Barcelona, 2018 r.
Gdy rano Xavi pojechał na
większe zakupy, zabrałam się razem z nim. Pomogłam mu, a później
poprosiłam, by mnie gdzieś podrzucił. Zgodził się, a ja podałam
mu adres.
- To tu? - zapytał lekko
zdziwiony, gdy zaparkował pod ślicznym domkiem, za którym
rozpościerał się morze. Był niski, ale duży. Z zewnątrz nie
widać było jakby miało być tam jeszcze piętro. Byłam tu dwa
razy. Pierwszy, gdy przywiózł mnie tu Thiago i drugi zaraz na
następny dzień. Wtedy przez moje roztargnienie zapomniałam
telefonu i musiałam się wracać.
- Tak, to tu - zaśmiałam
się cicho. - Dziękuję - cmoknęłam brata w policzek.
- Muszę przyznać, że
ładnie tu - popatrzył jeszcze przez szybę.
- Masz całkowitą rację,
braciszku - uśmiechnęłam się. - Przyjadę później z Thiago -
skinęłam głową. Wysiadłam z samochodu i pomachałam, gdy
odjeżdżał. Miałam swoje klucze, które podarował mi Thiago. Miał
nadzieję, że zgodzę się tu z nim zamieszkać. Otworzyłam sobie
furtkę i przeszłam chodniczkiem. Drzwi do domu były zamknięte,
ale samochód stał na podjeździe, więc musiał być domu. Pewnie
jeszcze spał. Sama sobie otworzyłam i weszłam do środka. Wyjęłam
z torby mały pakunek ze świeżym pieczywem i położyłam go na
komodzie, a obok torbę i klucze. Po cichu skierowałam się na górę.
Drzwi do sypialni były uchylone, więc je tylko lekko pchnęłam.
Tak jak się spodziewałam, Thiago spał w najlepsze, okryty do pasa
kołdrą, bez koszulki i wtulony w drugą poduszkę. Automatycznie
się uśmiechnęłam na ten widok. Usiadłam na skraju łóżka i tak
chwilę mu się przyglądałam. Odwrócił się na plecy, nadal
śpiąc. Wtedy zauważyłam marker, który leżał na stoliku nocnym.
Wzięłam go do ręki i pomyślałam chwilę, przygryzając dolną
wargę. Po chwili przysunęłam się do niego, zaczynając pisać po
jego torsie. Moja własność - Ari ♡. Zamknęłam pisak i
zadowolona, już chciałam go odłożyć, kiedy Thiago mocno mnie
złapał i przyciągnął do siebie. Zachichotałam, a on wpił się
w moje usta.
- Jaka niespodzianka -
zamruczał, delikatnie przesuwając czubkiem swojego nosa po moim
policzku.
- Nie podoba się? -
zaśmiałam się cicho.
- Bardzo się podoba -
zacieśnił uścisk i znów mnie pocałował.
- Wstajemy i idziemy na
śniadanie. Jestem piekielnie głodna - wetknęłam mu palec w tors.
- Więc powinienem iść
do sklepu po jakieś pieczywo.
- O to nie musisz się
martwić, śpiący królewiczu - cmoknęłam go w czubek nosa. - Jest
już na dole.
- Mój ideał -
wyszczerzył się.
- Już teraz to
stwierdzasz? - zachichotałam.
- Zawsze nim byłaś i
będziesz - pokazał mi język i zabrał się za wstawanie. Zeszliśmy
na dół i przygotowaliśmy śniadanie. Zjedliśmy wspólnie, później
ja zaproponowałam, że posprzątam, a on pójdzie pod prysznic i się
przebrać.
Piętnaście minut później
Thiago właśnie schodził z góry. Miał na sobie jeansy i szarą
koszulę z podwiniętymi rękawami. Czekałam na niego w salonie,
opierając się o sofę. Podszedł i objął mnie w pasie. Był
świeżo ogolony i pachniał najlepszą wodą kolońską. Trafiłam
na niezwykle przystojnego chłopaka, który potrafił o siebie
zadbać. Objęłam jego szyję rękami i delikatnie musnęłam jego
wargi.
- Wiesz co... - mruknęłam,
przygryzając dolną wargę. - Chyba możemy się odrobinkę spóźnić
- zaśmiałam się, patrząc mu głęboko w oczy, a on wtedy
przeważył nas i opadliśmy na kanapę.
