Barcelona, 2013 r.
Leżałam oparta o ramię Thiago, a on mnie obejmował. Oglądaliśmy jakąś komedię romantyczną, która właśnie dobiegała do końca. Główna para, w deszczu, właśnie spotkała się w połowie mostu. Wpadli sobie w ramiona i zaczęli całować. 'Henry, kocham cię' - wychrypiała dziewczyna, a on się uśmiechnął i ujął jej twarz w dłonie i delikatnie musnął jej usta. Koniec, napisy i muzyka, a mnie w jednym momencie ogarnęło miliony dziwnych myśli. Jedne chciały bym w końcu coś wyrzuciła z siebie, a drugie bym się zamknęła i nic nie mówiła.
- Thiago... - zaczęłam.
- Yhmm? - mruknął, bawiąc się kosmykami moich włosów. Poprawiłam się i spojrzałam na niego, prosto w oczy. Uśmiechnął się, dodając mi tym otuchy. Nabrałam powietrza w płuca i...
- Kocham cię - powiedziałam pewnie, nie zmieniając ani na trochę wyrazu twarzy. On tak samo. Jedynie zbliżył się do mnie i pogłaskał mój policzek, po czym delikatnie musnął moje wargi. Przysunął mnie do siebie i odgarnął moje włosy z czoła.
- Ari, chcę żebyś zapamiętała jedno - uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło. - Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym, bo jesteś wyjątkową osobą i nigdy o tym nie zapominaj, dobrze? - głaskał mój policzek, a ja uśmiechnęłam i oparłam swoje czoło o jego. Wierzyłam mu. Wierzyłam w to, że spotkałam odpowiednią osobę.
Leżałam oparta o ramię Thiago, a on mnie obejmował. Oglądaliśmy jakąś komedię romantyczną, która właśnie dobiegała do końca. Główna para, w deszczu, właśnie spotkała się w połowie mostu. Wpadli sobie w ramiona i zaczęli całować. 'Henry, kocham cię' - wychrypiała dziewczyna, a on się uśmiechnął i ujął jej twarz w dłonie i delikatnie musnął jej usta. Koniec, napisy i muzyka, a mnie w jednym momencie ogarnęło miliony dziwnych myśli. Jedne chciały bym w końcu coś wyrzuciła z siebie, a drugie bym się zamknęła i nic nie mówiła.
- Thiago... - zaczęłam.
- Yhmm? - mruknął, bawiąc się kosmykami moich włosów. Poprawiłam się i spojrzałam na niego, prosto w oczy. Uśmiechnął się, dodając mi tym otuchy. Nabrałam powietrza w płuca i...
- Kocham cię - powiedziałam pewnie, nie zmieniając ani na trochę wyrazu twarzy. On tak samo. Jedynie zbliżył się do mnie i pogłaskał mój policzek, po czym delikatnie musnął moje wargi. Przysunął mnie do siebie i odgarnął moje włosy z czoła.
- Ari, chcę żebyś zapamiętała jedno - uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło. - Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym, bo jesteś wyjątkową osobą i nigdy o tym nie zapominaj, dobrze? - głaskał mój policzek, a ja uśmiechnęłam i oparłam swoje czoło o jego. Wierzyłam mu. Wierzyłam w to, że spotkałam odpowiednią osobę.
Barcelona, 2018 r.
Po finale Ligi Mistrzów, wszystko się uspokoiło. Każdy wrócił do siebie. Każdy do swojego życia, pracy, obowiązków... Minęło kilka dni, a ja spokojnie pracowałam w klubie. To był ostatni dzień maja, a dziś miał się odbyć ostatni trening klubowy w sezonie. Pojutrze chłopcy jadą już na zgrupowania przed Mistrzostwami Świata, wczoraj zagrali ostatni mecz w lidze hiszpańskiej, a dzisiejszy trening był po prostu fikcją. Xavi kazał im trochę pobiegać, trochę pokopali na bramkę, a dalej grali w dziada, a to i tak nie było to typowym dziadkiem. Xavi wiedział co robi. Sam przecież miał takie ostatnie treningi i wiedział jak to wygląda. Mój brat rozmawiał sobie ze sztabem, a ja chodziłam na luzie pomiędzy chłopakami i robiłam im zdjęcia, a nawet z nimi... Oni po prostu tam świrowali!
