Barcelona, 2018 r.
Xavi pytał mnie co się stało
i co z Thiago. Drżącym głosem odpowiedziałam mu, że on był w
tym autobusie i tu jechał. Spróbowałam zadzwonić na jego telefon,
ale automatyczna sekretarka mówiła, że abonent jest poza zasięgiem
sieci lub ma wyłączony telefon. Poprosiłam go byśmy pojechali do
tego szpitala. Tak bardzo bałam się o Alcantarę. To wszystko
musiało być tak nagle. Xavi dowiedział się, że cierpiałam przez
Thiago i teraz to... Wszystko w jednym czasie.
W progu wyminęliśmy się z
Nurią, więc nie musieliśmy już prosić sąsiadki by została ze
śpiącym Ikerem. Xavi obiecał, że jak tylko wrócimy to wszystko
jej wyjaśni.
Wsiedliśmy do samochodu. Xavi
ruszył, a ja ciągle się denerwowałam. Czułam jak trzęsą mi się
dłonie.
- Ari, na pewno nic mu nie
jest - usłyszałam głos brata, który chwycił moją dłoń.
- Boję się. Gdyby nic
się nie stało, odebrałby - powiedziałam. Cisza, ale brat nadal
ściskał moją dłoń, dając mi znak, że nie jestem sama. - Nie
wiem co usłyszałeś na tej siłowni, ale chcę żebyś wiedział,
że naprawdę go pokochałam. Nie zapomniałam o tym, ale mu
wybaczyłam - spojrzałam niepewnie na Xaviego. On zrobił to samo,
ale tylko przez chwilę, w końcu prowadził samochód. Kolejny
wypadek był niepotrzebny. Nie odezwał się do momentu, gdy już
biegliśmy z parkingu do szpitala.
- Przepraszam, gdzie
przywieziono ludzi z tego wypadku autobusu? - Xavi zaczepił jedną z
pielęgniarek zaraz przy wejściu.
- Ostry dyżur, druga
strona budynku - powiedziała, a my od razu ruszyliśmy korytarzami,
mijając ludzi, oczekujących na lekarzy. W końcu przed nami
pojawiły się duże, przeźroczyste drzwi z nazwą oddziału,
którego szukaliśmy. Na korytarzu było mnóstwo ludzi, starsi i
młodsi. Oboje rozglądaliśmy się dookoła. W pewnym momencie
dojrzałam chłopaka wychodzącego z jednego pomieszczenia. Miał
usztywniony lewy nadgarstek, owinięty białym bandażem.
- Jest - szarpnęłam
lekko brata za rękaw, po czym szybkim krokiem ruszyłam w kierunku
Thiago. Zauważył mnie gdy byłam już blisko. Uśmiechnął się
lekko, a ja uwiesiłam mu się na szyi, mocno go przytulając. - Jak
dobrze, że jesteś - szepnęłam. - Bałam się, że stało ci się
coś - spojrzałam mu w oczy, a on ucałował mnie w czoło. - Co z
ręką? - zrobiłam krok w tył i wtedy pojawił się obok Xavi.
- Upadłem na nią. Na
szczęście jest tylko zbita. Mam robić okłady i za kilka dni
będzie jak nowa - uśmiechnął się lekko.
- Nie odbierałeś
telefonu - powiedziałam.
- To z niego zostało -
wyjął z kieszeni telefon, ale w czterech częściach... Wtedy obok
przeszła pielęgniarka. - Przepraszam, ja już mogę wyjść? -
zapytał Thiago.
- Pan? A tak, tak -
odparła od razu. - Tylko samego nie puszczę, ktoś musi podpisać,
że pana zabiera.
- Ja to zrobię - odezwał
się Xavi i ruszył za nią do dyżurki.
- Thiago... - przygryzłam
dolną wargę i przytuliłam się do niego. - Xavi słyszał rozmowę
Rafy i Jonathana... Mówili o tym sprzed pięciu lat. Był wściekły
- skrzywiłam się. Spojrzał na mnie.
