poniedziałek, 14 kwietnia 2014

diecisiete: darte un beso

Barcelona, 2018 r.
  Xavi pytał mnie co się stało i co z Thiago. Drżącym głosem odpowiedziałam mu, że on był w tym autobusie i tu jechał. Spróbowałam zadzwonić na jego telefon, ale automatyczna sekretarka mówiła, że abonent jest poza zasięgiem sieci lub ma wyłączony telefon. Poprosiłam go byśmy pojechali do tego szpitala. Tak bardzo bałam się o Alcantarę. To wszystko musiało być tak nagle. Xavi dowiedział się, że cierpiałam przez Thiago i teraz to... Wszystko w jednym czasie.
  W progu wyminęliśmy się z Nurią, więc nie musieliśmy już prosić sąsiadki by została ze śpiącym Ikerem. Xavi obiecał, że jak tylko wrócimy to wszystko jej wyjaśni.
  Wsiedliśmy do samochodu. Xavi ruszył, a ja ciągle się denerwowałam. Czułam jak trzęsą mi się dłonie.
   - Ari, na pewno nic mu nie jest - usłyszałam głos brata, który chwycił moją dłoń.
   - Boję się. Gdyby nic się nie stało, odebrałby - powiedziałam. Cisza, ale brat nadal ściskał moją dłoń, dając mi znak, że nie jestem sama. - Nie wiem co usłyszałeś na tej siłowni, ale chcę żebyś wiedział, że naprawdę go pokochałam. Nie zapomniałam o tym, ale mu wybaczyłam - spojrzałam niepewnie na Xaviego. On zrobił to samo, ale tylko przez chwilę, w końcu prowadził samochód. Kolejny wypadek był niepotrzebny. Nie odezwał się do momentu, gdy już biegliśmy z parkingu do szpitala.
   - Przepraszam, gdzie przywieziono ludzi z tego wypadku autobusu? - Xavi zaczepił jedną z pielęgniarek zaraz przy wejściu.
   - Ostry dyżur, druga strona budynku - powiedziała, a my od razu ruszyliśmy korytarzami, mijając ludzi, oczekujących na lekarzy. W końcu przed nami pojawiły się duże, przeźroczyste drzwi z nazwą oddziału, którego szukaliśmy. Na korytarzu było mnóstwo ludzi, starsi i młodsi. Oboje rozglądaliśmy się dookoła. W pewnym momencie dojrzałam chłopaka wychodzącego z jednego pomieszczenia. Miał usztywniony lewy nadgarstek, owinięty białym bandażem.
   - Jest - szarpnęłam lekko brata za rękaw, po czym szybkim krokiem ruszyłam w kierunku Thiago. Zauważył mnie gdy byłam już blisko. Uśmiechnął się lekko, a ja uwiesiłam mu się na szyi, mocno go przytulając. - Jak dobrze, że jesteś - szepnęłam. - Bałam się, że stało ci się coś - spojrzałam mu w oczy, a on ucałował mnie w czoło. - Co z ręką? - zrobiłam krok w tył i wtedy pojawił się obok Xavi.
   - Upadłem na nią. Na szczęście jest tylko zbita. Mam robić okłady i za kilka dni będzie jak nowa - uśmiechnął się lekko.
   - Nie odbierałeś telefonu - powiedziałam.
   - To z niego zostało - wyjął z kieszeni telefon, ale w czterech częściach... Wtedy obok przeszła pielęgniarka. - Przepraszam, ja już mogę wyjść? - zapytał Thiago.
   - Pan? A tak, tak - odparła od razu. - Tylko samego nie puszczę, ktoś musi podpisać, że pana zabiera.
   - Ja to zrobię - odezwał się Xavi i ruszył za nią do dyżurki.
   - Thiago... - przygryzłam dolną wargę i przytuliłam się do niego. - Xavi słyszał rozmowę Rafy i Jonathana... Mówili o tym sprzed pięciu lat. Był wściekły - skrzywiłam się. Spojrzał na mnie.
   - Będzie dobrze - pogładził mnie po włosach. Xavi wrócił i powiedział, że już możemy wracać. Xavi na ten temat nie powiedział nic przez całą drogę, więc i my nic nie zaczynaliśmy. Podwiózł nas pod dom Thiago, a sam raczej wrócił do domu. Przekraczałam próg domu Alcantary i w tym momencie zdałam sobie sprawę z jednego. Że naprawdę chcę z nim być. Cholernie przestraszyłam się, że mogłam go stracić po tym gdy znów odzyskałam. Xavi ma prawo być zły na mnie, że nic mu nie powiedziałam i zły na Thiago, za to co wtedy zrobił, ale... To moje życie i to ja chcę zadecydować, a reszta niech to zaakceptuje i się z tym zgodzi.
  Siedziałam z Thiago na patio. W ciszy. Wystarczała nam swoja obecność.
   - Przemyślałam jedną rzecz - powiedziałam nagle, a on spojrzał na mnie pytająco. - Teraz, gdy będziesz udawał kalkę - zaśmiałam się, wskazując na jego nadgarstek. - Nie będzie ci potrzebna czasem pomoc? - uśmiechnęłam się do niego.
   - Mam rozumieć, że akceptuje pani moją propozycję mieszkalną? - zapytał, uwodzicielskim tonem.
   - Yhmmm - zamruczałam i musnęłam delikatnie jego usta.

   Zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam z samochodu. Ruszyłam w stronę domu. Było późne popołudnie. Z Thiago zadecydowaliśmy, że dziś wrócę do domu, a jutro zacznę się pakować. Ja weszłam, a chwilę po mnie, mój brat wyszedł. Chciałam z nim porozmawiać o tym wszystkim, ale będę musiała zaczekać aż wróci. 
   - Wiesz może gdzie pojechał? - zapytałam jego żonę, siadając obok niej. Iker siedział przy stoliku i mazał flamastrem po białej kartce. 
   - Nie mówił - pokręciła głową. - Ale gdy wrócił, wytłumaczył gdzie was tak wybyło. Z Thiago wszystko w porządku? 
   - Tak, na szczęście - skinęłam głową. - Ma zbity nadgarstek, nic poważnego. A powiedział ci... - zacięłam. 
   - O tym co usłyszał? Tak. Ma żal, że nic nie wiedział o tym - skrzywiła się. - Ale porozmawiacie i będzie wszystko okej, wierzę w to - uśmiechnęła się. - Nie widziałam nigdy tak zgodnego rodzeństwa jak ty i Xavi, naprawdę! Pomimo takiej różnicy wieku to jesteście przyjaciółmi. 
   - Masz rację - zachichotałam. - Od małego dzieliłam z nim pokój, no a później rodzice przenieśli go do chłopaków - wspomniałam. Później Iker zawołał mnie bym malowała razem z nim. Tak zleciał cały wieczór i kolacja. Siedziałam na patio, kiedy Nuria poszła położyć jej synka. Wtedy do domu także wrócił mój brat. Od razu zajrzał na taras, gdzie miałam zapaloną małą lampkę. Spojrzałam na niego i przesunęłam się, robiąc mu miejsce. 
   - Byłem u Thiago - powiedział i usiadł. - Nie martw się, tylko rozmawialiśmy - skinął głową. - Opowiedział mi o wszystkim i nie ukrywam, że chciałbym też poznać twoją wersję. 
   - Od początku? - westchnęłam, a on znów skinął głową. I tak po raz już enty zaczęłam to wszystko opowiadać. - Ale nie żałuję tego, że byłam z nim wtedy. Żałuję tylko tego, że ukrywałam to przed tobą. Oboje się zmieniliśmy, ja i on. Chyba do tego dorośliśmy - zakończyłam to tymi słowami i popatrzyłam na niego, wcześniej wpatrywałam się po prostu w ogród. 
   - Wiesz, że podobne słowa o dorastaniu usłyszałem od niego? - zapytał, a ja lekko się uśmiechnęłam. 
   - Nie wiem co usłyszałeś od tamtej dwójki, ale to jest prawda, cała historia. 
   - Tam tylko usłyszałem, że wtedy Thiago był równo z tobą i Julią, że obie was okłamywał. Później już nie słuchałem i od razu wróciłem do domu. Wiesz jak to jest, milion domysłów i tak dalej. I przepraszam, że tak wtedy wyskoczyłem, krzyczałem. 
   - Nic się nie stało - oparłam głowę o jego ramię. - Dowiedziałbyś się, ale na pewno nie w taki sposób. Chciałam ci powiedzieć, ale na spokojnie, bez nerwów. I mam nadzieję, że tak samo wyglądała twoja rozmowa z Thiago. Właściwie... Jak to wyglądało? 
   - Nasza rozmowa? Siostra, powiem tak: rozmowa z Thiago pozostanie pomiędzy mną i nim - ucałował mnie w czoło. - I nie martw się. Wszystko mamy wyjaśnione. I wspominał coś, że chciałabyś się do niego wprowadzić? 
   - Racja. Jutro zacznę się pakować. 
   - Wiesz... Pomimo wszystkiego, jestem dumny ze swojej małej siostrzyczki - objął mnie mocniej ramieniem. Zaśmiałam się cicho. Brakowało mi takich właśnie rozmów z nim. Pamiętam, że jak byliśmy mali, jak składaliśmy przeróżne naklejki czy żetony. Mieliśmy tego pełno. Później właśnie spędzaliśmy mnóstwo czasu na rozmowy. Xavi czasami sam przyznawał, że wie więcej o moich koleżankach niż o swoich kolegach, których ma na co dzień.