- Ari, będę miał do ciebie interes - obok mnie pojawił się młody Vilanova i oparł się o moje ramię.
- Ej młody, dla ciebie pani Ariadna - zwrócił mu uwagę Pique, który razem z Fabregasem stali ze mną. Dziś za bardzo udzielał się im dobry humor.
- Bardzo zabawne - pokręciłam głową i pokazałam obrońcy język. - Słucham cię bardzo, Adria - zwróciłam się do chłopaka.
- Chodzi o moją dziewczynę - odparł.
- Fiuuu - zagwizdał obrońca. - Mister będzie miał za niedługo synową?
- Ty się dzisiaj dobrze czujesz? - zaśmiałam się. - Cesc, weź go gdzieś i ogarnij, co?
- Z wielką chęcią mu dokopie! - wyszczerzył się, a Geri się naburmuszył. Najważniejsze było to, że odeszli kawałek.
- I co z tą dziewczyną? - wróciłam do rozmowy z Adrią.
- To może najpierw zapytam tak... Jedziesz z chłopakami na mistrzostwa czy zostajesz na ten czas w Hiszpanii? - zapytał.
- Zostaję. Będę albo tu, w Barcelonie albo u rodziców w Terrassie. - skinęłam głową.
- Chodzi o to, że w lipcu, dzień po finale, moja dziewczyna obchodzi osiemnastkę. Wynajęty klub, mnóstwo znajomych i te sprawy. No i chciała wynająć dobrego fotografa, a i pomyślałem o tobie.
- Myślę, że nie ma sprawy - uśmiechnęłam się. - Z chęcią się tym zajmę.
- No to się cieszę. Podałbym jej namiary na ciebie, okej?
- Jasne - pokiwałam głową.
- W takim razie dzięki. Wracam do chłopaków. - uśmiechnął się i pobiegł go grupki. Zdjęłam osłonkę z obiektywu i zaczęłam robić zdjęcia. Zauważyłam, że nie było nigdzie Xaviego, a Rafa dziwnie się zachowywał... Jakby skradając się, podchodził od tyłu do Jonathana... Wiedziałam, że coś wykombinuje, więc przyłożyłam aparat do oka i czekałam co nastąpi, a ten kretyn po prostu zsunął Meksykaninowi spodenki i zaczął uciekać. Wkurzony Dos, naciągnął je z powrotem i zaczął ścigać przyjaciela, a my wszyscy zachodziliśmy się ze śmiechu.
- Aria, masz to?! - krzyczał Alcantara, uciekając przed kolegą, a ja roześmiana pokiwałam głową.
- Usuń to, słyszysz? - przede mną stanął Dos Santos.
- No chyba nie! - zawołałam i podniosłam aparat do góry, a on zaczął się ze mną siłować.
- Nie! Ja się nie będę siłował z dziewczyną, ja to załatwię po swojemu! - oburzył się i pochylił, łapiąc mnie w pasie. Przewiesił mnie przez ramię i paradował tak przez pół boiska.
- Jonathanie Dos Santos Ramirez! Proszę w tej chwili mnie postawić na ziemię! - krzyczałam, śmiejąc się.
- Usuniesz te zdjęcia?! - zapytał, nadal się przechadzając w te i wew te.
- A wiesz... Jednak mi tu u ciebie wygodnie - wyszczerzyłam się, a wtedy za nim pojawił się Rafael. Szedł i śmiał się do mnie. - A tobie co? - zapytałam.
- Nic - pokręcił głową. - Dziwnie tak wyglądacie. - zaśmiał się i spojrzał za nas, a wtedy Jona również się zatrzymał.
- A wam co? - rozłożyłam ręce i wtedy zauważyłam, że inni też patrzyli w tamtą stronę. - Halo? - skrzywiłam się, bo nie reagowali.
- Jona, odstaw moją siostrę! - usłyszałam roześmiany głos mojego brata i wtedy zobaczyłam jak Rafa automatycznie zaczyna się szczerzyć i ruszył tam. Dos mnie odstawił i zmierzwił włosy.
- Zaraz oberwiesz - pogroziłam mu, a ten pokazał mi język.
- Dalej chcesz go unikać? - zapytał pomocnik, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Wskazał w stronę skąd wcześniej dobiegał głos Xaviego. Odwróciłam się i zobaczyłam tam już połowę składu, a pomiędzy nimi jego...
- Teraz nie będę miała nawet jak - mruknęłam. - Nie martw się, to zdjęcie nie zobaczy światła dziennego - uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- Mam taką nadzieję! - zrobił poważną minę. - Pójdę się przywitać, a ty?
- Też chyba powinnam przynajmniej podejść, bo Xavier zaraz zacznie dochodzenie, a tego nie chcę - westchnęłam i skierowałam się do brata, a Jona za mną. Stanęłam obok Xaviego, a on uśmiechnięty objął mnie ramieniem i ucałował w czubek głowy. Spojrzałam na Brazylijczyka w nieodpowiednim momencie, bo właśnie on zrobił to samo. Uśmiechnął się do mnie, a ja nie wiedziałam czy mam uciekać czy chować się pod ziemie.
To już miała być końcówka treningu, na do widzenia mój braciszek wpakował im jeszcze kółeczka do biegania, a ja ruszyłam w stronę budynków. Gdy weszłam do długiego korytarza, usłyszałam że ktoś za mną idzie.
- Aria! - zawołał, a ja automatycznie przyśpieszyłam kroku. Nie chciałam już na niego patrzeć, a o rozmowie już nie wspomnę. Chciałam po prostu by zniknął. W jednym momencie do mnie podbiegł i złapał za nadgarstek, spanikowałam. Zamachnęłam się, a moja dłoń wylądowała ciężko na jego policzku.
- Alcantara, odpieprz się raz na zawsze - syknęłam i odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie, zostawiając go tam.
Po finale Ligi Mistrzów, wszystko się uspokoiło. Każdy wrócił do siebie. Każdy do swojego życia, pracy, obowiązków... Minęło kilka dni, a ja spokojnie pracowałam w klubie. To był ostatni dzień maja, a dziś miał się odbyć ostatni trening klubowy w sezonie. Pojutrze chłopcy jadą już na zgrupowania przed Mistrzostwami Świata, wczoraj zagrali ostatni mecz w lidze hiszpańskiej, a dzisiejszy trening był po prostu fikcją. Xavi kazał im trochę pobiegać, trochę pokopali na bramkę, a dalej grali w dziada, a to i tak nie było to typowym dziadkiem. Xavi wiedział co robi. Sam przecież miał takie ostatnie treningi i wiedział jak to wygląda. Mój brat rozmawiał sobie ze sztabem, a ja chodziłam na luzie pomiędzy chłopakami i robiłam im zdjęcia, a nawet z nimi... Oni po prostu tam świrowali!
- Ari, będę miał do ciebie interes - obok mnie pojawił się młody Vilanova i oparł się o moje ramię.
- Ej młody, dla ciebie pani Ariadna - zwrócił mu uwagę Pique, który razem z Fabregasem stali ze mną. Dziś za bardzo udzielał się im dobry humor.
- Bardzo zabawne - pokręciłam głową i pokazałam obrońcy język. - Słucham cię bardzo, Adria - zwróciłam się do chłopaka.
- Chodzi o moją dziewczynę - odparł.
- Fiuuu - zagwizdał obrońca. - Mister będzie miał za niedługo synową?
- Ty się dzisiaj dobrze czujesz? - zaśmiałam się. - Cesc, weź go gdzieś i ogarnij, co?
- Z wielką chęcią mu dokopie! - wyszczerzył się, a Geri się naburmuszył. Najważniejsze było to, że odeszli kawałek.
- I co z tą dziewczyną? - wróciłam do rozmowy z Adrią.
- To może najpierw zapytam tak... Jedziesz z chłopakami na mistrzostwa czy zostajesz na ten czas w Hiszpanii? - zapytał.
- Zostaję. Będę albo tu, w Barcelonie albo u rodziców w Terrassie. - skinęłam głową.
- Chodzi o to, że w lipcu, dzień po finale, moja dziewczyna obchodzi osiemnastkę. Wynajęty klub, mnóstwo znajomych i te sprawy. No i chciała wynająć dobrego fotografa, a i pomyślałem o tobie.
- Myślę, że nie ma sprawy - uśmiechnęłam się. - Z chęcią się tym zajmę.
- No to się cieszę. Podałbym jej namiary na ciebie, okej?
- Jasne - pokiwałam głową.
- W takim razie dzięki. Wracam do chłopaków. - uśmiechnął się i pobiegł go grupki. Zdjęłam osłonkę z obiektywu i zaczęłam robić zdjęcia. Zauważyłam, że nie było nigdzie Xaviego, a Rafa dziwnie się zachowywał... Jakby skradając się, podchodził od tyłu do Jonathana... Wiedziałam, że coś wykombinuje, więc przyłożyłam aparat do oka i czekałam co nastąpi, a ten kretyn po prostu zsunął Meksykaninowi spodenki i zaczął uciekać. Wkurzony Dos, naciągnął je z powrotem i zaczął ścigać przyjaciela, a my wszyscy zachodziliśmy się ze śmiechu.
- Aria, masz to?! - krzyczał Alcantara, uciekając przed kolegą, a ja roześmiana pokiwałam głową.
- Usuń to, słyszysz? - przede mną stanął Dos Santos.
- No chyba nie! - zawołałam i podniosłam aparat do góry, a on zaczął się ze mną siłować.
- Nie! Ja się nie będę siłował z dziewczyną, ja to załatwię po swojemu! - oburzył się i pochylił, łapiąc mnie w pasie. Przewiesił mnie przez ramię i paradował tak przez pół boiska.
- Jonathanie Dos Santos Ramirez! Proszę w tej chwili mnie postawić na ziemię! - krzyczałam, śmiejąc się.
- Usuniesz te zdjęcia?! - zapytał, nadal się przechadzając w te i wew te.
- A wiesz... Jednak mi tu u ciebie wygodnie - wyszczerzyłam się, a wtedy za nim pojawił się Rafael. Szedł i śmiał się do mnie. - A tobie co? - zapytałam.
- Nic - pokręcił głową. - Dziwnie tak wyglądacie. - zaśmiał się i spojrzał za nas, a wtedy Jona również się zatrzymał.
- A wam co? - rozłożyłam ręce i wtedy zauważyłam, że inni też patrzyli w tamtą stronę. - Halo? - skrzywiłam się, bo nie reagowali.
- Jona, odstaw moją siostrę! - usłyszałam roześmiany głos mojego brata i wtedy zobaczyłam jak Rafa automatycznie zaczyna się szczerzyć i ruszył tam. Dos mnie odstawił i zmierzwił włosy.
- Zaraz oberwiesz - pogroziłam mu, a ten pokazał mi język.
- Dalej chcesz go unikać? - zapytał pomocnik, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Wskazał w stronę skąd wcześniej dobiegał głos Xaviego. Odwróciłam się i zobaczyłam tam już połowę składu, a pomiędzy nimi jego...
- Teraz nie będę miała nawet jak - mruknęłam. - Nie martw się, to zdjęcie nie zobaczy światła dziennego - uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- Mam taką nadzieję! - zrobił poważną minę. - Pójdę się przywitać, a ty?
- Też chyba powinnam przynajmniej podejść, bo Xavier zaraz zacznie dochodzenie, a tego nie chcę - westchnęłam i skierowałam się do brata, a Jona za mną. Stanęłam obok Xaviego, a on uśmiechnięty objął mnie ramieniem i ucałował w czubek głowy. Spojrzałam na Brazylijczyka w nieodpowiednim momencie, bo właśnie on zrobił to samo. Uśmiechnął się do mnie, a ja nie wiedziałam czy mam uciekać czy chować się pod ziemie.
To już miała być końcówka treningu, na do widzenia mój braciszek wpakował im jeszcze kółeczka do biegania, a ja ruszyłam w stronę budynków. Gdy weszłam do długiego korytarza, usłyszałam że ktoś za mną idzie.
- Aria! - zawołał, a ja automatycznie przyśpieszyłam kroku. Nie chciałam już na niego patrzeć, a o rozmowie już nie wspomnę. Chciałam po prostu by zniknął. W jednym momencie do mnie podbiegł i złapał za nadgarstek, spanikowałam. Zamachnęłam się, a moja dłoń wylądowała ciężko na jego policzku.
- Alcantara, odpieprz się raz na zawsze - syknęłam i odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie, zostawiając go tam.
Barcelona, 2013 r.
Ślub mojego brata zbliżał się wielkimi krokami, a wszystkim już udzielał się dobry humor. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, tylko Nuria musiała jechać jeszcze po swoją sukienkę. Umówiła się ze swoją mamą oraz Andresową Aną i pojechały we trzy. W tym czasie umówiliśmy się ze znajomymi na obiad. Razem z Xavim pojechaliśmy do dobrej knajpki, gdzie piłkarze byli często widywani. Na miejscu, przy stoliku siedzieli już Dani, Andres oraz Jordi. Usiedliśmy z nimi i zaczęliśmy rozmawiać, oczekując na resztę. W pewnym momencie próg przekroczył uśmiechnięty Jonathan. Podszedł do stolika i przywitał się z każdym.
- A gdzie zgubiłeś Thiago? - zaśmiał się Andres.
- Chyba nie przyjdzie - mruknął, drapiąc się po karku i usiadł naprzeciw mnie.
- Dlaczego? - zmarszczyłam brew, a Jona spojrzał na mnie lekko zmieszany, a zaraz na Jordiego.
- Jak dorwał dziewczynę po czterech miesiącach wymiany, to oj to uwierz... Szybko jej nie wypuści - śmiał się Alves, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- Julia wróciła? - zapytał Xavi.
- Podobno wczoraj wieczorem - mruknął cicho Dos Santos. Unikał mojego spojrzenia. Co tu się działo? I jaka Julia?!
- Rano rozmawiałem z Rafą to mi mówił - dodał Daniel. - Ej, głodny jestem. - wtrącił jeszcze. - Chodźmy zamówić, bo David z Jose i Leo, znając życie przyjdą spóźnieni. - przewrócił oczami i wstał. To samo zrobił mój brat oraz Iniesta. Poszli zamówić, a nasza pozostała trójka stwierdziła, że się jeszcze wstrzyma. I raczej to było zamierzone.
- Chcecie mi może coś powiedzieć? - spojrzałam na dwójkę przyjaciół i przełknęłam ciężko ślinę. - I kim jest ta dziewczyna?
- To dziewczyna Thiago - mruknął cicho Jordi, a ja otworzyłam szeroko oczy. Wcięło mnie. Jak to on miał dziewczynę?!
- Dlaczego ja nic nie wiedziałam? - wydukałam, a pod moimi powiekami zaczęły się gromadzić łzy.
- Chcieliśmy, ale... - zaczął Jonathan, ale ja mu przerwałam.
- Chcieliście, ale mnie i tak okłamywaliście? - jęknęłam. - Z resztą, nieważne - machnęłam ręką, zabrałam swoją torbę i wstałam. Ruszyłam do wyjścia, nawet się nie oglądając. Naprzeciw lokalu znajdował się park i to tam się skierowałam. Znalazłam wolną ławkę i usiadłam. Pochyliłam się i zakryłam twarz dłońmi. Czułam się bezsilna. Byłam łatwą idiotką. Głupia w to wszystko uwierzyłam, a wyznałam mu swoje uczucie. On powiedział, że jestem dla niego ważna. Właśnie widziałam! Miał mnie sobie na boku, bo nie było jego dziewczyny!
- Aria... - usłyszałam i uniosłam głowę. Przede mną kucał Jordi, patrzący z przejęciem. - Proszę cię, nie płacz - szepnął.
- Chcę być sama - mruknęłam, a on tylko pokręcił głową i usiadł obok, mocno mnie przytulając. - Jestem kretynką - szlochałam, chowając twarz w ramię obrońcy.
- Nie mów tak. Nie jesteś. To on nie jest wart tego wszystkiego, twoich łez - odparł Alba, głaszcząc moje ramię. - I rozumiem, że masz żal do nas wszystkich, ale... - westchnął ciężko. - My mu mówiliśmy, żeby się zdecydował, a on obiecał, że wszystko załatwi, a sam Rafael myślał, że zerwie z Julką, ale jak widać... My też mu uwierzyliśmy. Thiago to naprawdę w porządku facet, przyjaciel i nie wiem dlaczego tak postąpił wobec ciebie. Nie mam na to wytłumaczenia...
- Jordi, nie mam do was żalu, do żadnego, chociaż to była moja pierwsza myśl, ale nie - westchnęłam. - Największy żal mam do siebie, że nic wcześniej nie zauważyłam. Byłam po prostu jego zabawką.
- A ty jesteś naszą przyjaciółką i on już nie raz dostał od nas pogadankę. Następna już nie będzie taka milusia. - pokręcił głową.
- Przestań. Nie chcę żeby tak było, rozumiesz? - spojrzałam na niego. - Gracie razem w klubie, w reprezentacji i nie chcę żebyście się kłócili. Obiecajcie mi to. Ja i on to całkowicie inna sprawa. - mówiłam, a on po chwili skinął głową i pocałował mnie w czubek głowy. Znów się do niego przytuliłam. Siedzieliśmy tak w ciszy dłużą chwilę. Pozbyłam się już łez, chociaż nadal było mi źle, to wiedziałam, że dobrze jest mieć takiego przyjaciela jak Jordi.
- Cholera - mruknął w pewnym momencie, a ja z lekkim zdziwieniem, najpierw spojrzałam na Albę, a później w kierunku gdzie on patrzył. Coś we mnie zamarło na ten widok. Równoległą do nas alejką, objęci i szczęśliwi spacerowali Thiago z jakąś blondynką. Patrzyłam na nich i coś we mnie pękało. Zauważyłam, że wtedy dziewczyna spojrzała w naszym kierunki i zaczęła mówić coś do Alcantary, a on też tu spojrzał. Nie zdążył nijak zareagować, bo blondynka zaczęła go ciągnąć do nas. Wstrzymałam oddech i czekałam na konfrontacje z nimi.
- Jordi! - uśmiechnęła się szeroko do obrońcy. Alba wstał i jakby nigdy nic się z nią przywitał, po czym uścisnął dłoń Thiago. Wtedy również wstałam i jakby nakrywając na siebie maskę, uśmiechnęłam się. - Nie wiedziałam, że masz taką uroczą koleżankę - spojrzała na Jordiego. - Thiago mi nic nie mówił - szturchnęła go lekko w żebro. Kątem oka spojrzałam na niego, a on bez wyrazu patrzył w dół. - Jestem Julia - wyciągnęła do mnie swoją dłoń, a ja ją uścisnęłam.