- Będzie dobrze -
pogładził mnie po włosach. Xavi wrócił i powiedział, że już
możemy wracać. Xavi na ten temat nie powiedział nic przez całą
drogę, więc i my nic nie zaczynaliśmy. Podwiózł nas pod dom
Thiago, a sam raczej wrócił do domu. Przekraczałam próg domu
Alcantary i w tym momencie zdałam sobie sprawę z jednego. Że
naprawdę chcę z nim być. Cholernie przestraszyłam się, że
mogłam go stracić po tym gdy znów odzyskałam. Xavi ma prawo być
zły na mnie, że nic mu nie powiedziałam i zły na Thiago, za to co
wtedy zrobił, ale... To moje życie i to ja chcę zadecydować, a
reszta niech to zaakceptuje i się z tym zgodzi.
Siedziałam z Thiago na patio. W
ciszy. Wystarczała nam swoja obecność.
- Przemyślałam jedną
rzecz - powiedziałam nagle, a on spojrzał na mnie pytająco. -
Teraz, gdy będziesz udawał kalkę - zaśmiałam się, wskazując na
jego nadgarstek. - Nie będzie ci potrzebna czasem pomoc? -
uśmiechnęłam się do niego.
- Mam rozumieć, że
akceptuje pani moją propozycję mieszkalną? - zapytał,
uwodzicielskim tonem.
- Yhmmm - zamruczałam i
musnęłam delikatnie jego usta.
Zapłaciłam taksówkarzowi
i wysiadłam z samochodu. Ruszyłam w stronę domu. Było późne
popołudnie. Z Thiago zadecydowaliśmy, że dziś wrócę do domu, a
jutro zacznę się pakować. Ja weszłam, a chwilę po mnie, mój
brat wyszedł. Chciałam z nim porozmawiać o tym wszystkim, ale będę
musiała zaczekać aż wróci.
- Wiesz może gdzie
pojechał? - zapytałam jego żonę, siadając obok niej. Iker
siedział przy stoliku i mazał flamastrem po białej kartce.
- Nie mówił - pokręciła
głową. - Ale gdy wrócił, wytłumaczył gdzie was tak wybyło. Z
Thiago wszystko w porządku?
- Tak, na szczęście -
skinęłam głową. - Ma zbity nadgarstek, nic poważnego. A
powiedział ci... - zacięłam.
- O tym co usłyszał?
Tak. Ma żal, że nic nie wiedział o tym - skrzywiła się. - Ale
porozmawiacie i będzie wszystko okej, wierzę w to - uśmiechnęła
się. - Nie widziałam nigdy tak zgodnego rodzeństwa jak ty i Xavi,
naprawdę! Pomimo takiej różnicy wieku to jesteście przyjaciółmi.
- Masz rację -
zachichotałam. - Od małego dzieliłam z nim pokój, no a później
rodzice przenieśli go do chłopaków - wspomniałam. Później Iker
zawołał mnie bym malowała razem z nim. Tak zleciał cały wieczór
i kolacja. Siedziałam na patio, kiedy Nuria poszła położyć jej
synka. Wtedy do domu także wrócił mój brat. Od razu zajrzał na
taras, gdzie miałam zapaloną małą lampkę. Spojrzałam na niego i
przesunęłam się, robiąc mu miejsce.
- Byłem u Thiago -
powiedział i usiadł. - Nie martw się, tylko rozmawialiśmy -
skinął głową. - Opowiedział mi o wszystkim i nie ukrywam, że
chciałbym też poznać twoją wersję.
- Od początku? -
westchnęłam, a on znów skinął głową. I tak po raz już enty
zaczęłam to wszystko opowiadać. - Ale nie żałuję tego, że
byłam z nim wtedy. Żałuję tylko tego, że ukrywałam to przed
tobą. Oboje się zmieniliśmy, ja i on. Chyba do tego dorośliśmy -
zakończyłam to tymi słowami i popatrzyłam na niego, wcześniej
wpatrywałam się po prostu w ogród.
- Wiesz, że podobne słowa
o dorastaniu usłyszałem od niego? - zapytał, a ja lekko się
uśmiechnęłam.
- Nie wiem co usłyszałeś
od tamtej dwójki, ale to jest prawda, cała historia.
- Tam tylko usłyszałem,
że wtedy Thiago był równo z tobą i Julią, że obie was
okłamywał. Później już nie słuchałem i od razu wróciłem do
domu. Wiesz jak to jest, milion domysłów i tak dalej. I
przepraszam, że tak wtedy wyskoczyłem, krzyczałem.