 Skończyłam już pakować swoje ubrania do toreb i walizek. Teraz tylko musiałam sprzątnąć resztę swoich rzeczy do kartonów. Musiałam je też przesortować, co zabieram i co nie jest mi już potrzebne, co mogę wyrzucić. Usiadłam na rogu łóżka i zaczęłam przeglądać zawartość swojej szafki nocnej. Jakieś papiery, zeszyt i inne duperele. W końcu dokopałam się do swojej starej szkatułki, do której tak rzadko zaglądałam. Mając świadomość co jest na jej spodzie, uśmiechnęłam się sama do siebie. Wtedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. 
   - Proszę - zawołałam i odwróciłam głowę. W progu stanął uśmiechnięty Thiago. Na ręce nie miał już bandaża, a ciemną opaskę usztywniającą. Na pewno wygodniejszą.
   - Przyszedłem pomóc w pakowaniu, a tu widzę, że jesteś już na finiszu pracy - zaśmiał się i podszedł. Pocałował mnie w policzek i usiadł obok. 
   - Wiesz, że przyszedłeś w samą porę? - uśmiechnęłam się szeroko. - Ostatni raz tą szkatułkę otwierałam w styczniu, gdy tutaj przyjechałam. Wtedy to było trudne, ale teraz to jest przyjemne. 
   - Co tam takiego jest? - zapytał zdziwiony, a ja po prostu ja otworzyłam. Wyjęłam starą biżuterię i odłożyłam na bok. To samo zrobiłam z kopertą z dokumentami jeszcze ze szkoły. Na końcu było pamiętne zdjęcie, odwrócone do góry nogami. 
   - Wspomnienie - szepnęłam i wyjęłam je, odwracając. Zdjęcie które sprawiło mi tyle bólu, gdy wyjęłam je pół roku temu. Teraz siedzę tu z tym samym mężczyzną, w którym wtedy się zakochałam. Ufam mu i jestem szczęśliwa. Thiago na widok tego zdjęcia również się uśmiechnął. 
   - Trafi w ramkę i znajdziemy dla niego wyjątkowe miejsce w naszym domu - powiedział, przytulając mnie. 
  Razem z Thiago końcówka pakowania poszła raz dwa i zaczęliśmy znosić rzeczy na dół, by było bliżej później do samochodu. Jednak na dole, przy samych schodach czekał na nas Iker. Stał z rękami na biodrach i mierzył nas wzrokiem. 
   - Znów mi ją zabierasz! - wycelował do Alcantary. Popatrzyliśmy po sobie i uśmiechnęliśmy się. Odłożyłam niewielki karton na podłogę i zabrałam bratanka na ręce. 
   - A będziesz za mną tęsknił? - zapytałam, a ten pokiwał główką. - Ale będę cię często odwiedzać, a ty mnie, zgoda? 
   - Ale i tak będę zazdrosny! - mruknął, a ja i Thiago zaczęliśmy się śmiać. 
   - Zazdrosny? A kto cię tego nauczył? 
   - Tata! - zawołał od razu. 
   - Ej! - usłyszeliśmy krzyk Xaviego z salonu, a po chwili zjawił się też i przy nas. - Mały zdrajca! - wskazał na swojego synka. 
   - Iker, to ja może wyjawię ci tajemnicę, co? - spojrzałam na chłopca, a ten pokiwał główką. - I twój tata i Thiago są dla mnie bardzo ważni, ale ty jesteś najważniejszy - pocałowałam go w policzek i zaczęłam łaskotać. To dziecko było naprawdę kochane. Czasami potrafiło nieźle zaskoczyć tak jak właśnie teraz, ale jego tatuś w młodości był taki sam. I czemu tu się dziwić? 

