasz i oboje wiemy kogo. - powiedział pewnie. - Porozmawiaj z nim. - mruknął, a ja ciągle patrzyłam na przyjaciela i trawiłam to co mówił, czy czasem się nie przesłyszałam.
- Skąd nagle taka postawa co do Thiago? - zapytałam.
- Bo przecież wszyscy nadal się przyjaźnimy - westchnął. - Stało się to co się stało i nic go nie usprawiedliwia, ale minęło sporo czasu, oboje dojrzeliście i wydorośleliście, ale wasze uczucia raczej się nie zmieniły - kręcił głową. - Ostatnio to nawet Rafa was wyklinał, że patrzycie na siebie, a normalnie porozmawiać i wyjaśnić wszystkiego to już sobie nie możecie! - mówił ironicznie. - Daj mu szansę.
- Szansę? - zakpiłam.
- Źle się wysłowiłem... - podrapał się po karku. - Nie żebyście od razu byli ze sobą czy coś, ale porozmawiajcie i przecież możecie się przyjaźnić, bo przebywacie zawsze w tym samym towarzystwie.
- Jordi, nie wiem - spuściłam wzrok i przygryzłam wargę. Z jednej strony miał rację, że powinno to się jakoś uspokoić, bo mamy wspólnych przyjaciół, ale... Z drugiej strony jakoś nie potrafiłam.
Stałam przy kuchennym blacie i zasypywałam dwie kawy, dla siebie i Jordiego. Miałam na sobie swoje szorty i koszulkę, którą pożyczyłam od piłkarza. Nastawiłam czajnik z wodą i oparłam się o szafkę, ziewając.
- Dzień dobry - do kuchni właśnie wkroczył obrońca, mocno się wyciągając. - Matko, mój kręgosłup - skrzywił się od razu i usiadł na krześle.
- A mówiłam, że ja zostanę na kanapie, a ty idziesz do swojego łóżka? To ty nie! - zaśmiałam się.
- Daj spokój, jesteś moim gościem, więc nie było nawet dyskusji - machnął ręką. - Robisz może kawę?
- A no robię - pokiwałam głową.
- Jesteś skarbem - wyszczerzył się. - A co do tej kanapy... To myśląc przyszłościowo, muszę ją wymienić - mruknął i zaczął rozmasowywać sobie kark.
- No tak, w razie kolejnej kłótni z Victorią, gdzieś będziesz musiał spać - zaśmiałam się.
- Jeszcze nawet nie rozmawialiśmy, a ty już nam wróżysz kolejną kłótnie? Fajnie nam życzysz! - oburzył się zabawnie.
- Tobie Jordi, zawsze - pokazałam mu język i wtedy usłyszałam, że woda się gotuje. Odwróciłam się i zalałam wrzątek do kubków. Postawiłam oba na stole i usiadłam na drugim krześle. Alba objął rękami kubek, a ja podparłam głowę na ręce.
- I co teraz? - zapytał cicho, a ja spojrzałam na niego. Jordi był i jest moim przyjacielem. Nie wiedziałam czy dobrze robię, całując go wczoraj... Ale tym mu pomogłam. Byłam już przeszłością. Powiedział, że nic nie poczuł. W pierwszej chwili nie wiedziałam czy powiedział prawdę, czy tylko dlatego bym nie poczuła się niezręcznie. Uwierzyłam mu, bo stwierdził, że musi porozmawiać z Victorią, pogodzić się.
- Zadzwonisz do niej i poprosisz o spotkanie. - odparłam pewnie.
- A jeżeli nie będzie chciała rozmawiać? - mruknął i upił łyk kawy.
- Jeżeli nie spróbujesz to się nie dowiesz - uśmiechnęłam się. - Dobra, Jordi - westchnęłam. - Idę się przebrać - wskazałam na jego koszulkę, którą miałam na sobie. - I wracam do domu, bo znając mojego braciszka to zaraz będzie snuł wyobrażenia o moim ślubie, bo nie wróciłam na noc - zaśmiałam się i cmoknęłam go w policzek, udając się do jego pokoju, gdzie była reszta moich rzeczy. Przebrałam koszulkę, wzięłam torbę i wróciłam do kuchni by dopić swoją kawę.