- Nic się nie stało -
oparłam głowę o jego ramię. - Dowiedziałbyś się, ale na pewno
nie w taki sposób. Chciałam ci powiedzieć, ale na spokojnie, bez
nerwów. I mam nadzieję, że tak samo wyglądała twoja rozmowa z
Thiago. Właściwie... Jak to wyglądało?
- Nasza rozmowa? Siostra,
powiem tak: rozmowa z Thiago pozostanie pomiędzy mną i nim -
ucałował mnie w czoło. - I nie martw się. Wszystko mamy
wyjaśnione. I wspominał coś, że chciałabyś się do niego
wprowadzić?
- Racja. Jutro zacznę się
pakować.
- Wiesz... Pomimo
wszystkiego, jestem dumny ze swojej małej siostrzyczki - objął
mnie mocniej ramieniem. Zaśmiałam się cicho. Brakowało mi takich
właśnie rozmów z nim. Pamiętam, że jak byliśmy mali, jak
składaliśmy przeróżne naklejki czy żetony. Mieliśmy tego pełno.
Później właśnie spędzaliśmy mnóstwo czasu na rozmowy. Xavi
czasami sam przyznawał, że wie więcej o moich koleżankach niż o
swoich kolegach, których ma na co dzień.
Skończyłam już pakować swoje
ubrania do toreb i walizek. Teraz tylko musiałam sprzątnąć resztę
swoich rzeczy do kartonów. Musiałam je też przesortować, co
zabieram i co nie jest mi już potrzebne, co mogę wyrzucić.
Usiadłam na rogu łóżka i zaczęłam przeglądać zawartość
swojej szafki nocnej. Jakieś papiery, zeszyt i inne duperele. W
końcu dokopałam się do swojej starej szkatułki, do której tak
rzadko zaglądałam. Mając świadomość co jest na jej spodzie,
uśmiechnęłam się sama do siebie. Wtedy usłyszałam ciche pukanie
do drzwi.
- Proszę - zawołałam i
odwróciłam głowę. W progu stanął uśmiechnięty Thiago. Na ręce
nie miał już bandaża, a ciemną opaskę usztywniającą. Na pewno
wygodniejszą.
- Przyszedłem pomóc w
pakowaniu, a tu widzę, że jesteś już na finiszu pracy - zaśmiał
się i podszedł. Pocałował mnie w policzek i usiadł obok.
- Wiesz, że przyszedłeś
w samą porę? - uśmiechnęłam się szeroko. - Ostatni raz tą
szkatułkę otwierałam w styczniu, gdy tutaj przyjechałam. Wtedy to
było trudne, ale teraz to jest przyjemne.
- Co tam takiego jest? -
zapytał zdziwiony, a ja po prostu ja otworzyłam. Wyjęłam starą
biżuterię i odłożyłam na bok. To samo zrobiłam z kopertą z
dokumentami jeszcze ze szkoły. Na końcu było pamiętne zdjęcie,
odwrócone do góry nogami.
- Wspomnienie - szepnęłam
i wyjęłam je, odwracając. Zdjęcie które sprawiło mi tyle bólu,
gdy wyjęłam je pół roku temu. Teraz siedzę tu z tym samym
mężczyzną, w którym wtedy się zakochałam. Ufam mu i jestem
szczęśliwa. Thiago na widok tego zdjęcia również się
uśmiechnął.
- Trafi w ramkę i
znajdziemy dla niego wyjątkowe miejsce w naszym domu - powiedział,
przytulając mnie.
Razem z Thiago końcówka
pakowania poszła raz dwa i zaczęliśmy znosić rzeczy na dół, by
było bliżej później do samochodu. Jednak na dole, przy samych
schodach czekał na nas Iker. Stał z rękami na biodrach i mierzył
nas wzrokiem.
- Znów mi ją zabierasz!
- wycelował do Alcantary. Popatrzyliśmy po sobie i uśmiechnęliśmy
się. Odłożyłam niewielki karton na podłogę i zabrałam bratanka
na ręce.
- A będziesz za mną
tęsknił? - zapytałam, a ten pokiwał główką. - Ale będę cię
często odwiedzać, a ty mnie, zgoda?
- Ale i tak będę
zazdrosny! - mruknął, a ja i Thiago zaczęliśmy się śmiać.