Ślub mojego brata zbliżał się wielkimi krokami, a wszystkim już udzielał się dobry humor. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, tylko Nuria musiała jechać jeszcze po swoją sukienkę. Umówiła się ze swoją mamą oraz Andresową Aną i pojechały we trzy. W tym czasie umówiliśmy się ze znajomymi na obiad. Razem z Xavim pojechaliśmy do dobrej knajpki, gdzie piłkarze byli często widywani. Na miejscu, przy stoliku siedzieli już Dani, Andres oraz Jordi. Usiedliśmy z nimi i zaczęliśmy rozmawiać, oczekując na resztę. W pewnym momencie próg przekroczył uśmiechnięty Jonathan. Podszedł do stolika i przywitał się z każdym.
- A gdzie zgubiłeś Thiago? - zaśmiał się Andres.
- Chyba nie przyjdzie - mruknął, drapiąc się po karku i usiadł naprzeciw mnie.
- Dlaczego? - zmarszczyłam brew, a Jona spojrzał na mnie lekko zmieszany, a zaraz na Jordiego.
- Jak dorwał dziewczynę po czterech miesiącach wymiany, to oj to uwierz... Szybko jej nie wypuści - śmiał się Alves, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- Julia wróciła? - zapytał Xavi.
- Podobno wczoraj wieczorem - mruknął cicho Dos Santos. Unikał mojego spojrzenia. Co tu się działo? I jaka Julia?!
- Rano rozmawiałem z Rafą to mi mówił - dodał Daniel. - Ej, głodny jestem. - wtrącił jeszcze. - Chodźmy zamówić, bo David z Jose i Leo, znając życie przyjdą spóźnieni. - przewrócił oczami i wstał. To samo zrobił mój brat oraz Iniesta. Poszli zamówić, a nasza pozostała trójka stwierdziła, że się jeszcze wstrzyma. I raczej to było zamierzone.
- Chcecie mi może coś powiedzieć? - spojrzałam na dwójkę przyjaciół i przełknęłam ciężko ślinę. - I kim jest ta dziewczyna?
- To dziewczyna Thiago - mruknął cicho Jordi, a ja otworzyłam szeroko oczy. Wcięło mnie. Jak to on miał dziewczynę?!
- Dlaczego ja nic nie wiedziałam? - wydukałam, a pod moimi powiekami zaczęły się gromadzić łzy.
- Chcieliśmy, ale... - zaczął Jonathan, ale ja mu przerwałam.
- Chcieliście, ale mnie i tak okłamywaliście? - jęknęłam. - Z resztą, nieważne - machnęłam ręką, zabrałam swoją torbę i wstałam. Ruszyłam do wyjścia, nawet się nie oglądając. Naprzeciw lokalu znajdował się park i to tam się skierowałam. Znalazłam wolną ławkę i usiadłam. Pochyliłam się i zakryłam twarz dłońmi. Czułam się bezsilna. Byłam łatwą idiotką. Głupia w to wszystko uwierzyłam, a wyznałam mu swoje uczucie. On powiedział, że jestem dla niego ważna. Właśnie widziałam! Miał mnie sobie na boku, bo nie było jego dziewczyny!
- Aria... - usłyszałam i uniosłam głowę. Przede mną kucał Jordi, patrzący z przejęciem. - Proszę cię, nie płacz - szepnął.
- Chcę być sama - mruknęłam, a on tylko pokręcił głową i usiadł obok, mocno mnie przytulając. - Jestem kretynką - szlochałam, chowając twarz w ramię obrońcy.
- Nie mów tak. Nie jesteś. To on nie jest wart tego wszystkiego, twoich łez - odparł Alba, głaszcząc moje ramię. - I rozumiem, że masz żal do nas wszystkich, ale... - westchnął ciężko. - My mu mówiliśmy, żeby się zdecydował, a on obiecał, że wszystko załatwi, a sam Rafael myślał, że zerwie z Julką, ale jak widać... My też mu uwierzyliśmy. Thiago to naprawdę w porządku facet, przyjaciel i nie wiem dlaczego tak postąpił wobec ciebie. Nie mam na to wytłumaczenia...
- Jordi, nie mam do was żalu, do żadnego, chociaż to była moja pierwsza myśl, ale nie - westchnęłam. - Największy żal mam do siebie, że nic wcześniej nie zauważyłam. Byłam po prostu jego zabawką.