- Ari, porozmawiam z Vici, jeżeli ty też mi coś obiecasz. - mruknął niepewnie obrońca.
- O co chodzi? Zamieniam się w słuch. - uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na swoim krześle.
- Jeżeli ja mam sobie ułożyć życie, to ty też.
- Chyba nie rozumiem... - spojrzałam na niego pytająco. - Jordi, jeżeli w przyszłości kogoś poznam to być może sobie ułożę to życie. Nie będę przecież szukać kogoś na siłę i zakochiwać się. - wzruszyłam ramionami.
- Tylko, że ty już nie musisz się zakochiwać, Ari - zaśmiał się pod nosem. - Przecież nadal kochasz i oboje wiemy kogo. - powiedział pewnie. - Porozmawiaj z nim. - mruknął, a ja ciągle patrzyłam na przyjaciela i trawiłam to co mówił, czy czasem się nie przesłyszałam.
- Skąd nagle taka postawa co do Thiago? - zapytałam.
- Bo przecież wszyscy nadal się przyjaźnimy - westchnął. - Stało się to co się stało i nic go nie usprawiedliwia, ale minęło sporo czasu, oboje dojrzeliście i wydorośleliście, ale wasze uczucia raczej się nie zmieniły - kręcił głową. - Ostatnio to nawet Rafa was wyklinał, że patrzycie na siebie, a normalnie porozmawiać i wyjaśnić wszystkiego to już sobie nie możecie! - mówił ironicznie. - Daj mu szansę.
- Szansę? - zakpiłam.
- Źle się wysłowiłem... - podrapał się po karku. - Nie żebyście od razu byli ze sobą czy coś, ale porozmawiajcie i przecież możecie się przyjaźnić, bo przebywacie zawsze w tym samym towarzystwie.
- Jordi, nie wiem - spuściłam wzrok i przygryzłam wargę. Z jednej strony miał rację, że powinno to się jakoś uspokoić, bo mamy wspólnych przyjaciół, ale... Z drugiej strony jakoś nie potrafiłam.
Weszłam do domu i położyłam
torbę w korytarzu. Przekroczyłam próg kuchni i rzuciłam krótkie
'cześć' do Xaviego, który siedział przy stole i z kubkiem kawy.
Tradycyjnie musiałam mu ją podkraść i upić kilka łyków.
Czekałam na początek jakiegoś kazania w stylu, że mogłam
zadzwonić i uprzedzić, że nie wrócę, bo w końcu mieszkam w jego
domu i tak dalej, a on po prostu na mnie spojrzał i nie odzywał się
przez chwilę.
- Byłaś u Thiago? - wypalił po chwili, a ja zakrztusiłam się jego kawą. Odstawiłam kubek na stół obok Hernandeza i próbowałam się uspokoić. Najpierw Jordi, a teraz on... Co z nimi?!
- A skąd założenie, że mogłam być właśnie u niego? - zmarszczyłam brew. Nie zaprzeczę, dosyć mocno mnie zaskoczył, bo nie wiem skąd mu się to wzięło. Dlaczego akurat u niego?!
- No nie wiem, ale... - zamyślił się.
- Ale? - patrzyłam ciągle na brata.
- Bo przecież się przyjaźniliście, a teraz tak jakoś... - plątał się jak mały dzieciak. - Bo wróciłaś przedwczoraj w jego bluzie i tak sobie jakoś dziwnie pomyślałem, że może coś pomiędzy wami jest więcej? - mówił. Dobrze braciszku kombinujesz, ale chyba jakieś pięć lat po fakcie... - Ty jesteś sama i on też, więc nie widzę problemu. Gra w mojej drużynie, ale ja to bym akceptował.
- Czy ja dobrze rozumiem, że chcesz nas swatać ze sobą? - spojrzałam na niego i roześmiałam się.
- Dobra, Ari! Zapomnij! Wygłupiłem się - wymachnął rękami. - Więc gdzie byłaś? - uśmiechnął się lekko.
- Byłaś u Thiago? - wypalił po chwili, a ja zakrztusiłam się jego kawą. Odstawiłam kubek na stół obok Hernandeza i próbowałam się uspokoić. Najpierw Jordi, a teraz on... Co z nimi?!