- Zazdrosny? A kto cię
tego nauczył?
- Tata! - zawołał od
razu.
- Ej! - usłyszeliśmy
krzyk Xaviego z salonu, a po chwili zjawił się też i przy nas. -
Mały zdrajca! - wskazał na swojego synka.
- Iker, to ja może
wyjawię ci tajemnicę, co? - spojrzałam na chłopca, a ten pokiwał
główką. - I twój tata i Thiago są dla mnie bardzo ważni, ale ty
jesteś najważniejszy - pocałowałam go w policzek i zaczęłam
łaskotać. To dziecko było naprawdę kochane. Czasami potrafiło
nieźle zaskoczyć tak jak właśnie teraz, ale jego tatuś w
młodości był taki sam. I czemu tu się dziwić?
Zbliżała się północ, a
mężczyzna, który prowadził zespół muzyczny przywołał na
środek młodą parę. Maite w swojej długiej, białej sukience
wyglądała przepięknie. Martin w swoim czarnym smokingu prezentował
się również niczego sobie. Odśpiewaliśmy im jeszcze sto lat i
później poproszono na środek wszystkie panny. Maite stanęła do
nas tyłem i rozpoczęło się odliczanie. Panowie specjalnie
opóźniali lub powtarzali cyfry, by zrobić nam na złość. A
oczywiście królował w tym wszystkim sam Marc Bartra. W końcu
udało się pani młodej wyrzucić bukiet za siebie. Widziałam go
tylko chwilę w górze i... Złapała go Dulce. Nigdy nie zapomnę
miny jej chłopaka. Najpierw szok, a później szeroki uśmiech.
Oczywiście zaczął szarpać za rękaw Martina. Mogę założyć
się, że chciał by specjalnie rzucił za chwilę krawat w jego
stronę.
No i tak też było. Gdy tylko
Martin wyrzucił za siebie krawat, ten niczym gepard wbił się w
powietrze i go złapał. Cieszył się jak małe dziecko. Stałam
wtedy w grupce razem z Maite, Dulce, Loreną i Blancą, śmiejąc się
z głupiutkiego Marca. Miał te swoje lata, ale nadal był taki sam
jaki był gdy go poznałam.
Gdy tą dwójkę poproszono na
środek do tańca, ja wyszłam się przewietrzyć. Usiadłam na
jednej z ławek w ogrodzie za budynkiem, w którym odbywało się
przyjęcie. Cieszyło mnie szczęście ich wszystkich, bo każdy
jakoś układa sobie to życie. W pewnym momencie usłyszałam jakieś
rozmowy, jakiś cichy chichot. Odwróciłam się i na ławce
nieopodal zobaczyłam dwie osoby. Siedzieli i ciągle uśmiechali się
do siebie, a mi aż fajnie się na nich patrzyło. Musieli mnie nie
zauważyć. Ale... Tyle się znają, Rafa i Thiago w ostatnim
momencie dopiero zaakceptowali, że Jona zabiera ich siostrę na to
wesele, a dopiero teraz siedzą tam sobie i gruchają do siebie.
- Co tam takiego
zobaczyłaś? - nagle obok mnie pojawili się obaj bracia Alcantara.
Usiedli na ławce po obu moich stronach.
- Spójrzcie tam -
szepnęłam i wskazałam na tamtych. Rafa od razu chciał się
zerwać, ale w ostatnim momencie złapałam go za ramię. -
Przestańcie. Fajnie razem wyglądają! - powiedziałam i oparłam
głowę o ramię mojego chłopaka. Wtedy jakby Thaisa i Jonathan się
do siebie zbliżyli i cyk! Buziak! Normalnie czułam jak tym dwóm
złośnikom skacze ciśnienie.
- Wiecie co mnie
najbardziej w tym irytuje? - mruknął nagle Rafael, a my oboje
spojrzeliśmy na niego. - Że nawet moja młodsza siostra teraz mizia
się z moim przyjacielem, nie mówiąc już o was, a ja nie mam
nikogo! - jęknął i skrzyżował ręce na piersiach.
