poniedziałek, 17 marca 2014

trece: la boda

Barcelona, 2018 r.
 Wstałam z szerokim uśmiechem na ustach. Tak po prostu. Wzięłam prysznic i się przebrałam. Zeszłam na dół, kierując się od razu do kuchni, gdzie zastałam resztę domowników. Siedzieli przy stole, na którym było już gotowe śniadanie.
   - Cześć - uśmiechnęłam się do nich ucałowałam w policzek Ikera, Nurię i na końcu mojego brata, obok którego było miejsce z wolnym talerzykiem i kubkiem na poranną kawę.
   - A co ty taka od rana uradowana, co? - zaśmiała się Nuria i wytarła buźkę swojego synka, która była cała w owsiance.
   - Bo wczoraj spotkała się ze swoim Romeo - zaśmiał się Xavi pod nosem, a ja szturchnęłam go łokciem w żebro i nalałam sobie kawy do kubka.
   - To faktycznie dlatego tak wczoraj wyleciała? - śmiała się moja bratowa.
   - Wyszłam tylko porozmawiać! - obruszyłam się.
   - Tak to się teraz nazywa? - wyszczerzył się mężczyzna, a ja miałam ochotę go uderzyć, serio!
   - Ej, no! Jednak jesteś typowym starszym bratem! - pokręciłam głową. - Będę się zaraz zbierać, bo umówiłam się z dziewczynami. Maite ma iść na przymiarkę sukni. - powiedziałam, po czym wzięłam się za smarowanie kromki chleba białym serkiem.
   - No fakt, bo to już niedługo - pokiwała Nuria. - Teraz polecicie każda po kolei, zobaczycie - zaśmiała się Hiszpanka.
   - Jak na razie to i Tello i Montoyę i jeszcze Isco, ale z ich ślubem jeszcze nic nie wiadomo przycisnęła akcja z brzuszkiem - zaśmiałam się i upiłam trochę kawy.
   - Ciebie może też przyciśnie kiedyś - nagle usłyszeliśmy głos naszego najstarszego brata, który przekroczył próg kuchni. - O, jak ja zawsze fajnie trafiam! Śniadanko! - Alex klasnął w dłonie, a wtedy Xavi wstał i przywitał się z nim z uśmiechem na ustach.
   - A co ty tu robisz? - zaśmiał się, ale nagle spoważniał. - I wiesz, puka się jak wchodzi się do czyjegoś domu. - powiedział na żarty, bo przecież dobra znaliśmy nawyki Alexa.
   - No tak, ty to dla mnie gówniarz jesteś i mógłbyś mi po zapałki do kiosku latać, a tu mnie jeszcze upomina - śmiał się. Przywitał się ze mną, później z Nurią i na końcu z naszym bratankiem. - Jestem, bo znudziła mi się paplanina naszej kochanej mamy, że na stare lata też można sobie kogoś znaleźć - wzruszył ramionami. - Wziąłem sobie wolne w pracy i postanowiłem odwiedzić rodzinkę w Barcelonie - wyszczerzył się.
   - Bo mama ma rację, ale i tak na ciebie nic już nie znajdzie. Zawziąłeś się - Xavi dostawił krzesło do stołu, czysty talerz i kubek, zapraszając Alexa do stołu.
   - No dokładnie! Mnie tam do szczęścia nie jest kobieta potrzebna, a jak się chce coś... - przerwał, bo napotkał karcące spojrzenie Nurii, która po chwili wskazała na swojego trzyletniego synka. - No co? I tak na razie nie rozumie - zaśmiał się. - Aria, a ty? - spojrzał na mnie. - Kiedy poznamy twego księcia z bajki? Bo mama o tym też czasem wspomina.
   - Nie ma żadnego księcia z bajki - mruknęłam znudzona.
   - Jak to nie? To z kim się wczoraj całowałaś pod bramką? - wypalił specjalnie Xavi, Nuria zaśmiała się pod nosem, Alex zakrztusił się kawą, Ikerowi upadła akurat łyżeczka na podłogę, a ja z tego wszystkiego strzeliłam buraka!
   - Ty, to dobra jest - wyszczerzył się najstarszy.
   - Wiecie co? - jęknęłam. - Czuję się jakbym nie miała tych swoich dwudziestu sześciu, a sześć lat, siedzę przy stole i słucham dogryzek starszych braci... Tylko Oscara brakuje! - pokręciłam głową i dopiłam swoją kawę. - Idę, bo spóźnię się na to spotkanie z dziewczynami! - ucałowałam każdego kolejno w policzek.
   - To ty Xavi chyba okularów potrzebujesz, to w końcu była wczoraj księżniczka czy książę? - wyszczerzył się Alex, a ja tylko uderzyłam się w czoło i pokręciłam głową, pytając za jakie grzechy los obdarował mnie takim rodzeństwem? No chociaż Xavi chyba z całej trójki chłopaków był najnormalniejszy! Ubrałam buty i zabrałam swoją torbę. Włożyłam słuchawki do uszu i wyszłam z domu, kierując się w stronę centrum.
  Kuzynka Maite miała swój salon sukien ślubnych, gdzie na dodatek na miejscu szyli je na zamówienie. Otwierany był później, ale dziewczyna dla kuzynki przyszła wcześniej by ta przymierzyła swoją sukienkę ślubną.
 Przez całą drogę myślałam o wczorajszym wieczorze. O Thiago, o sobie, o nas... Nie wiedziałam czy dobrze robię, ale zawsze wpajano mi, a w szczególności robił to Xavi, że każdy zasługuje na drugą szansę... I Thiago właśnie taką dostał. W jednej chwili jakby zapragnęłam mu ją dać i spróbować znów być szczęśliwa.
  Gdy tylko dotarłam pod salon, akurat obok parkowała swój samochód Lorena. Zaczekałam na nią i razem weszłyśmy do środka, a tam przywitałyśmy się już z Niną, kuzynką Dominguez, obecną Dulce, której obecność nas nieźle zaskoczyła, bo przecież miała być nadal z Marciem na wakacjach!
   - Wróciliśmy nad ranem, więc stwierdziłam, że nie opuszczę takiego wydarzenia jak przymiarka sukni ślubnej przez Maite - wyszczerzyła się.
   - No, ale dlaczego wcześniej wróciliście? - Lorena zmarszczyła brew.
   - Wyobraźcie sobie, że wczoraj popołudniu zadzwonił bliźniak Marca, stękał, że miał wypadek i jest w szpitalu. Oboje się przestraszyliśmy i jednogłośnie stwierdziliśmy, że wracamy. Na miejscu Marc zadzwonił do swoich rodziców i pyta co z Ericiem, a tu się okazuje, że tamten już od razu był w domu, z jedynie skręconą kostką, a dlatego, że zleciał z kilku szczebli drabiny. W tamtym momencie myślałam, że Marc się tam przeteleportuje i przyłoży Ericowi - dokończyła się Cunillera, a my wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem i wtedy zza jednych z drzwi wyszła Maite w długiej, białej sukience z gorsetem zdobionym maleńkimi, przeźroczystymi kamyczkami i prostą suknią, sięgającą do samej ziemi.
   - Wow - zawołałam z wrażenia. - Wyglądasz w niej prześlicznie! - wyszczerzyłam się.
   - Chyba zaczynam ci zazdrościć - westchnęła Dulce.
   - No to Bartre za fraki i pod ołtarz - zaśmiała się Lopez.
   - Z nim to raczej nie byłoby problemu, bo jest w ciebie zapatrzony - dorzuciła przyszła panna młoda.
   - To czyli na następny ślub idziemy do Bartry i Dulce? - wyszczerzyłam się. - Jestem za!
   - Hola, hola! - zaśmiała się dziewczyna. - Ja tu jestem i nic nie wiem jak na razie o swoim ślubie!
   - Ale to co do sukienki to wiesz gdzie się zgłosić - Nina puściła do niej oczko. - A tak właściwie - zamyśliła się. - Dziewczyny, jeżeli chcecie to też możecie przymierzyć sobie suknie, co? Jest jeszcze sporo do otwarcia to możemy się pobawić - zaśmiała się.
   - O właśnie! To świetny pomysł! - Maite klasnęła w dłonie. - Wybieracie i wskakujecie w sukienki! Wszystkie sobie chwilę w nich poparadujemy!
   - No dobra, ale ja już raz taką na sobie miałam - uśmiechnęła się Lorena.
   - A to nie szkodzi, możesz ubrać jeszcze raz i przypomnieć sobie jak to jest - powiedziała Nina i pociągnęła nas za sobą na zaplecze. 