  Zbliżała się północ, a mężczyzna, który prowadził zespół muzyczny przywołał na środek młodą parę. Maite w swojej długiej, białej sukience wyglądała przepięknie. Martin w swoim czarnym smokingu prezentował się również niczego sobie. Odśpiewaliśmy im jeszcze sto lat i później poproszono na środek wszystkie panny. Maite stanęła do nas tyłem i rozpoczęło się odliczanie. Panowie specjalnie opóźniali lub powtarzali cyfry, by zrobić nam na złość. A oczywiście królował w tym wszystkim sam Marc Bartra. W końcu udało się pani młodej wyrzucić bukiet za siebie. Widziałam go tylko chwilę w górze i... Złapała go Dulce. Nigdy nie zapomnę miny jej chłopaka. Najpierw szok, a później szeroki uśmiech. Oczywiście zaczął szarpać za rękaw Martina. Mogę założyć się, że chciał by specjalnie rzucił za chwilę krawat w jego stronę.
 No i tak też było. Gdy tylko Martin wyrzucił za siebie krawat, ten niczym gepard wbił się w powietrze i go złapał. Cieszył się jak małe dziecko. Stałam wtedy w grupce razem z Maite, Dulce, Loreną i Blancą, śmiejąc się z głupiutkiego Marca. Miał te swoje lata, ale nadal był taki sam jaki był gdy go poznałam. 
  Gdy tą dwójkę poproszono na środek do tańca, ja wyszłam się przewietrzyć. Usiadłam na jednej z ławek w ogrodzie za budynkiem, w którym odbywało się przyjęcie. Cieszyło mnie szczęście ich wszystkich, bo każdy jakoś układa sobie to życie. W pewnym momencie usłyszałam jakieś rozmowy, jakiś cichy chichot. Odwróciłam się i na ławce nieopodal zobaczyłam dwie osoby. Siedzieli i ciągle uśmiechali się do siebie, a mi aż fajnie się na nich patrzyło. Musieli mnie nie zauważyć. Ale... Tyle się znają, Rafa i Thiago w ostatnim momencie dopiero zaakceptowali, że Jona zabiera ich siostrę na to wesele, a dopiero teraz siedzą tam sobie i gruchają do siebie. 
   - Co tam takiego zobaczyłaś? - nagle obok mnie pojawili się obaj bracia Alcantara. Usiedli na ławce po obu moich stronach. 
   - Spójrzcie tam - szepnęłam i wskazałam na tamtych. Rafa od razu chciał się zerwać, ale w ostatnim momencie złapałam go za ramię. - Przestańcie. Fajnie razem wyglądają! - powiedziałam i oparłam głowę o ramię mojego chłopaka. Wtedy jakby Thaisa i Jonathan się do siebie zbliżyli i cyk! Buziak! Normalnie czułam jak tym dwóm złośnikom skacze ciśnienie. 
   - Wiecie co mnie najbardziej w tym irytuje? - mruknął nagle Rafael, a my oboje spojrzeliśmy na niego. - Że nawet moja młodsza siostra teraz mizia się z moim przyjacielem, nie mówiąc już o was, a ja nie mam nikogo! - jęknął i skrzyżował ręce na piersiach. 
   - Biedny Rafa - zrobiłam smutną minkę i pocałowałam go w policzek. - Trzeba będzie ci znaleźć odpowiednią dziewczynę - zaśmiałam się i kątem oka spojrzałam na ławkę, gdzie wcześniej siedział Dos i siostra chłopaków. Nie było ich i nagle pojawili się obok nas, dopiero teraz zauważając, że tutaj siedzimy. Ich miny w tym momencie były wprost boskie. Oboje wystraszeni naszą obecnością. - Możecie mi dziękować. Trzymałam ich tu z całej siły byle do was nie polecieli - puściłam oczko do dziewczyny. 
   - Ale to nie zmienia faktu, że znów będziemy musieli poważnie, po męsku porozmawiać - powiedział poważnie Thiago, patrząc na starszego o rok kolegę. Thaisa tylko spojrzała na brata z politowaniem, po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Tak to już będzie z nimi. Wieczna radość. 

***
Sama nie wierzę, że to już jest ostatni rozdział, nooo ;c
A tak było milusio! 
I miałam ubaw z waszych obaw co do Thiago! No przecież bym go nie uśmierciła! :D Smażyłabym się wtedy w piekle! 
Napisałam o ślubie Martina i dodaję to w jego urodziny ♥
Feliz Cumpleañs Montoya!

8 komentarzy:

  1. Już ostatni? Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy, nie?
    Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś tym wypadkiem! Myślałam, że stało się coś poważnego, a tu tylko stłuczona ręka. No i telefon rozwalony.
    Awww, zamieszkali razem. Jak słodko *.*
    Dobrze, że Xavi na spokojnie z nim porozmawiał, bo byłoby źle.
    Czekam na epilog! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale rany, że ostatni? To jedno z moich ulubionych opowiadań, to, na którego rozdziały z niecierpliwością czekałam ;/ Bd tęsknić ;o
    Jak dobrze, że Thiago ma się dobrze, normalnie bym Ci nie wybaczyła, jakby wylądował na ostrym dyżurze czy coś XD No i nareszcie zamieszkali razem, wgl tak słodko, Maite i Martin, Jona i Thaisa, tylko Rafa forever alone XD No i Xavi, cudowny starszy braciszek, sama bym takiego chciała <3
    Czekam na epilog. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesu, kamień spadł mi z serca. Całe szczęście, że Thiago nic się nie stało. Uff. Ślub taki słodki. Cały rozdział jest taki słodziutki i romantyczny. Szkoda, że to już koniec :(
    Czekam na epilog. Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. No w sumie, gdybyś uśmierciła Thiago to sam Lucyfer nie chciałby Cię w piekle. Na szczęście piłkarz miał tylko zbitą rączkę. Xavi nie robi problemów, choć na początku był wciekły na Thiago za to, jak potraktował jego małą siostrzyczkę. To dobrze, bo pewnie młody pomocnik potrzebowałby lepszej opieki lekarskiej. Ikerek jest przesłodki! No wiadomo, że po tatusiu. Po mamusi to nic nie odziedziczył. Wiadomo, dlaczego. Mam nadzieję, że w epilogu ukarzesz dalsze szczęśliwe losy Ari i Thiago. Czekam na kolejny!
    IswedWolf :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No to prawda, wylądowałabyś w piekle! :*
    Koooooocham Thiago, więc sio mi od niego ze śmiercią w rękawie! ;P
    Szkoda, że to już koniec....;(
    Ale czekam na nowości;)
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski rozdzial wiesz? Najlepszy z tych wszystkich. Magia *.* dobrze ze Thiago z tego wypadku wyszedl jedynie z posluczonym nadgarskiem. Slub Montoyi awwwww *.* i Thaisa i Jon hahaha.. oj Thiago, Rafa nie denerwujcie sie tak! Zlosc pieknosci szkodzi xd
    Szkoda ze to ostatni ;c bede tesknic za tym opowiadaniem <3
    Inszaaa

    OdpowiedzUsuń
  7. a już myślałam że jej się Thiago oświadczy no ;c

    OdpowiedzUsuń
  8. O jeju, jeju, jak cudownie <3 Kamień z serca po prostu, kocham tutaj Thiago normalnie. Szkoda, że to opowiadanie się kończy, będę za nim tęsknić ;*

    OdpowiedzUsuń