- A skąd założenie, że mogłam być właśnie u niego? - zmarszczyłam brew. Nie zaprzeczę, dosyć mocno mnie zaskoczył, bo nie wiem skąd mu się to wzięło. Dlaczego akurat u niego?!
- No nie wiem, ale... - zamyślił się.
- Ale? - patrzyłam ciągle na brata.
- Bo przecież się przyjaźniliście, a teraz tak jakoś... - plątał się jak mały dzieciak. - Bo wróciłaś przedwczoraj w jego bluzie i tak sobie jakoś dziwnie pomyślałem, że może coś pomiędzy wami jest więcej? - mówił. Dobrze braciszku kombinujesz, ale chyba jakieś pięć lat po fakcie... - Ty jesteś sama i on też, więc nie widzę problemu. Gra w mojej drużynie, ale ja to bym akceptował.
- Czy ja dobrze rozumiem, że chcesz nas swatać ze sobą? - spojrzałam na niego i roześmiałam się.
- Dobra, Ari! Zapomnij! Wygłupiłem się - wymachnął rękami. - Więc gdzie byłaś? - uśmiechnął się lekko.
- Zasiedziałam się
wczoraj po pracy u Jordiego. Nie chciał żebym wracała sama po
nocy, więc zostałam - wzruszyłam ramionami.
- No dobrze, wiesz że wcześniej myślałem, że pomiędzy wami coś będzie? - zaśmiał się i podrapał po brodzie.
- Ty już lepiej nie myśl - zaśmiała się Nuria, która właśnie weszła do kuchni z Ikerem na rękach. Gdy mnie zobaczył, od razu stwierdził żebym to ja go jednak już teraz trzymała. - Tak ci się śpieszy żeby siostrę za mąż wydawać? - uśmiechnęła się, a Xavi pociągnął ją na swoje kolana.
- Nie, że mi się śpieszy, ale no mogłaby już jakoś pomyśleć o ustatkowaniu się, prawda?
- Ja sama zadecyduje kiedy przyjdzie na to pora, a teraz moim jedynym kawalerem jest mój ukochany bratanek - wyszczerzyłam się i ucałowałam policzek malca, a on się zaśmiał.
- Jak to mówią, to pies na kobiety. Rano randkował z panią z tego spożywczaka za rogiem - śmiała się Cunillera.
- Nadrabia za ojca - pokazałam język bratu, a ten tylko spojrzał na mnie błagalnie.
- No dobrze, wiesz że wcześniej myślałem, że pomiędzy wami coś będzie? - zaśmiał się i podrapał po brodzie.
- Ty już lepiej nie myśl - zaśmiała się Nuria, która właśnie weszła do kuchni z Ikerem na rękach. Gdy mnie zobaczył, od razu stwierdził żebym to ja go jednak już teraz trzymała. - Tak ci się śpieszy żeby siostrę za mąż wydawać? - uśmiechnęła się, a Xavi pociągnął ją na swoje kolana.
- Nie, że mi się śpieszy, ale no mogłaby już jakoś pomyśleć o ustatkowaniu się, prawda?
- Ja sama zadecyduje kiedy przyjdzie na to pora, a teraz moim jedynym kawalerem jest mój ukochany bratanek - wyszczerzyłam się i ucałowałam policzek malca, a on się zaśmiał.
- Jak to mówią, to pies na kobiety. Rano randkował z panią z tego spożywczaka za rogiem - śmiała się Cunillera.
- Nadrabia za ojca - pokazałam język bratu, a ten tylko spojrzał na mnie błagalnie.
Siedziałam na ławce w
parku z zadowoloną miną i poprzez okulary przeciwsłoneczne
patrzyłam się w bezchmurne niebo. Wszystko było tak jak miało
być. Jordi wyjaśnił sobie wszystko z Victorią i jest już
pomiędzy nimi dobrze. Blanca z Isco wyjechali już z Katalonii,
razem i bardzo szczęśliwi. Chłopak przejął się tak tym
wszystkim, że już podobno wymyślił dwie opcje, jak będzie miało
na imię ich dziecko. Jeżeli będzie to dziewczynka - Valeria, a
chłopiec - Cesar. Blanca się z niego naśmiewa, że pewnie jak
tylko znajdą się w jego mieszkaniu w Madrycie, on zacznie planować
wygląd pokoiku dla dziecka.