   Z pomieszczenia wyszłam ostatnia, tuż za Loreną. We trzy stanęłyśmy w rzędzie bok Maite, która na nas cierpliwie czekała. Każda z nas miała inną sukienkę; Maite swoją, a Lorena miała bogato zdobioną, z maleńkimi bufkami i szerokim rondem spódnicy. Wyglądała troszeczkę jak z innej epoki, no ale to miała być przecież tylko zabawa, bo stwierdziła, że w takiej nigdy by nie stanęła przed ołtarzem. Dulce miała całkowicie prostą, ale prześliczną. Moja miała prostą górę na szerokich ramiączkach i szerszą spódnicę, chociaż nie aż tak jak w sukience Lopez. Chciałyśmy namówić też Ninę do przebrania się, ale wybroniła się faktem, że nie zdążyłaby się przebrać z powrotem przed otwarciem.
   - To która następna? Dulce czy Ariadna? - zaśmiała się Lorena.
   - Blanca! - powiedziałyśmy równo z Cunillerą po czym wybuchnęłyśmy we dwie śmiechem.
   - Tak, wystawiajcie nieobecną - odparła Maite. - Chociaż macie rację - wyszczerzyła się po chwili.
   - No chyba, że zdecydują się nie żenić - zauważyła Dulce.
   - Poznałam jej rodziców, bez ślubu się nie obejdzie - pokręciłam głową, cicho się śmiejąc i wtedy usłyszałyśmy dzwoneczek, który informował, że ktoś wchodzi do sklepu. Jak na zawołanie, wszystkie spojrzałyśmy w tamtym kierunku. Przed nami pojawiło się trzech mężczyzn.
   - Witam drogie panie - wyszczerzył się Bartra. - Ale to w końcu, która pani wychodzi za mąż? - zażartował.
   - Wszystkie cztery, a co? Nie pasuje coś? - zachichotała Dulce, a on szybko podbiegł do niej i objął ramieniem.
   - Ale wiesz, kochana - wyszczerzył się. - Potrzebujesz do tego pana młodego - cmoknął ją w policzek.
   - Myślę, że jakiś się kiedyś znajdzie - pokazała mu język, a ten się zaśmiał.
   - A gdzie zgubiliście Martina? Kupiliście z nim ten garnitur? - zaciekawiła się Maite.
   - Tak, tak - pokiwał głową Rafael, po woli się do nas zbliżając. - Wszystko kupione, a Tello go pilnuje w samochodzie, bo w końcu jak to mówią, miałby pecha gdyby zobaczył Maite w sukience przed ślubem, nie? - zaśmiał się, a ja wtedy spojrzałam na trzeciego, który był tuż za swoim młodszym bratem. Uśmiechnęłam się lekko do niego, a on tak jak zamierzał, stanął za mną i objął mnie delikatnie w pasie.
   - Wyglądasz cudownie, wiesz? - szepnął mi do ucha po czym oparł swoją głowę na moim ramieniu, a ja skradłam mu szybkiego całusa. Spojrzałam w lustro. Byliśmy tam my, razem. Thiago też wtedy patrzył w tym kierunku z lekkim uśmiechem. Usłyszeliśmy odchrząknięcie młodszego Alcantary i dopiero wtedy zorientowałam się, że nie byliśmy tu przecież sami, tylko wśród naszych przyjaciół, którzy nie wiedzieli o naszej wczorajszej rozmowie.
   - Tak, że ten... - mruknął zdezorientowany Rafa. - Braciszku, ja o czymś czasem aby nie wiem? - przymrużył powieki. - Chociaż... E tam, ważne że zakład wygrałem! - machnął ręką.
   - Jaki zakład? - zdziwiłam się i najpierw spojrzałam na Rafinhę, a później na Thiago.
   - Ja nic nie wiem - bronił się pomocnik. - Właśnie Rafa, jaki zakład? - wszyscy spojrzeli na niego.
   - A takie tam... - wyszczerzył się. - Założyłem się z ojcem, że zejdziecie się jeszcze przed ślubem Martina i Maite, on obstawiał dłuższy okres czasu - śmiał się, a ja znów spojrzałam na starszego, bo nie miałam pojęcia, że Mazinho wiedział o nas.
   - Potem porozmawiamy - szepnął i pocałował mnie w czoło.
   - Ale tak szczerze, gdyby chłopaki nam później nie powiedzieli o was to bym nie uwierzyła, że byliście kiedyś razem - uśmiechnęła się Dominguez.
   - Thiago narozrabiał, ale to chyba dobrze, że się zeszliście z powrotem - dopowiedziała Lorena.
   - W końcu na legalu będę do niej mógł mówić 'bratowa' - Rafa poruszył brwiami.
   - Dobra, dobra - uśmiechnęła się Lorena. - Chodźmy się już może przebrać - wskazała na drzwi do pomieszczenia, gdzie były nasze ubrania. Skierowałyśmy się tam we czwórkę, ale Thiago nie chciał puścić mojej dłoni. Zaśmiałam się jedynie pod nosem i spojrzałam na niego, a ten dopiero wtedy puścił. Weszłam za dziewczynami i zaczęłam się przebierać. 
   - Opowiadaj wszystko, co i jak! - wyszczerzyła się od razu Dulce. - Przecież gdy was ostatnio razem widziałam to tak jakby on dla ciebie nie istniał - dorzuciła przejęta. 
   - Ale wczoraj wieczorem się z nim spotkałam - uśmiechnęłam się lekko. 
   - I? - ciągnęła Maite. 
   - Zaczął mnie przepraszać, a ja go wyzywać od idiotów i dupków oraz mówić, że go nienawidzę - śmiałam się. - A późnej tak się potoczyło, że postanowiłam mu wybaczyć - powiedziałam ciszej. - Nadal go kocham - uśmiechnęłam się. 
   - Jesteście przykładem, że na tym świecie istnieje taka miłość, która przetrwa wiele - zauważyła Lorena. 
   - Ale to dobrze - dodała Maite. - Przynajmniej nie będziecie sobie skakać do gardeł na naszym ślubie, ale wręcz przeciwnie - pokazała mi język, a my się zaczęłyśmy się śmiać. 
   