- Biedny Rafa - zrobiłam
smutną minkę i pocałowałam go w policzek. - Trzeba będzie ci
znaleźć odpowiednią dziewczynę - zaśmiałam się i kątem oka
spojrzałam na ławkę, gdzie wcześniej siedział Dos i siostra
chłopaków. Nie było ich i nagle pojawili się obok nas, dopiero
teraz zauważając, że tutaj siedzimy. Ich miny w tym momencie były
wprost boskie. Oboje wystraszeni naszą obecnością. - Możecie mi
dziękować. Trzymałam ich tu z całej siły byle do was nie
polecieli - puściłam oczko do dziewczyny.
- Ale to nie zmienia
faktu, że znów będziemy musieli poważnie, po męsku porozmawiać
- powiedział poważnie Thiago, patrząc na starszego o rok kolegę.
Thaisa tylko spojrzała na brata z politowaniem, po czym obie
wybuchnęłyśmy śmiechem. Tak to już będzie z nimi. Wieczna
radość.
***
Sama nie wierzę, że to już jest ostatni rozdział, nooo ;c
Sama nie wierzę, że to już jest ostatni rozdział, nooo ;c
A tak było milusio!
I miałam ubaw z waszych obaw co do Thiago! No przecież bym go nie uśmierciła! :D Smażyłabym się wtedy w piekle!
Napisałam o ślubie Martina i dodaję to w jego urodziny ♥
Feliz Cumpleañs Montoya! ♡
Już ostatni? Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy, nie?
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś tym wypadkiem! Myślałam, że stało się coś poważnego, a tu tylko stłuczona ręka. No i telefon rozwalony.
Awww, zamieszkali razem. Jak słodko *.*
Dobrze, że Xavi na spokojnie z nim porozmawiał, bo byłoby źle.
Czekam na epilog! Pozdrawiam :*
Ale rany, że ostatni? To jedno z moich ulubionych opowiadań, to, na którego rozdziały z niecierpliwością czekałam ;/ Bd tęsknić ;o
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że Thiago ma się dobrze, normalnie bym Ci nie wybaczyła, jakby wylądował na ostrym dyżurze czy coś XD No i nareszcie zamieszkali razem, wgl tak słodko, Maite i Martin, Jona i Thaisa, tylko Rafa forever alone XD No i Xavi, cudowny starszy braciszek, sama bym takiego chciała <3
Czekam na epilog. Pozdrawiam :*
Jesu, kamień spadł mi z serca. Całe szczęście, że Thiago nic się nie stało. Uff. Ślub taki słodki. Cały rozdział jest taki słodziutki i romantyczny. Szkoda, że to już koniec :(
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog. Buziaczki ;*
No w sumie, gdybyś uśmierciła Thiago to sam Lucyfer nie chciałby Cię w piekle. Na szczęście piłkarz miał tylko zbitą rączkę. Xavi nie robi problemów, choć na początku był wciekły na Thiago za to, jak potraktował jego małą siostrzyczkę. To dobrze, bo pewnie młody pomocnik potrzebowałby lepszej opieki lekarskiej. Ikerek jest przesłodki! No wiadomo, że po tatusiu. Po mamusi to nic nie odziedziczył. Wiadomo, dlaczego. Mam nadzieję, że w epilogu ukarzesz dalsze szczęśliwe losy Ari i Thiago. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńIswedWolf :D
No to prawda, wylądowałabyś w piekle! :*
OdpowiedzUsuńKoooooocham Thiago, więc sio mi od niego ze śmiercią w rękawie! ;P
Szkoda, że to już koniec....;(
Ale czekam na nowości;)
Pozdrawiam i życzę weny! :)
Boski rozdzial wiesz? Najlepszy z tych wszystkich. Magia *.* dobrze ze Thiago z tego wypadku wyszedl jedynie z posluczonym nadgarskiem. Slub Montoyi awwwww *.* i Thaisa i Jon hahaha.. oj Thiago, Rafa nie denerwujcie sie tak! Zlosc pieknosci szkodzi xd
OdpowiedzUsuńSzkoda ze to ostatni ;c bede tesknic za tym opowiadaniem <3
Inszaaa
a już myślałam że jej się Thiago oświadczy no ;c
OdpowiedzUsuńO jeju, jeju, jak cudownie <3 Kamień z serca po prostu, kocham tutaj Thiago normalnie. Szkoda, że to opowiadanie się kończy, będę za nim tęsknić ;*
OdpowiedzUsuń