Barcelona, 2018 r.
To miał
być pierwszy mecz chłopaków po tym jak objął ich Xavi, ale dziś
jeszcze siedział na trybunach, tak jakby ich nie znał, nie wiedział
jak grają i co potrafią...
Szóstka na koszulce w tym sezonie została nadal wolna, jakby specjalnie na kogoś czekała. Na mecz półfinału Ligi Mistrzów, odbywający się w stolicy Katalonii, poszliśmy wszyscy. Siedzieliśmy na vipowskiej trybunie razem z moim bratem, Nurią, ich synkiem oraz Dulce. Widziałam, że kawałek dalej siedziało kilka partnerek naszych piłkarzy, między innymi Victoria Jordiego. Dziś odbywał się pierwszy mecz półfinału, tu, na Camp Nou. Barcelona vs. Borussia. Jutro w Londynie miał się odbyć pojedynek pomiędzy The Blues, a Bayernem. Nikt nie wiedział jak jeszcze będzie wyglądał finał, bo wszystkie te cztery drużyny były fenomenalne w tej edycji rozgrywek i gromiły swoich rywali.
Mały Iker miał na sobie klubową koszulkę, tak samo ja - z szóstką i naszymi imionami. Ta cyfra zostanie dla mnie wyjątkowa. Z szóstką grał mój brat w klubie przez wiele lat, z szóstką gra Andres w naszej reprezentacji, dwaj magicy futbolu.
Usłyszeliśmy hymn i automatycznie się podnieśliśmy, a po minie Xaviego wnioskowałam, że bardzo chciał być tam ba dole. Wraz z pierwszym gwizdkiem, rozpoczął się zawzięty bój, a Xavi zachowywał się jakby zaraz tam miał wlecieć. Już wyobrażam sobie jak będzie się chciał wyrywać z obszaru dla trenera, wybiec na boisko i pomóc chłopakom, a cały Twitter będzie huczał 'wpuśćcie Xaviego!'. Będzie się musiał powstrzymywać, ale to w końcu Xavi Hernandez, z piłką urodzony!
Pierwszy gol padł w doliczonej minucie pierwszej połowy i to była bramka ze strony niemieckiej drużyny. Widać było jak Xavi marszczy czoło, gdy chłopcy schodzili do szatni. Andres, kapitan Blaugrany, mówił coś ciągle do kolegów.
- Xavi - spojrzałam na brata, który trzymał na kolanach swojego syna, bo siostry Cunillery wyszły do łazienki. - Myślałeś już o swoim sztabie trenerskim? - zapytałam.
- Do końca tego sezonu zostaje taki jaki jest - zapewnił.
- A od nowego? Kto będzie twoim asystentem? - drążyłam, a on tylko lekko się uśmiechnął. - No już nie rób takiej tajemnicy z tego! - udałam oburzenie. - No mi przynajmniej mógłbyś powiedzieć!
- No dobra! - uśmiechnął się i poprawił sobie Ikera na kolanach. - Rozmawiałem już o tym z Carlesem. - spojrzał na mnie.
- Serio?! - prawie krzyknęłam. - To świetnie, że Carles wraca! - powiedziałam już ciszej.
- Ale na razie cicho sza, dobra?
- Jasne. Ja ci mówię, z tobą i Puyim, Barcelona będzie niepokonana - uśmiechnęłam się.
- Bardzo mnie cieszy to, że tak uważasz.
- A co myślisz o chłopakach? - spojrzałam na murawę, która właśnie była traktowana zraszaczem.
- Dobrze grają, ale w pierwszej połowie nie mogli wykorzystać sytuacji. Zdjąłbym zmęczonego Pedro, bo go dziś za bardzo nie widać i wprowadził kogoś z ławki.
- Fakt! - uśmiechnęłam się. - No to na co ty czekasz, trenerze? - wyszczerzyłam się.
- Masz rację! Zaraz wracam! - podał mi trzylatka i zmył się.
- No widzisz, mały - zaśmiałam się. - Ty też będziesz miał takiego bzika na punkcie piłki? - zapytałam Ikera, a on spojrzał na mnie i chwilę pomyślał.
- Tak! - pokiwał główką, a po chwili obok nas pojawiły się Dulce i Nuria.
- Gdzie zgubiliście Xaviego? - zapytała moja bratowa.
- A gdzie mógłby być? - przewróciłam oczami. - Pewnie próbuje się dopchać do szatni chłopaków. - zaśmiałam się.