    Gdy wyszliśmy ze sklepu każdy się rozjechał w swoją stronę, a Thiago odwiózł mnie do domu, na moją prośbę. Z chęcią spędziłabym resztę dnia z nim, tak jak proponował, ale jednak musiałam wrócić, bo w końcu Alex przyjechał do nas w odwiedziny, a poza tym muszę popilnować czy Xavi wytrzyma z naszym starszym braciszkiem, który już od rana, jak było widać, miał za dobry humorek.
  Alcantara zaparkował samochód pod domem Xaviego i kazał mi poczekać, a sam wysiał i okrążył auto. Otworzył mi drzwi i podał ręką, pomagając mi wysiąść. Oparł się o maskę i przyciągnął mnie do siebie, obejmując w pasie. 
   - Dziękuję - uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta. 
   - Chciałbym żeby już tak było zawsze - rozmarzył się, a ja cicho zaśmiałam. 
   - A tak właściwie... - przypomniałam sobie. Uniosłam lekko głowę i spojrzałam na Thiago. - Nie wiedziałam, ze twój ojciec wiedział o nas. 
   - Bo to było tak, że mój ukochany braciszek na samym początku wyśpiewał wszyściutko ojcu, a ten to nawet się ucieszył, bo zawsze jako jedyny jakoś nie trawił Julii, czego nikt nie rozumiał - wzruszył ramionami. 
   - To teraz wiem dlaczego mi się tak przyglądał wtedy przed twoją prezentacją na Camp Nou - objęłam rękami jego szyję, bawiąc się palcami jego włosami. 
   - Potem stwierdził, że jestem kretynem, bo cię skrzywdziłem - zaśmiał się. 
   - Bo jesteś - pokazałam mu język, a ten wtedy zaczął mnie całować. Wtedy usłyszałam okrzyk radości, który należał do mojego bratanka. Odwróciłam głowę i zobaczyłam swoich braci, bratową oraz Ikera, którzy wracali ze spaceru. Poczułam, że się czerwienię i zrobiłam krok w tył od Brazylijczyka lekko zmieszana, a wyszczerzeni Xavi z Alexem tak po prostu przywitali się z Thiago, a Nuria puściła do mnie dyskretnie oczko. 