Marc to już chyba świata nie widzi poza Dulce. Czyli to był bardzo dobry krok, że wtedy zabrałam ją na tą imprezę! Dzięki temu leniuchują sobie od przedwczoraj na Mallorce, bo w końcu są wakacje!
Siedziałam tak sobie i rozmyślałam o nich wszystkich, kiedy zorientowałam się, że ktoś siada obok mnie. Zdjęłam okulary i spojrzałam na tego kogoś... Thiago! Tylko co on tu robił?
- Cześć - odezwał się pierwszy.
- Cześć - mruknęłam cicho.
- Ładna pogoda - powiedział jakby zakłopotany. No tak... Nie wiesz co powiedzieć? Zacznij nawijać o pogodzie... Nie odezwałam się. - Możemy pogadać? - spojrzał na mnie.
- Naprawdę, Thiago... - przewróciłam oczami. - O czym niby chcesz rozmawiać?
Marc to już chyba świata nie widzi poza Dulce. Czyli to był bardzo dobry krok, że wtedy zabrałam ją na tą imprezę! Dzięki temu leniuchują sobie od przedwczoraj na Mallorce, bo w końcu są wakacje!
Siedziałam tak sobie i rozmyślałam o nich wszystkich, kiedy zorientowałam się, że ktoś siada obok mnie. Zdjęłam okulary i spojrzałam na tego kogoś... Thiago! Tylko co on tu robił?
- Cześć - odezwał się pierwszy.
- Cześć - mruknęłam cicho.
- Ładna pogoda - powiedział jakby zakłopotany. No tak... Nie wiesz co powiedzieć? Zacznij nawijać o pogodzie... Nie odezwałam się. - Możemy pogadać? - spojrzał na mnie.
- Naprawdę, Thiago... - przewróciłam oczami. - O czym niby chcesz rozmawiać?
- O nas - odpowiedział.
- O nas? - zakpiłam.
- Thiago, nie ma NAS - zaakcentowałam. - I bardzo dobrze wiesz
dlaczego - warknęłam i wstałam, ruszyłam przed siebie. Dogonił
mnie i złapał za nadgarstek, odwrócił mnie do siebie.
- Posłuchaj, może ci się
to wydawać niemożliwe, ale ja też czuję! - mówił, patrząc mi w
oczy. - Nie chcę żeby tak to wszystko wyglądało, Ari!
- Nie obchodzi mnie to -
udawałam twardą, a wcale tak nie było. Chciało mi się ryczeć.
- Nie kłam - pokręcił
głową. - Przepraszam - szepnął, a ja zmarszczyłam brew. - Nie
powinienem tak robić. Przepraszam cię, Ariadna. Nie chciałem żeby
tak wyszło. Chciałem skończyć to co było pomiędzy mną i Julią,
ale to było trudne, a później mnie zaskoczyła wcześniejszym
przyjazdem.
- No to trochę ci nie
wyszło - zauważyłam. - Bo pojechała z tobą do Monachium.
- A wiesz dlaczego wróciła
po miesiącu? - zapytał poważnie. - Bo powiedziałem jej o tobie.
Nie potrafiłem tego ukrywać, bo cię kocham. Nadal cię kocham. Nie
chciałem okłamywać samego siebie. - powiedział, co mnie
zaskoczyło, bo stałam i bez wyrazu na niego patrzyłam. -
Powinienem ci o tym powiedzieć już wtedy, gdy usłyszałem, że
mnie kochasz. Stchórzyłem, rozumiesz?
- Szkoda, że wtedy nie
byłeś ze mną taki szczery. - powiedziałam łamiącym się głosem
i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku. - I tak, masz rację...
Jesteś tchórzem i skończonym dupkiem! - poczułam jak pod
powiekami zbierają mi się łzy.
- Wiem o tym - spojrzał
na mnie smutno. - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym to naprawić.
- Idiota - rzuciłam w
jego stronę, powstrzymując łzy. - Kretyn i dupek!
- Rozumiem cię doskonale
- mówił z pokerową miną. - Coś jeszcze? - patrzył na mnie, a
ja odwróciłam wzrok i chciałam odejść, ale...
- Tak, jeszcze coś -
zacisnęłam zęby i z całej swojej siły uderzyłam go z otwartej
dłoni w policzek. Zareagował spokojnie, odwrócił twarz i
przymknął powieki. W jednym momencie zrobiło mi się go szkoda i
zbliżyłam się do niego. Położyłam delikatnie dłoń na
policzku, po którym przed chwilą dostał i lekko przygryzłam
wargę. Spojrzał na mnie niczym mały szczeniak, a ja wspięłam się
na palcach i złączyłam nasze wargi. Teraz uświadomiłam sobie jak
cholernie za nimi tęskniłam... Tęskniłam za nim, tęskniłam za
jego dłońmi, które właśnie ułożył na mojej talii, za
językiem, który zawsze delikatnie pieścił moje podniebienie.
Trwaliśmy tak przez chwilę, a ja czułam się jak w jakiejś dennej
komedii romantycznej i brakowało tylko żeby lunął deszcz!
Oderwałam się po chwili od niego i oboje zaczęliśmy łapać
oddech. Był zaskoczony tym co zrobiłam, ale chyba ja też. I chyba
tego pożałowałam, bo zmieszałam się i zrobiłam dwa kroki do
tyłu. Żadne z nas się nie odezwało. Ułożyłam sobie dłonie na
ramionach i lekko przygarbiona ruszyłam w stronę wyjścia z parku,
a po policzku spływała mi pojedyncza łza. Nie wiedziałam co mam
teraz myśleć, robić... Alba miał rację, ja nadal go kochałam...
To był wieczór tego samego
dnia. Iker już dawno spał, bo wymęczyłam go popołudniu na placu
zabaw. Na jednej kanapie siedziała Nuria przytulona do mojego brata,
a ja rozłożyłam się na drugiej. W telewizji akurat leciała
szósta część "Szybkich i Wściekłych", film z serii,
która chyba nigdy mi się nie znudzi, chociaż znam już ją na
pamięć. To był praktycznie początek filmu, a mi już ktoś zaczął
przeszkadzać. Usłyszałam dźwięk swojej komórki, informujący
mnie, że właśnie dostałam SMS. Westchnęłam i wyjęłam telefon
z kieszeni. Od Thiago. Otworzyłam ją. Możemy porozmawiać?
- napisał, a ja wtedy dziwnie się poczułam. Chciał jeszcze
rozmawiać...
- Wszystko w porządku? -
zapytał mój brat, a ja wtedy zorientowałam się, że wpatrywałam
się z ten ekran już chwilę, bez żadnej zewnętrznej reakcji.
- Tak, tak - pokiwałam
głową i otworzyłam okienko odpowiedzi. Przygryzłam dolną wargę
i westchnęłam. Odpisałam, że się zgadzam i położyłam telefon
na swoim brzuchu, wbijając wzrok w telewizor. Po chwili przyszła
kolejna odpowiedź. Za dwie minuty będę pod domem Xaviego. -
przeczytałam i odłożyłam telefon. Dopiero po chwili to do mnie
doszło. Zerwałam się i wybiegłam na górę, by wziąć jakąś
bluzę, a Xavi z Nurią, zdziwieni ciągle mnie obserwowali. Wpadłam
do pokoju i rozejrzałam się za jakimś okryciem. Na krześle, przy
biurku wisiała przewieszona bluza Thiago, która nadal u mnie była.
Położyłam dłoń na niej i wpatrywałam się w nią chwilę.
Ubrałam ją, bo na zewnątrz nie było za ciepło, a i tak miałam
mu ją oddać. Jak na złość nadal nim pachniała. Zbiegłam na dół
po schodach i zaczęłam ubierać swoje adidasy w przedpokoju.
- Wychodzisz gdzieś? -
usłyszałam głos Xaviera.
- Zostaw ją - skarciła
go Nuria. - Umówiła się pewnie z jakimś Romeo - zaśmiała się.
- Dobra, dobra -
pokręciłam głową. - Za niedługo powinnam być. - dorzuciłam i
wyszłam z domu.
Wtuliłam się bardziej w
dres piłkarza i szłam do furtki. Wyszłam na chodnik przed domem i
wtedy właśnie podszedł Alcantara, zdejmując z głowy kaptur.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i patrzyłam wyczekująco na
niego.
- Chciałeś rozmawiać -
mruknęłam.
- Może się przejdziemy?
- zaproponował, a ja po chwili skinęłam głową. Szliśmy w ciszy
ramię w ramię, wolnym krokiem.
- Thiago... - zaczęłam w
pewnym momencie.
- Ari, ja nie odpuszczę -
zatrzymał się, a ja spojrzałam na niego. - Kocham cię, rozumiesz?
I obiecuję ci, że już nigdy cię nie okłamię ani nic przed tobą
nie ukryję. Jesteś dla mnie najważniejsza i chcę żebyś
wiedziała, że nadal tak jest. Nigdy nie mogłam przestać myśleć
o tobie, o twoich oczach, ustach... - niepewnie uniósł dłoń i
odgarnął kosmyk włosów z mojego policzka. - Mówią, że nie ma
ideałów, ale ja właśnie swój znalazłem i ty nim jesteś. -
uśmiechnął się lekko, a ja czułam, że z sekundy na sekundę
coraz bardziej się rozklejam. Zacisnęłam pięść i zrobiłam krok
do Thiago. Przygryzłam wargę, mając już łzy w oczach.
- Nienawidzę cię -
załkałam i uderzyłam go lekko w pierś, a on wyciągnął ramiona
i mocno mnie przytulił, ja nadal płakałam. - Nienawidzę cię za
wszystko - wydukałam, płacząc, a on po prostu gładził mnie po
plecach, co o dziwo mnie uspokajało. Po chwili umiarkowałam już
oddech i przyłożyłam głowę do jego lewej piersi, wsłuchując
się w rytm bicia serca Thiago. Musiałam przyznać, że cholernie
dobrze mi było w jego ramionach, tak bezpiecznie i błogo. -
Thiago... - szepnęłam po chwili.
- Tak, wiem. Nienawidzisz
mnie – odparł cicho, nadal głaszcząc moje plecy poprzez materiał
swojej bluzy, którą miałam na sobie.
- Nie - pokręciłam głowę
i podniosłam ją, patrząc mu prosto w oczy. - Kocham cię -
powiedziałam cicho i zobaczyłam lekki zarys uśmiechu na jego
ustach. Oparł swoje czoło o moje i szerzej się uśmiechnął, a ja
wtedy już odpowiedziałam tym samym. To nie tak, że o wszystkim
zapomniałam i będzie już pięknie i cudownie. Nie. Ponownie
wyznając mu miłość, nie zapomniałam tego co mi zrobił lecz
wybaczyłam. Kochałam tego głupka i nic na to nie mogłam poradzić,
nie mogłam się z tego wyleczyć pomimo upływu pięciu lat.
- Ubrałaś moja bluzę.
Wiesz, że ślicznie ci w niej? - zaśmiał się.
- Ubrałam ją, bo wciąż
pachnie tobą - uśmiechnęłam się zawadiacko. Poczułam jak mnie
unosi do góry, automatycznie pisnęłam i kurczowo złapałam się
jego ramion. - Wariat - zaśmiałam się cicho i delikatnie musnęłam
jego usta, a on zamruczał. Znów się zaśmiałam i dotknęłam
czubkiem swojego nosa do jego. - Powiedziałam bratu, że niedługo
wrócę - uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam go po policzku,
a on odstawił mnie na chodnik i skradł szybkiego całusa.
- Jeżeli musisz -
westchnął teatralnie.
- Możesz mnie odprowadzić
- odparłam.
- Z wielką chęcią -
złapał moją dłoń, a mnie się chyba to coraz bardziej podobało.
Szliśmy razem, trzymając za ręce, co chwila na siebie zerkając i uśmiechając
się. Zatrzymaliśmy się przed samą furką. Alcantara się
uśmiechnął i wpił się w moje usta.
- Dobranoc - uśmiechnęłam
się do niego.
- Miłych snów.
- Może ci się przyśnię
- pokazałam mu język i już miałam wejść na posesję brata,
kiedy Thiago złapał mnie w pasie i przysunął do siebie, znów
całując.
- Zawsze mi się śnisz -
wyszeptał, a mnie aż przeszedł przyjemny dreszcz.
- Powinnam ci chyba oddać
bluzę - zauważyłam i zaczęłam rozsuwać zamek, a ten mi
przerwał.
- Jest twoja - skinął
głową.
- Dziękuję. Do
zobaczenia - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
Przeszłam przez furtkę i po chwili wchodziłam już do domu, a
lekki uśmiech nie schodził mi z twarzy. Na parterze nigdzie się
nie świeciło, myślałam że Nuria z Xavim już poszli do siebie, a
kiedy przechodziłam obok wejścia do salonu, usłyszałam
odkaszlnięcie. Zatrzymałam się zdziwiona i dopiero teraz
zauważyłam, że przy oknie ciągle stał mój brat! Patrzył na
mnie i po chwili uniósł wyciągnięty kciuk do góry.
- Miałem nosa co do tego
- zaśmiał się, dumny z siebie, a ja tylko przewróciłam oczami i
ruszyłam po schodach na piętro. Pokręciłam głową i weszłam do
swojego pokoju, położyłam się na łóżku i wtedy na mój telefon
znów przyszedł SMS. Thiago: Już się stęskniłem.
***
#AnimsIniesta
Najpierw a propo gifu: Biedny Andreas i Anna ;( Współczuje im jak nie wiem co..
OdpowiedzUsuńCo do notki to jak zwykle genialna :D
No i Thiago i Ari wreszcie się pogodzili! W dodatku w pięknym stylu *..*
No i Xavi, jak na mądrego brata przystało, zaakceptował ich ;)
Wszystko pięknie, ładnie i w ogóle, ale wiem, że ty im jeszcze sporo tam namieszasz :D
W końcu są razem! Rozdział bomba, długo na niego czekałam. Dobrze,że Ari wybaczyła Thiago. A Xavi niczemu świadomy o ich przyszłości. Coś mi się wydaje,że wyjdzie na jaw wszystko i Xavito się dowie. :D - cule96
OdpowiedzUsuńSłodko jest! Tak na serio słodko i romantycznie. Miałam nadzieję, że jednak Jordi coś poczuje, ale jednak jego serce bije do jakieś tam Vicki. Mówi się, że nie powinno się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, ale również trzeba wybaczać. Thiago jest bardzo wiarygodny. Jednak to tylko facet. Żeby Ari nie cierpiała przez niego kolejny raz. Xavi tym razem by nie odpuścił. Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam ! Thiago i Ari razem ♥ nawet Xavi był zadowolony to już coś. Mam nadzieje że Ari już nie będzie przez niego cierpieć
OdpowiedzUsuńJej! Wreszcie się układa! Jak słodko *.*
OdpowiedzUsuńXavi zadowolony braciszek. No nie mogę normalnie :D
Czekam na następny! Pozdrawiam :*
Ojeeej, cieszę się, że wszystko się tak dobrze zaczęło układać <3
OdpowiedzUsuńCo do Andresa... tak bardzo mu współczuję, nie wyobrażam sobie bólu, który czują. Czekam na kolejny ;*
Awwww! >*.*
OdpowiedzUsuńRozbroiłaś mnie tym rozdziałem! *.*.*.*
Thiago tu jest taki sweeeeeeeeet! :*
Czekam na więcej!
Baaardzo mi się podoba, zadowolony Xavi, szczęśliwa Aria i cudowny Thiago, sam urok i radość :)
OdpowiedzUsuńJeju, nareszcie <3 Naprawdę nie mogłam się doczekać, to taki cudowny prezent na urodziny ^^ Xavi taki zadowolony :3
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na więcej :d
Świetny rozdział <3 bardzo współczuje Inieście i jego rodzinie straty #AnimsIniesta
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że Aria zdecydowała się dać drugą szansę Thiago. Mam nadzieję, że im się ułoży :)
OdpowiedzUsuń