Weszliśmy do domu, trzymając
się za ręce. Przywitaliśmy się, zostawiłam Thiago na dole z
Xavim, którzy rozstawiali stół i krzesła na tarasie. Pobiegłam
na górę by się przygotować przed zjazdem całej rodziny. Najpierw
wzięłam szybki prysznic, a później z mokrymi włosami, w czystej
bieliźnie i w puchowym szlafroku stałam przed otwartą szafą,
szukając odpowiednich ubrań. Dziesięć minut i nic. Z chęcią
ubrałabym się tak jak zwykle, czyli na luzie, ale zaraz mama będzie
narzekać, że jestem dziewczyną, a wcale tego nie pokazuję i z tym
wcale nie znajdę chłop... Zaraz! Ja już mam chłopaka!
Sama zaśmiałam się do siebie.
Ktoś zapukał do drzwi, a ja się odwróciłam. Do pokoju zajrzała
uśmiechnięta Dulce.
- Hej, jak tam? -
wyszczerzyła się.
- Cześć - uśmiechnęłam
się i ucałowałam ją w policzek, gdy podeszła. - Mam problem... -
jęknęłam.
- Będzie mały Alcantara?
- Bardzo zabawne! -
zmierzyłam ją wzrokiem. - Nie mam się w co ubrać, po prostu!
- A już myślałam -
westchnęła i usiadła na rogu łóżka.
- Żebym ja ci nie musiała
zaraz małego Bartry wróżyć - pokazałam jej język.
- Śpieszyć się nikt nie
każe! - pokręciła głową. - Pokaż, co tu masz? - podeszła do
mnie i uwiesiła się na ramieniu. Sama miała na sobie czerwoną,
zwiewną sukienkę. - Byle nie za elegancko, no i... - zamyśliła
się.
- No i? - zapytałam.
- Żeby też Thiago cały
czas nie ślinił się na twój widok, bo nie wiem czy rodzicom się
to spodoba - mruknęła, wyciągając z dna szafy stringi, które
kiedyś tam dostałam od De Gei i Blanci na któreś urodziny.
Oczywiście dostali po głowie, tak samo jak teraz moja przyjaciółka.
Zabrałam swój stary prezent, który znów wylądował na dnie szafy
i ponownie, na szybko przejrzałam to co miałam na wieszakach.
Zabrałam luźną, białą koszulę i czarne rurki z półki. Dulce
wtedy przeglądała moją szkatułkę z bransoletkami, a ja się
ubrałam i dokończyłam suszyć włosy. Byłam już prawie gotowa,
przyjaciółka podała mi właśnie jedną bransoletkę, która
według niej pasowała mi najbardziej i wtedy usłyszałyśmy, że
ktoś już się pojawił.
- Jak myślisz? Kto
pierwszy? - zapytałam, poprawiając jeszcze włosy.
- Obstawiam Oscara, zawsze
najbardziej punktualny, pomimo żony i dwóch córek - zaśmiała
się. Ubrałam swoje czarne szpilki i po woli zeszłyśmy na dół.
Na tarasie właśnie Xavi rozmawiał z rodzicami Nurii i Dulce. Czyli
to jednak oni okazali się pierwsi. Kawałek za nim stał Thiago,
który lekko uśmiechnął się na mój widok, a za nim, najbardziej
schowany Bartra. Już przestraszył się przyszłych teściów?
- O, jest i młodsza
córeczka - jej rodzice powstali ze swoich miejsc, przytulając ją.
- I poznaliśmy już
twojego chłopaka - ojciec puścił do niej oczko, a wtedy Thiago
lekko popchnął do przodu klubowego kolegę. Sama przysunęłam się
do Thiago, robiąc obok Dulce miejsce Marcowi. Nie minęło sporo
czasu, kiedy przyjechał właśnie Oscar z rodziną, a po chwili pod
dom zajechali nasi rodzice z Alexem. Przywitali się ze wszystkimi, a
na końcu podeszłam do nich ja i Thiago. Alex już miał okazję się
z nim widzieć, ale rodzice jeszcze o niczym nie wiedzieli.
- Mamo, tato, poznajcie
Thiago, mojego chłopaka - powiedziałam do nich, spoglądając na
Alcantarę, który stał obok mnie. Mama wtedy popatrzyła na nas z
dumą i podała dłoń Thiago, który ją ucałował, po czym
uścisnął dłoń ojcu.
- Bardzo się z tego
powodu cieszymy - uśmiechnęła się moja rodzicielka.
- Ale wy się nie
cieszcie, mama już w głowie widzi was przed ołtarzem - skomentował
Alex, po czym usiadł przy stole pomiędzy Oscarem, a panem
Cunillera. Matka tylko zmierzyła go wzrokiem, po czym posłała nam
uśmiech.
- To ja już zapraszam
wszystkich do stołu - odezwał się Xavi, wskazując na wolne
miejsca.
Musiałam przyznać, że to
popołudnie było udane dla każdego. Moi rodzice chyba polubili
Thiago, a drudzy polubili Marca. Ojciec Dulce i Nurii śmiał się,
że kobiety w jego rodzinie mają słabość do piłkarzy, bo on też
grał w szkolnej drużynie, kiedy poznał się z ich matką. Marc i
Thiago też się rozkręcili, rozmawiali z wszystkimi. Iker bawił
się ze swoimi starszymi kuzynkami - Sol i Mariną.
Wieczorem, gdy już wszyscy się
rozjechali i było wysprzątane, ja, Dulce, Thiago i Marc zostaliśmy
na zewnątrz. Chłopaki namówili nas, byśmy we czwórkę pokopali
piłkę. W sumie to dawno tego nie robiłam, a pamiętam, że to było
na porządku dziennym, gdy byłam młodsza. Obie z Dulce zostawiłyśmy
nasze szpilki na tarasie i biegałyśmy z chłopakami za piłką boso
po trawie. Bawiliśmy się przy tym niczym małe dzieci. Xavi
oczywiście raz wyszedł, śmiejąc się z nas. Bartra wtedy stanął
jak na musztrze.
- Posłusznie melduję,
panie trenerze, że to po to żeby nie stracić formy przed
treningami - pokiwał, a mój brat jedynie pokręcił głową i
wrócił do środka.
Później udało mi się odebrać
piłkę Thiago spod nóg. Bartra od razu zaczął wyśmiewać, że
dziewczyna ograła jego kolegę i tak dalej. Alcantara wtedy złapał
mnie mocno w pasie od tyłu, przyciągnął do siebie i zaczął się
ze mną kręcić. Zaczęłam się głośno śmiać. Dulce z Marciem
odeszli na taras, napić się soku, a Thiago wtedy postawił mnie na
ziemię. Odwróciłam się do niego przodem i uwiesiłam na szyi,
patrząc mu w oczy.
- Kocham cię, wiesz?
Nawet gdy mnie ogrywasz! - zaśmiał się, odgarniając kosmyk moich
włosów z policzka.
- Przyzwyczaj się! Miałam
najlepszego nauczyciela - wyszczerzyłam się, wskazując na dom.
Oczywiście miałam na myśli Xaviera. - Teraz tak będzie zawsze -
dorzuciłam, śmiejąc się.
- Zawsze?
- No chyba, że nagle
wróci jakaś twoja dziewczyna z wymiany - poruszyłam brwiami.
- No ej! - oburzył się.
- Przez ten czas zdążyłem zmądrzeć - uśmiechnął się lekko.
- Wiem, Thiago - uniosłam
się na palcach i pocałowałam go. - Chodźmy do nich - uśmiechnęłam
się i złapałam za jego dłoń. Razem ruszyliśmy w stronę tamtej
dwójki. Bartra trzymał w ręce telefon i się szczerzył.
- Marc, co ty robisz z
moim telefonem? - zapytał Thiago, siadając obok niego.
- Sprawdzam ilość
polubień - nadal się szczerzył. - Wylogowuj się czasem.
- Nie robiłem tego, bo
skąd wiedziałem, że go dorwiesz i będziesz coś dodawał - zabrał
mu swoją komórkę.
- Swoją drogą... Masz
dobre statystki, nie minęły dwie minuty, a ty już masz dwa tysiące
serduszek - zaśmiał się. Wtedy spojrzeliśmy z Thiago na ekran
jego telefonu. Nasze zdjęcie, gdy stoimy, tak jak wcześniej,
przytulając się na tle zachodzącego słońca. Podobało mi się.
Muszę przyznać, że mu się udało, ale nie musiał od razu go
wrzucać. W opisie walnął cytat o czasie, który dla niektórych
staje w miejscu, który zapewne podrzuciła mu Dulce i mnie oznaczył.
- To dlatego, żeby
zwariowane i nastoletnie fanki Thiago nie myślały sobie, że jest
wolny - zaśmiała się młodsza Cunillera, a ja wtedy położyłam
głowę na ramieniu Thiago. Siedzieliśmy tam we czwórkę, patrząc
na zachodzące słońce.
Następnego dnia od rana wrzało
na takich stronkach jak Twitter czy portalach plotkarskich o tym, że
Thiago Alcantara poderwał siostrę swojego dawnego kolegi z klubu, a
teraz trenera. A kto taki ciągle mi to podsyłał? Marc oraz
Rafinha. Ci to się idealnie po prostu zgrywają. Obaj mają
troszeczkę nie po kolei w główkach, ale chyba za to między
innymi, wszyscy ich kochamy. Z samego rana dzwoniła też do mnie
mama z pytaniami, od kiedy, jak i tak dalej... Cieszyła się, że
kogoś mam i że sama jestem szczęśliwa.
Jeszcze kolejnego dnia, od rana
siedziałam z Ikerem w domu, robiąc mu kolejną sesję pt. "Iker
w piaskownicy" albo "Iker z piłką", bo Nuria była w
pracy, a Xavi jak zwykle musiał po coś "na chwilę"
jechać do klubu. Umówiłam się z Thiago, by spędzić z nim
popołudnie. Jeszcze tylko przez kilka dni mamy wakacje, bo zaraz po
ślubie Maite i Martina, wszyscy wracają do treningów, więc trzeba
było jeszcze z tego korzystać.
Było po czternastej, kiedy mały
zjadł swój obiad i położyłam go do drzemki. ja sama usiadłam na
dole w salonie i włączyłam telewizor. Chwilę skakałam po
kanałach, po czym zdecydowałam się na stary serial, który i tak
znałam już na pamięć, bo emitują go w kółko. Wtedy rozdzwonił
się mój telefon. Był to Thiago. Okazało się, że zepsuł mu się
samochód, stoi pod mechanikiem i jak na złość nie może się
dodzwonić ani do Rafy, ani Jony, by po niego przyjechali. Po chwili
zauważył, że jedzie autobus 12, czyli nim dojedzie prawie pod samo
osiedle, na którym mieszkam z bratem. Odpowiedziałam, że będę na
niego cierpliwie czekać, po czym się rozłączyliśmy.
Chwilę później do domu wrócił
Xavi. Uśmiechnęłam się na jego widok, ale od razu zmieniłam
wyraz twarzy, gdy zobaczyłam, że jest czymś podenerwowany.
- Musimy porozmawiać -
powiedział w miarę spokojnie, stojąc obok kanapy, na której
siedziałam.
- Stało się coś? -
zmarszczyłam brew.
- Już wiem o wszystkim -
patrzył na mnie.
- Wiesz, ale o czym? -
wstałam.
- O tobie i Thiago, ale
sprzed pięciu lat. Niech się tylko tu pojawi, a nie będzie z nim
już tak dobrze! - warknął.
- Co? - szepnęłam. -
Ale... Ale skąd? - zająknęłam się.
- Przez przypadek
podsłuchałem rozmowę Rafy i Jonathana, byli na siłowni. Zabawił
się wtedy tobą i tak po prostu zostawił! Gdybyś mi wtedy
powiedziała... Przecież każdy wiedział, że on wtedy był z
Julią! - zaczął chodzić dookoła salonu.
- Xavi, uspokój się...
Nie wiesz wszystkiego! - krzyknęłam za nim.
- Jak mam się uspokoić?!
Nigdy go za takiego nie miałem. Cieszyłem się, że jesteście
razem, ale teraz nie wiem co mam o tym myśleć! Znów się tobą
zabawi? Że ja nic wcześniej nie zauważyłem...
- Nie, nie martw się o
to! - warknęłam. W tym momencie miałam ochotę zabić Dos Santosa
i Alcantarę, że rozmawiają o takich rzeczach w miejscu, gdzie
każdy z klubu może usłyszeć. Poza tym, Xavi pewnie nie usłyszał
wszystkiego i powybierał co najciekawsze!
- Jeszcze mi powiedz, że
wszyscy wiedzieli, tylko nie ja! - wbił we mnie wzrok, a ja
zamilkłam, spuszczając wzrok. - No pięknie! Ja go zabije! -
zawołał.
- A zanim to zrobisz,
będziesz w stanie mnie wysłuchać?! - wrzasnęłam i wtedy po
napisach końcowych serialu. pojawiły się wiadomości. Jedyne co
wychwyciłam poprzez to wszystko to: wypadek, autobus, dwanaście,
kierowca w ciężkim stanie, wszyscy pasażerowie przewożeni do
szpitala św. Piotra. Skierowałam wzrok na ekran telewizora,
gdzie dziennikarka czytała o tym wszystkim z kartki, o miejscu,
niedaleko, gdzie Alcantara zostawił samochód u mechanika, a w
prawym, górnym rogu widać było obraz z helikoptera. Ulica, a wokół
niej pełno karetek, policji, straży... Usiadłam na rogu kanapy,
bez wyrazu, ciągle patrząc w ekran.
- Ari... - usłyszałam
cichy głos brata. - Co jest? - usiadł obok, a ja po woli
przeniosłam na niego wzrok. Z jednej strony miałam ochotę się
rozpłakać, a z drugiej chciałam być silna.
- Thiago... - szepnęłam,
ciężko przełykając ślinę. Moje serce stanęło.
***
Tak, wiem - mistrzowska końcówka! Jakoś musiałam zakończyć ten przedostatni rozdział opowiadania!
A tak poza tym, Thiago, wszystkiego najlepszego ♥