***
 Piękna wczorajsza wygrana Barcelony ^^

8 komentarzy:

  1. Aria, Thiago i suknia ślubna - to mi się podoba coraz bardziej :) A wczorajsza wygrana to było po prostu cudo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewia w sukniach ♥ A Xavi i Alex to wredni bracia ! Nie dadzą biednej Ari spokoju :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww *_____*
    Jejku, jak uroczo no! A Ari współczuję braci, haha. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygrana cudowna! <3
    Taki słodki rozdział, że sie rozpływam *..*
    Weź już zostaw Thiago i Ari w spokoju :p Niech bedą szczęśliwi :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, uloco!!!! *.*
    Chcę więcej!
    A Thiago to taki słooooodki kretyn! :*
    Kocham go! :)
    Do następnej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aria i Thiago to najcudowniejsza para, życzę im już tylko szczęścia i radości, ale razem:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowość http://nosotros.blog.pl/2014/03/19/18-esta-cancion-es-para-ti-con-mucho-amor/ liczę, że Ci się spodoba:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na serio genialny rozdział! Zazdroszczę dziewczynom przymiarki sukien ślubnych. Pomimo, że daleko mi do ślubu to tez chętnie bym przymierzyła taką kreację. Końcówka świetna! Bracia wyśmiewali się z Ari jeszcze przy śniadaniu, a co dopiero teraz będzie. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń