piątek, 11 kwietnia 2014

dieciséis: tu y yo

Barcelona, 2018 r.
  Gdy rano Xavi pojechał na większe zakupy, zabrałam się razem z nim. Pomogłam mu, a później poprosiłam, by mnie gdzieś podrzucił. Zgodził się, a ja podałam mu adres.
   - To tu? - zapytał lekko zdziwiony, gdy zaparkował pod ślicznym domkiem, za którym rozpościerał się morze. Był niski, ale duży. Z zewnątrz nie widać było jakby miało być tam jeszcze piętro. Byłam tu dwa razy. Pierwszy, gdy przywiózł mnie tu Thiago i drugi zaraz na następny dzień. Wtedy przez moje roztargnienie zapomniałam telefonu i musiałam się wracać.
   - Tak, to tu - zaśmiałam się cicho. - Dziękuję - cmoknęłam brata w policzek.
   - Muszę przyznać, że ładnie tu - popatrzył jeszcze przez szybę.
   - Masz całkowitą rację, braciszku - uśmiechnęłam się. - Przyjadę później z Thiago - skinęłam głową. Wysiadłam z samochodu i pomachałam, gdy odjeżdżał. Miałam swoje klucze, które podarował mi Thiago. Miał nadzieję, że zgodzę się tu z nim zamieszkać. Otworzyłam sobie furtkę i przeszłam chodniczkiem. Drzwi do domu były zamknięte, ale samochód stał na podjeździe, więc musiał być domu. Pewnie jeszcze spał. Sama sobie otworzyłam i weszłam do środka. Wyjęłam z torby mały pakunek ze świeżym pieczywem i położyłam go na komodzie, a obok torbę i klucze. Po cichu skierowałam się na górę. Drzwi do sypialni były uchylone, więc je tylko lekko pchnęłam. Tak jak się spodziewałam, Thiago spał w najlepsze, okryty do pasa kołdrą, bez koszulki i wtulony w drugą poduszkę. Automatycznie się uśmiechnęłam na ten widok. Usiadłam na skraju łóżka i tak chwilę mu się przyglądałam. Odwrócił się na plecy, nadal śpiąc. Wtedy zauważyłam marker, który leżał na stoliku nocnym. Wzięłam go do ręki i pomyślałam chwilę, przygryzając dolną wargę. Po chwili przysunęłam się do niego, zaczynając pisać po jego torsie. Moja własność - Ari ♡. Zamknęłam pisak i zadowolona, już chciałam go odłożyć, kiedy Thiago mocno mnie złapał i przyciągnął do siebie. Zachichotałam, a on wpił się w moje usta.
   - Jaka niespodzianka - zamruczał, delikatnie przesuwając czubkiem swojego nosa po moim policzku.
   - Nie podoba się? - zaśmiałam się cicho.
   - Bardzo się podoba - zacieśnił uścisk i znów mnie pocałował.
   - Wstajemy i idziemy na śniadanie. Jestem piekielnie głodna - wetknęłam mu palec w tors.
   - Więc powinienem iść do sklepu po jakieś pieczywo.
   - O to nie musisz się martwić, śpiący królewiczu - cmoknęłam go w czubek nosa. - Jest już na dole.
   - Mój ideał - wyszczerzył się.
   - Już teraz to stwierdzasz? - zachichotałam.
   - Zawsze nim byłaś i będziesz - pokazał mi język i zabrał się za wstawanie. Zeszliśmy na dół i przygotowaliśmy śniadanie. Zjedliśmy wspólnie, później ja zaproponowałam, że posprzątam, a on pójdzie pod prysznic i się przebrać.
  Piętnaście minut później Thiago właśnie schodził z góry. Miał na sobie jeansy i szarą koszulę z podwiniętymi rękawami. Czekałam na niego w salonie, opierając się o sofę. Podszedł i objął mnie w pasie. Był świeżo ogolony i pachniał najlepszą wodą kolońską. Trafiłam na niezwykle przystojnego chłopaka, który potrafił o siebie zadbać. Objęłam jego szyję rękami i delikatnie musnęłam jego wargi.
   - Wiesz co... - mruknęłam, przygryzając dolną wargę. - Chyba możemy się odrobinkę spóźnić - zaśmiałam się, patrząc mu głęboko w oczy, a on wtedy przeważył nas i opadliśmy na kanapę.

 Weszliśmy do domu, trzymając się za ręce. Przywitaliśmy się, zostawiłam Thiago na dole z Xavim, którzy rozstawiali stół i krzesła na tarasie. Pobiegłam na górę by się przygotować przed zjazdem całej rodziny. Najpierw wzięłam szybki prysznic, a później z mokrymi włosami, w czystej bieliźnie i w puchowym szlafroku stałam przed otwartą szafą, szukając odpowiednich ubrań. Dziesięć minut i nic. Z chęcią ubrałabym się tak jak zwykle, czyli na luzie, ale zaraz mama będzie narzekać, że jestem dziewczyną, a wcale tego nie pokazuję i z tym wcale nie znajdę chłop... Zaraz! Ja już mam chłopaka!
 Sama zaśmiałam się do siebie. Ktoś zapukał do drzwi, a ja się odwróciłam. Do pokoju zajrzała uśmiechnięta Dulce.
   - Hej, jak tam? - wyszczerzyła się.
   - Cześć - uśmiechnęłam się i ucałowałam ją w policzek, gdy podeszła. - Mam problem... - jęknęłam.
   - Będzie mały Alcantara?
   - Bardzo zabawne! - zmierzyłam ją wzrokiem. - Nie mam się w co ubrać, po prostu!
   - A już myślałam - westchnęła i usiadła na rogu łóżka.
   - Żebym ja ci nie musiała zaraz małego Bartry wróżyć - pokazałam jej język.
   - Śpieszyć się nikt nie każe! - pokręciła głową. - Pokaż, co tu masz? - podeszła do mnie i uwiesiła się na ramieniu. Sama miała na sobie czerwoną, zwiewną sukienkę. - Byle nie za elegancko, no i... - zamyśliła się.
   - No i? - zapytałam.
   - Żeby też Thiago cały czas nie ślinił się na twój widok, bo nie wiem czy rodzicom się to spodoba - mruknęła, wyciągając z dna szafy stringi, które kiedyś tam dostałam od De Gei i Blanci na któreś urodziny. Oczywiście dostali po głowie, tak samo jak teraz moja przyjaciółka. Zabrałam swój stary prezent, który znów wylądował na dnie szafy i ponownie, na szybko przejrzałam to co miałam na wieszakach. Zabrałam luźną, białą koszulę i czarne rurki z półki. Dulce wtedy przeglądała moją szkatułkę z bransoletkami, a ja się ubrałam i dokończyłam suszyć włosy. Byłam już prawie gotowa, przyjaciółka podała mi właśnie jedną bransoletkę, która według niej pasowała mi najbardziej i wtedy usłyszałyśmy, że ktoś już się pojawił.
   - Jak myślisz? Kto pierwszy? - zapytałam, poprawiając jeszcze włosy.
   - Obstawiam Oscara, zawsze najbardziej punktualny, pomimo żony i dwóch córek - zaśmiała się. Ubrałam swoje czarne szpilki i po woli zeszłyśmy na dół. Na tarasie właśnie Xavi rozmawiał z rodzicami Nurii i Dulce. Czyli to jednak oni okazali się pierwsi. Kawałek za nim stał Thiago, który lekko uśmiechnął się na mój widok, a za nim, najbardziej schowany Bartra. Już przestraszył się przyszłych teściów?
   - O, jest i młodsza córeczka - jej rodzice powstali ze swoich miejsc, przytulając ją.
   - I poznaliśmy już twojego chłopaka - ojciec puścił do niej oczko, a wtedy Thiago lekko popchnął do przodu klubowego kolegę. Sama przysunęłam się do Thiago, robiąc obok Dulce miejsce Marcowi. Nie minęło sporo czasu, kiedy przyjechał właśnie Oscar z rodziną, a po chwili pod dom zajechali nasi rodzice z Alexem. Przywitali się ze wszystkimi, a na końcu podeszłam do nich ja i Thiago. Alex już miał okazję się z nim widzieć, ale rodzice jeszcze o niczym nie wiedzieli.
   - Mamo, tato, poznajcie Thiago, mojego chłopaka - powiedziałam do nich, spoglądając na Alcantarę, który stał obok mnie. Mama wtedy popatrzyła na nas z dumą i podała dłoń Thiago, który ją ucałował, po czym uścisnął dłoń ojcu.
   - Bardzo się z tego powodu cieszymy - uśmiechnęła się moja rodzicielka.
   - Ale wy się nie cieszcie, mama już w głowie widzi was przed ołtarzem - skomentował Alex, po czym usiadł przy stole pomiędzy Oscarem, a panem Cunillera. Matka tylko zmierzyła go wzrokiem, po czym posłała nam uśmiech.
   - To ja już zapraszam wszystkich do stołu - odezwał się Xavi, wskazując na wolne miejsca.
  Musiałam przyznać, że to popołudnie było udane dla każdego. Moi rodzice chyba polubili Thiago, a drudzy polubili Marca. Ojciec Dulce i Nurii śmiał się, że kobiety w jego rodzinie mają słabość do piłkarzy, bo on też grał w szkolnej drużynie, kiedy poznał się z ich matką. Marc i Thiago też się rozkręcili, rozmawiali z wszystkimi. Iker bawił się ze swoimi starszymi kuzynkami - Sol i Mariną.

  Wieczorem, gdy już wszyscy się rozjechali i było wysprzątane, ja, Dulce, Thiago i Marc zostaliśmy na zewnątrz. Chłopaki namówili nas, byśmy we czwórkę pokopali piłkę. W sumie to dawno tego nie robiłam, a pamiętam, że to było na porządku dziennym, gdy byłam młodsza. Obie z Dulce zostawiłyśmy nasze szpilki na tarasie i biegałyśmy z chłopakami za piłką boso po trawie. Bawiliśmy się przy tym niczym małe dzieci. Xavi oczywiście raz wyszedł, śmiejąc się z nas. Bartra wtedy stanął jak na musztrze.
   - Posłusznie melduję, panie trenerze, że to po to żeby nie stracić formy przed treningami - pokiwał, a mój brat jedynie pokręcił głową i wrócił do środka.
  Później udało mi się odebrać piłkę Thiago spod nóg. Bartra od razu zaczął wyśmiewać, że dziewczyna ograła jego kolegę i tak dalej. Alcantara wtedy złapał mnie mocno w pasie od tyłu, przyciągnął do siebie i zaczął się ze mną kręcić. Zaczęłam się głośno śmiać. Dulce z Marciem odeszli na taras, napić się soku, a Thiago wtedy postawił mnie na ziemię. Odwróciłam się do niego przodem i uwiesiłam na szyi, patrząc mu w oczy.
   - Kocham cię, wiesz? Nawet gdy mnie ogrywasz! - zaśmiał się, odgarniając kosmyk moich włosów z policzka.
   - Przyzwyczaj się! Miałam najlepszego nauczyciela - wyszczerzyłam się, wskazując na dom. Oczywiście miałam na myśli Xaviera. - Teraz tak będzie zawsze - dorzuciłam, śmiejąc się.
   - Zawsze?
   - No chyba, że nagle wróci jakaś twoja dziewczyna z wymiany - poruszyłam brwiami.
   - No ej! - oburzył się. - Przez ten czas zdążyłem zmądrzeć - uśmiechnął się lekko.
   - Wiem, Thiago - uniosłam się na palcach i pocałowałam go. - Chodźmy do nich - uśmiechnęłam się i złapałam za jego dłoń. Razem ruszyliśmy w stronę tamtej dwójki. Bartra trzymał w ręce telefon i się szczerzył.
   - Marc, co ty robisz z moim telefonem? - zapytał Thiago, siadając obok niego.
   - Sprawdzam ilość polubień - nadal się szczerzył. - Wylogowuj się czasem.
   - Nie robiłem tego, bo skąd wiedziałem, że go dorwiesz i będziesz coś dodawał - zabrał mu swoją komórkę.
   - Swoją drogą... Masz dobre statystki, nie minęły dwie minuty, a ty już masz dwa tysiące serduszek - zaśmiał się. Wtedy spojrzeliśmy z Thiago na ekran jego telefonu. Nasze zdjęcie, gdy stoimy, tak jak wcześniej, przytulając się na tle zachodzącego słońca. Podobało mi się. Muszę przyznać, że mu się udało, ale nie musiał od razu go wrzucać. W opisie walnął cytat o czasie, który dla niektórych staje w miejscu, który zapewne podrzuciła mu Dulce i mnie oznaczył.
   - To dlatego, żeby zwariowane i nastoletnie fanki Thiago nie myślały sobie, że jest wolny - zaśmiała się młodsza Cunillera, a ja wtedy położyłam głowę na ramieniu Thiago. Siedzieliśmy tam we czwórkę, patrząc na zachodzące słońce.

  Następnego dnia od rana wrzało na takich stronkach jak Twitter czy portalach plotkarskich o tym, że Thiago Alcantara poderwał siostrę swojego dawnego kolegi z klubu, a teraz trenera. A kto taki ciągle mi to podsyłał? Marc oraz Rafinha. Ci to się idealnie po prostu zgrywają. Obaj mają troszeczkę nie po kolei w główkach, ale chyba za to między innymi, wszyscy ich kochamy. Z samego rana dzwoniła też do mnie mama z pytaniami, od kiedy, jak i tak dalej... Cieszyła się, że kogoś mam i że sama jestem szczęśliwa.
 Jeszcze kolejnego dnia, od rana siedziałam z Ikerem w domu, robiąc mu kolejną sesję pt. "Iker w piaskownicy" albo "Iker z piłką", bo Nuria była w pracy, a Xavi jak zwykle musiał po coś "na chwilę" jechać do klubu. Umówiłam się z Thiago, by spędzić z nim popołudnie. Jeszcze tylko przez kilka dni mamy wakacje, bo zaraz po ślubie Maite i Martina, wszyscy wracają do treningów, więc trzeba było jeszcze z tego korzystać.
 Było po czternastej, kiedy mały zjadł swój obiad i położyłam go do drzemki. ja sama usiadłam na dole w salonie i włączyłam telewizor. Chwilę skakałam po kanałach, po czym zdecydowałam się na stary serial, który i tak znałam już na pamięć, bo emitują go w kółko. Wtedy rozdzwonił się mój telefon. Był to Thiago. Okazało się, że zepsuł mu się samochód, stoi pod mechanikiem i jak na złość nie może się dodzwonić ani do Rafy, ani Jony, by po niego przyjechali. Po chwili zauważył, że jedzie autobus 12, czyli nim dojedzie prawie pod samo osiedle, na którym mieszkam z bratem. Odpowiedziałam, że będę na niego cierpliwie czekać, po czym się rozłączyliśmy.
  Chwilę później do domu wrócił Xavi. Uśmiechnęłam się na jego widok, ale od razu zmieniłam wyraz twarzy, gdy zobaczyłam, że jest czymś podenerwowany. 
   - Musimy porozmawiać - powiedział w miarę spokojnie, stojąc obok kanapy, na której siedziałam.
   - Stało się coś? - zmarszczyłam brew. 
   - Już wiem o wszystkim - patrzył na mnie. 
   - Wiesz, ale o czym? - wstałam. 
   - O tobie i Thiago, ale sprzed pięciu lat. Niech się tylko tu pojawi, a nie będzie z nim już tak dobrze! - warknął. 
   - Co? - szepnęłam. - Ale... Ale skąd? - zająknęłam się. 
   - Przez przypadek podsłuchałem rozmowę Rafy i Jonathana, byli na siłowni. Zabawił się wtedy tobą i tak po prostu zostawił! Gdybyś mi wtedy powiedziała... Przecież każdy wiedział, że on wtedy był z Julią! - zaczął chodzić dookoła salonu. 
   - Xavi, uspokój się... Nie wiesz wszystkiego! - krzyknęłam za nim. 
   - Jak mam się uspokoić?! Nigdy go za takiego nie miałem. Cieszyłem się, że jesteście razem, ale teraz nie wiem co mam o tym myśleć! Znów się tobą zabawi? Że ja nic wcześniej nie zauważyłem...
   - Nie, nie martw się o to! - warknęłam. W tym momencie miałam ochotę zabić Dos Santosa i Alcantarę, że rozmawiają o takich rzeczach w miejscu, gdzie każdy z klubu może usłyszeć. Poza tym, Xavi pewnie nie usłyszał wszystkiego i powybierał co najciekawsze! 
   - Jeszcze mi powiedz, że wszyscy wiedzieli, tylko nie ja! - wbił we mnie wzrok, a ja zamilkłam, spuszczając wzrok. - No pięknie! Ja go zabije! - zawołał. 
   - A zanim to zrobisz, będziesz w stanie mnie wysłuchać?! - wrzasnęłam i wtedy po napisach końcowych serialu. pojawiły się wiadomości. Jedyne co wychwyciłam poprzez to wszystko to: wypadek, autobus, dwanaście, kierowca w ciężkim stanie, wszyscy pasażerowie przewożeni do szpitala św. Piotra. Skierowałam wzrok na ekran telewizora, gdzie dziennikarka czytała o tym wszystkim z kartki, o miejscu, niedaleko, gdzie Alcantara zostawił samochód u mechanika, a w prawym, górnym rogu widać było obraz z helikoptera. Ulica, a wokół niej pełno karetek, policji, straży... Usiadłam na rogu kanapy, bez wyrazu, ciągle patrząc w ekran. 
   - Ari... - usłyszałam cichy głos brata. - Co jest? - usiadł obok, a ja po woli przeniosłam na niego wzrok. Z jednej strony miałam ochotę się rozpłakać, a z drugiej chciałam być silna. 
   - Thiago... - szepnęłam, ciężko przełykając ślinę. Moje serce stanęło. 

***
Tak, wiem - mistrzowska końcówka! Jakoś musiałam zakończyć ten przedostatni rozdział opowiadania!
A tak poza tym, Thiago, wszystkiego najlepszego ♥

7 komentarzy:

  1. Co? Ale że jak to?
    Thiago? Wypadek? Xavi o wszystkim wie?
    Serio, jeśli będziesz mi kazała czekać na kolejny rozdział tydzień to chyba się załamię. W ogóle to świetny, ale czekam na nn, no nie mogę z tą końcówką no... Biedna Ari ;p A wszystko było tak pięknie, ech...
    Pozdrawiam no, i czekam, no ;*

    [Przy okazji chamsko się zareklamuję - zapraszam na esa-risa-nerviosa.blogspot.com, jest to moje nowe opowiadanie, o Cescu Fabregasie]

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie przerywać? Por qué? :c Mam nadzieję, że nie chcesz nam tu zabić Thiago. On ma żyć! Teraz gdy się wszystko układa, mimo złości Xaviego, on musi żyć!! Pisz szybciutko następny.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochany Thiago! Najlepszego *.*
    Końcówka.... Zajebista! :)
    Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. WYPADEK?! Ale... Jak to ;-; nie no koncowka naprawde masakryczna, zniszczylas sielanke, nie ma co, teraz pytanie- co bedzie dalej?!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. O! Agresywny Xavi w akcji! Żyć i nie umierać! Teraz starszy braciszek będzie miał uprzedzenie do Thiago i pewnie młodemu piłkarzowi trudno będzie wejść w łaskę. Hernandez mu wybaczy, gdy zrozumie, jak bardzo Ari kocha Thiago? A jeśli chodzi o końcówkę to MUSIAŁAŚ? Za dobrze było? Mam nadzieję, że chłopakowi nic się nie stało! Chyba nie chcesz zakończyć opowiadania jakąś tragedią? Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam,
    IswedWolf

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty sobie chyba jaja robisz z tym wypadkiem!
    Nie lubie cie juz ;/
    Mialo byc tak pieknie!
    Nie pozdrawiam cie!
    Inszaaa

    OdpowiedzUsuń