Równo z tym, gdy gospodarze wyszli już na murawę, mój brat do nas wrócił. Nawet o nic nie pytaliśmy, bo i tak nie odpowiedziałby jasno. Na pewno im coś przekazał i zapewne zaraz zobaczymy tego skutki. I faktycznie, chwilę później wprowadzono dwóch nowych zawodników do drużyny z Katalonii. Grali żywiej i już nie dawali sobie łatwo odebrać piłki. W 70 minucie zrobiło się tłoczno przy bramce Niemców, bo Sergi wykonywał rzut rożny. Ustawił się i wykopał wprost w tłum bordowo-granatowych koszulek, a dokładniej na głowę Marca, który wbił futbolówkę do siatki. Rozległ się huk i okrzyki radości, szczególnie ze strony siostry Nurii. Ja nie wiem co tam pomiędzy nimi się zrodziło...
Wszyscy mocno trzymali kciuki za Blaugranę i to zapewne, między innymi coś dało, bo dwadzieścia minut później Leo Messi pokonał bramkarza Borussi. Xavi na końcu był zadowolony i oczywiście pobiegł do ich szatni. Teraz czekał chłopców drugi mecz, w Dortmundzie.
Szóstka na koszulce w tym sezonie została nadal wolna, jakby specjalnie na kogoś czekała. Na mecz półfinału Ligi Mistrzów, odbywający się w stolicy Katalonii, poszliśmy wszyscy. Siedzieliśmy na vipowskiej trybunie razem z moim bratem, Nurią, ich synkiem oraz Dulce. Widziałam, że kawałek dalej siedziało kilka partnerek naszych piłkarzy, między innymi Victoria Jordiego. Dziś odbywał się pierwszy mecz półfinału, tu, na Camp Nou. Barcelona vs. Borussia. Jutro w Londynie miał się odbyć pojedynek pomiędzy The Blues, a Bayernem. Nikt nie wiedział jak jeszcze będzie wyglądał finał, bo wszystkie te cztery drużyny były fenomenalne w tej edycji rozgrywek i gromiły swoich rywali.
Mały Iker miał na sobie klubową koszulkę, tak samo ja - z szóstką i naszymi imionami. Ta cyfra zostanie dla mnie wyjątkowa. Z szóstką grał mój brat w klubie przez wiele lat, z szóstką gra Andres w naszej reprezentacji, dwaj magicy futbolu.
Usłyszeliśmy hymn i automatycznie się podnieśliśmy, a po minie Xaviego wnioskowałam, że bardzo chciał być tam ba dole. Wraz z pierwszym gwizdkiem, rozpoczął się zawzięty bój, a Xavi zachowywał się jakby zaraz tam miał wlecieć. Już wyobrażam sobie jak będzie się chciał wyrywać z obszaru dla trenera, wybiec na boisko i pomóc chłopakom, a cały Twitter będzie huczał 'wpuśćcie Xaviego!'. Będzie się musiał powstrzymywać, ale to w końcu Xavi Hernandez, z piłką urodzony!
Pierwszy gol padł w doliczonej minucie pierwszej połowy i to była bramka ze strony niemieckiej drużyny. Widać było jak Xavi marszczy czoło, gdy chłopcy schodzili do szatni. Andres, kapitan Blaugrany, mówił coś ciągle do kolegów.
- Xavi - spojrzałam na brata, który trzymał na kolanach swojego syna, bo siostry Cunillery wyszły do łazienki. - Myślałeś już o swoim sztabie trenerskim? - zapytałam.
- Do końca tego sezonu zostaje taki jaki jest - zapewnił.
- A od nowego? Kto będzie twoim asystentem? - drążyłam, a on tylko lekko się uśmiechnął. - No już nie rób takiej tajemnicy z tego! - udałam oburzenie. - No mi przynajmniej mógłbyś powiedzieć!
- No dobra! - uśmiechnął się i poprawił sobie Ikera na kolanach. - Rozmawiałem już o tym z Carlesem. - spojrzał na mnie.
- Serio?! - prawie krzyknęłam. - To świetnie, że Carles wraca! - powiedziałam już ciszej.
- Ale na razie cicho sza, dobra?
- Jasne. Ja ci mówię, z tobą i Puyim, Barcelona będzie niepokonana - uśmiechnęłam się.
- Bardzo mnie cieszy to, że tak uważasz.
- A co myślisz o chłopakach? - spojrzałam na murawę, która właśnie była traktowana zraszaczem.
- Dobrze grają, ale w pierwszej połowie nie mogli wykorzystać sytuacji. Zdjąłbym zmęczonego Pedro, bo go dziś za bardzo nie widać i wprowadził kogoś z ławki.
- Fakt! - uśmiechnęłam się. - No to na co ty czekasz, trenerze? - wyszczerzyłam się.
- Masz rację! Zaraz wracam! - podał mi trzylatka i zmył się.
- No widzisz, mały - zaśmiałam się. - Ty też będziesz miał takiego bzika na punkcie piłki? - zapytałam Ikera, a on spojrzał na mnie i chwilę pomyślał.
- Tak! - pokiwał główką, a po chwili obok nas pojawiły się Dulce i Nuria.
- Gdzie zgubiliście Xaviego? - zapytała moja bratowa.
- A gdzie mógłby być? - przewróciłam oczami. - Pewnie próbuje się dopchać do szatni chłopaków. - zaśmiałam się.
Równo z tym, gdy gospodarze wyszli już na murawę, mój brat do nas wrócił. Nawet o nic nie pytaliśmy, bo i tak nie odpowiedziałby jasno. Na pewno im coś przekazał i zapewne zaraz zobaczymy tego skutki. I faktycznie, chwilę później wprowadzono dwóch nowych zawodników do drużyny z Katalonii. Grali żywiej i już nie dawali sobie łatwo odebrać piłki. W 70 minucie zrobiło się tłoczno przy bramce Niemców, bo Sergi wykonywał rzut rożny. Ustawił się i wykopał wprost w tłum bordowo-granatowych koszulek, a dokładniej na głowę Marca, który wbił futbolówkę do siatki. Rozległ się huk i okrzyki radości, szczególnie ze strony siostry Nurii. Ja nie wiem co tam pomiędzy nimi się zrodziło...
Wszyscy mocno trzymali kciuki za Blaugranę i to zapewne, między innymi coś dało, bo dwadzieścia minut później Leo Messi pokonał bramkarza Borussi. Xavi na końcu był zadowolony i oczywiście pobiegł do ich szatni. Teraz czekał chłopców drugi mecz, w Dortmundzie.
Barcelona, 2013 r.
Zaczęłam się spotykać z Thiago w tajemnicy przed większością, a w szczególności przed moim bratem. Jordi wiedział, bo sama mu się przyznałam, a Rafa i Jona? Jak oni nie mogli wiedzieć jeżeli byli sobie we trójkę braćmi - Rafa rodzonym dla Thiago, a Dos przybranym. Cristian, Marc i Martin też musieli się czegoś domyślać, bo w końcu z nimi też spędzaliśmy czas.
Spotkaliśmy się zawsze w mieszkaniu Thiago, żeby nie zwracać na siebie uwagi... Xaviemu musiałam wciskać kit, że spędzam czas z przyjaciółką ze szkoły, która zamieszkała w Barcelonie. Nie miałam innej opcji...
To nie było tak, że spotykaliśmy się tylko w jednym celu... No dobra, czasem tak to się kończyło, ale to były sytuacje, kiedy już nie mogłam się mu oprzeć, bo w końcu jak można się oprzeć takiemu przystojniakowi, który na dodatek był słodki i kochany. Przeważnie po prostu siedzieliśmy wtuleni w siebie oglądając jakieś filmy, przygotowywaliśmy razem posiłki, które wspólnie spożywaliśmy, graliśmy w karty, chińczyka i twistera, przy czym było mnóstwo śmiechu. Czasem Thiago oglądał jakieś mecze, a ja specjalnie mu przeszkadzałam. Denerwował się, ale po chwili zamykał mnie w uścisku i nie pozwalał sobie na nic, wtulałam się w niego i oglądałam z nim. On też lubił mi przeszkadzać, gdy siadłam i na spokojnie chciałam czytać książkę. Kładł mi wtedy głowę na brzuchu i przekręcał kartki, albo zabierał książkę, zamykał i kładł pod siebie. Długo musiałam się z nim sprzeczać, żeby mi ją oddał!
Jedno było pewne, uwielbiałam jego towarzystwo! Treningi, na których robiłam im zdjęcia, również były ciekawe. Co chwila Thiago puszczał do mnie oczko, a ja się uśmiechałam, ale zasłaniałam wtedy się aparatem, udając, że robię zdjęcie. Uwielbiałam jego uśmiech, jego oczy, jego ciało. Uwielbiałam jego całego. Nie miało to dla mnie znaczenia czy pokazujemy się publicznie czy przesiadujemy w ukryciu, ważne, że wiedziałam, że był mój.
Pierwsi na swoje mistrzostwa wyjechali młodsi, ale niedługo zaraz po nich i La Roja odleciała do Ameryki. Myślałam, że zostanę samiutka jak palec i zanudzę się na śmierć, ale na początku miałam blisko swoją przyszłą bratową. Miała przenieść się już do domu Xaviego, bo w lipcu się pobierają. Pomagałam Hiszpance spakować rzeczy z mieszkania i poprzewozić do domu. Lubiłam ją i wiedziałam od początku, że pasują do siebie z Hernandezem.
Dzielnie obserwowałam poczynania młodych, jak i starszych Hiszpanów. Szczególnie zachwycałam się grą Thiago, bo był fenomenalny.
Gdy nadszedł finał Mistrzostw Europy do lat 21., Puchar Konfederacji się dopiero rozkręcał. Na mecz Hiszpania U21 vs. Włochy U21 umówiłam się z Rafą. Miałam wolny dom, bo Nuria już poleciała do Brazylii. Jest dziennikarką, a dostała takie polecenie, więc musiała. Ale to dobrze, bo pobędzie sobie dłużej z moim bratem.
Rafinha przyszedł przed samą osiemnastą, zasiedliśmy przed telewizorem z paczką chipsów i z piwem w ręku. Byliśmy gotowi by obejrzeć finał mistrzostw. Wyszli, odegrano hymny, a Thiago jako kapitan, wymienił się proporczykami z kapitanem przeciwnej drużyny.
- Jaki wynik obstawiasz? - zapytał Alcantara i upił łyk piwa.
- Nie mam pojęcia, ale na pewno korzystny dla La Rojity! - uśmiechnęłam się do młodego napastnika.
- Ale i tak ci mówię, jeżeli ta pokraka nic wcześniej nie ustrzeliła, to dziś też na pewno nic sobie nie zdobędzie - zaśmiał się po chwili.
- Ej, nie mów tak! To w końcu twój starszy brat! - wyszczerzyłam się i wtedy z głośników usłyszeliśmy głośny okrzyk komentatora. Oboje wbiliśmy wzrok w ekran. - Thiago! - zapiszczałam i aż podskoczyłam z radości.
- Kretyn strzelił! - zawołał Brazylijczyk, ale po chwili wyszczerzył się. - To w końcu mój brat! - stwierdził dumnie, a ja zaczęłam się z niego śmiać.
- Narzekaj dalej, to strzeli kolejnego! - pokazałam mu język, a po chwil Włosi się odegrali i wyrównali wynik. Przez jakiś czas nic praktycznie się nie działo, aż do momentu gdy Thiago po raz drugi udało się pokonać włoskiego bramkarza. Siedziałam i szeroko się uśmiechałam, widząc szczęśliwą twarz swojego chłopaka. Dawał z siebie wszystko i to było widać. Minęło może pięć minut, kiedy sędzia odgwizdał faul w polu karnym na naszym Cristianie. Do rzutu karnego pewnie podszedł Thiago ze skupioną miną. Trzymałam mocno kciuki i wpatrywałam się w ekran telewizora. Rozbrzmiał gwizdek arbitra, że mógł już wykonać karniaka. Rozbiegł się i pięknie uderzył w sam środek bramki. Oboje z Rafą zerwaliśmy się na równe nogi, ja piszczałam, on krzyczał. Istne szaleństwo, ale nie tylko tu. Na boisku, wśród chłopaków także, a nawet jeszcze większe, bo nasz ukochany el capitano zdobył hattricka. Mocno uściskałam Rafaela i usiedliśmy, a ja nie mogłam oderwać wzroku od uśmiechniętego starszego Alcantary. Miałam ochotę wyskoczyć tam i pogratulować mu, mocno przytulić. W końcu nie każdy zdobywa hattricka w praktycznie pół godziny!
Mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla Hiszpanii. W drugiej połowie padły dwa gole. Dla Hiszpanów bramkę zdobył jeszcze Isco w 66. minucie z rzutu karnego, który wywalczył dla nas Martin, a ze strony Włoch - Borini, który pokonał De Geę strzałem sprzed pola karnego.
Hiszpania U-21 mistrzem Europy w roku 2013! Obronili tytuł i dali radość rodakom i kibicom młodej Wściekłej Czerwieni.
Minęło dwa dni, a ja siedziałam sama w domu. Oblegałam kanapę w salonie z książką, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyłam lekturę i wstałam, kierując się do wyjścia. Otworzyłam drzwi i w progu zobaczyłam uśmiechniętego Thiago z torbą na ramieniu. Bez namysłu uwiesiłam mu się szczęśliwa na szyi.
- Co ty tutaj robisz?! - wyszczerzyłam się i wciągnęłam go do środka.
- No jak to co? - zaśmiał się i odłożył torbę w kąt korytarza. - Prosto z lotniska przyjechałem do swojej dziewczyny. - objął mnie w pasie i przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam dłonie o jego tors.
- Aż tak się stęskniłeś? - przymrużyłam powieki.
- Nawet nie wiesz jak bardzo! - wymruczał.
- A może nie jestem sama? - uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Xavi i Nuria są w Brazylii, więc tak, jesteś sama. - poruszył brwiami, a ja cicho się zaśmiałam. - Miałaś już jakieś plany na ten wieczór? - przysunął twarz do mojej tak, że czułam jego oddech na swoich wargach.
- Chciałam sobie zrobić kolację i poczytać. - szepnęłam, zaciągając się jego perfumami.
- Może uda mi się przekonać ciebie do zmiany planów? - przesunął palcami wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Próbuj Alcantara, próbuj - wymruczałam mu do ucha, a on wtedy wziął mnie na ręce i ruszył po schodach na piętro. Wskazałam mu drzwi do swojej sypialni, a on tam wszedł do niej i delikatnie ułożył mnie na łóżku. Zawisnął nade mną z łobuzerskim uśmieszkiem. - I co teraz? - przygryzłam dolną wargę i spojrzałam w jego cudowne, brązowe tęczówki.
- A teraz będę bardzo niegrzeczny. - powiedział i wpił się w moje wargi. Brakowało mi tego przez te dwa tygodnie, gdy Thiago był w Izraelu. Czułam jak jego ręce przesuwają się z mojej talii do ud i z powrotem. Wsunęłam swoje dłonie pod jego koszulkę i podciągnęłam ją do góry. Po chwili jej już nie miał i mogłam nacieszyć oczy jego mięśniom i torsowi. Przeturlaliśmy się przez siebie tak, że to ja teraz byłam na górze. Oparłam dłonie o jego klatkę piersiową, a on swoje wsunął pod moją sukienkę.
- Ty faktycznie planujesz być dzisiaj niegrzeczny - pochyliłam się, przesuwając czubkiem nosa po jego szyi i cicho zamruczałam.
- A nie mówiłem? - wyszczerzył się, a ja oparłam swoje czoło o jego.
- Thiago, stęskniłam się, wiesz? - szepnęłam, patrząc mu w oczy.
- Ja za tobą też, Ari - uśmiechnął się lekko, gładząc delikatnie mój policzek. Uśmiechnęłam się nieśmiało, a on złożył na moich ustach lekki pocałunek, po czym znów zrobił przewrotkę i oddałam się całkowicie jego pocałunkom.
***
Dos Santos złożył wizytę Thiago w Monachium. Jak widać, była to wielka niespodzianka dla Alcantary ♥ To chyba dobry powód by dziś dodać kolejny rozdział :)
Thiago i Jona zrobili mój dzisiejszy dzień ♥
Kurde potajeme randki ! Jak tajemniczo ! Jak się Xavi dowie to wydziedziczy xd Thiago i Jona ♥
OdpowiedzUsuńRandka w ukryciu! To jest to ♥
OdpowiedzUsuńThiago jak zwykle słodki!!! :**♥♥♥
Taaaak, bardzo się ucieszył na widok dos Santosa! :)
Czeka na kolejny!
Ahhh. Niech Thiago wraca do barcelony ! I to Ari *.*
OdpowiedzUsuńInszaaaa
Nie ma to jak spotykanie się w tajemnicy przed starszym bratem! Widać, że znajomość Ari i Thiago kwitnie i to w bardzo szybkim tempie. Teraz na serio można ich nazwać parą. I to szczęśliwą parą! Pierwszy mecz Xaviego był udany! Najważniejsze, że jego drużyna wygrała! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńAww, cudny rozdział <3 Thiago kochaś jeden. Haha, chciałabym widziec reakcje Xaviego kiedy się dowie ^^
OdpowiedzUsuńJona i Thiago - słodziaki <3
OdpowiedzUsuńAri i Thiago - słodziaki *....*
Notka normalnie cud, miód i malina ;d ale znając Ciebie pewnie coś namieszasz ;p
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńW przeszłości pomiędzy Ari i Thiago wszystko ładnie się układało. Mam nadzieję, że po powrocie Alcanatry do Barcelony znowu będą razem :)
OdpowiedzUsuńWszystko jest takie ładne i cudowne, że aż dziwne jak na Ciebie ;p Thiago i Ari to wspaniała para, tylko co na to Xavi. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na kolejny rozdział, gdzie masz spam żeby Cie informować? http://nosotros.blog.pl/2014/01/25/16-jedna-chwila-moze-zmienic-wszystko/ Liczę na szczerą opinię!
OdpowiedzUsuń