- A ty jesteś naszą przyjaciółką i on już nie raz dostał od nas pogadankę. Następna już nie będzie taka milusia. - pokręcił głową.
- Przestań. Nie chcę żeby tak było, rozumiesz? - spojrzałam na niego. - Gracie razem w klubie, w reprezentacji i nie chcę żebyście się kłócili. Obiecajcie mi to. Ja i on to całkowicie inna sprawa. - mówiłam, a on po chwili skinął głową i pocałował mnie w czubek głowy. Znów się do niego przytuliłam. Siedzieliśmy tak w ciszy dłużą chwilę. Pozbyłam się już łez, chociaż nadal było mi źle, to wiedziałam, że dobrze jest mieć takiego przyjaciela jak Jordi.
- Cholera - mruknął w pewnym momencie, a ja z lekkim zdziwieniem, najpierw spojrzałam na Albę, a później w kierunku gdzie on patrzył. Coś we mnie zamarło na ten widok. Równoległą do nas alejką, objęci i szczęśliwi spacerowali Thiago z jakąś blondynką. Patrzyłam na nich i coś we mnie pękało. Zauważyłam, że wtedy dziewczyna spojrzała w naszym kierunki i zaczęła mówić coś do Alcantary, a on też tu spojrzał. Nie zdążył nijak zareagować, bo blondynka zaczęła go ciągnąć do nas. Wstrzymałam oddech i czekałam na konfrontacje z nimi.
- Jordi! - uśmiechnęła się szeroko do obrońcy. Alba wstał i jakby nigdy nic się z nią przywitał, po czym uścisnął dłoń Thiago. Wtedy również wstałam i jakby nakrywając na siebie maskę, uśmiechnęłam się. - Nie wiedziałam, że masz taką uroczą koleżankę - spojrzała na Jordiego. - Thiago mi nic nie mówił - szturchnęła go lekko w żebro. Kątem oka spojrzałam na niego, a on bez wyrazu patrzył w dół. - Jestem Julia - wyciągnęła do mnie swoją dłoń, a ja ją uścisnęłam.
- Ariadna, bardzo miło
mi cię w końcu poznać - kiwnęłam głową. - Tyle o tobie
słyszałam - uśmiechnęłam się i spojrzałam trochę pewniej na
Alcantarę. Również na mnie patrzył, ale teraz widziałam w jego
oczach żal, wstyd i smutek. - Ale powinnam się już zbierać.
- Odwiozę cię, co? -
zapytał Jordi.
- Nie, nie musisz.
Przejdę się - spojrzałam na Julię i Thiago. - No to cześć -
uśmiechnęłam się lekko i po prostu odeszłam. Ciągle podnosiłam
oczy do góry, by nie pozwolić łzom się puścić. Zobaczyłam go z
jego dziewczyną i czułam się jeszcze gorzej niż wcześniej.
Chciało mi się ryczeć. Chciałam wymazać wszystkie wspomnienia, w
których gościł Brazylijczyk, ale tak się nie dało. Łzy same
popłynęły mi po policzkach, a ja czułam się taka bezsilna i
głupia. Przystanęłam przy samym wyjściu z parku, opuściłam
głowę i po prostu się rozpłakałam.
- Jednak cię odwiozę
- usłyszałam po chwili. Jordi pojawił się obok i objął mnie
ramieniem, prowadząc do swojego samochodu. Miał rację, nie
chciałam teraz wracać sama.
***
Wasza zagadka rozwiązana! Już wiecie co się pomiędzy nimi wydarzyło!
Niedobry Thiago!
Niedobry, ale za to jaki utalentowany ♥
Mój MISZCZ! Nie wierzyłam długo w to co wczoraj zobaczyłam, a jednak!
Był pisk i długie szczerzenie się do ekranu!
Rafa oczywiście też oglądał braciszka ♥
I wczorajszy mecz Barcelony ♥ Ukochana moja! 5:1 ♥
Wczorajszy wieczór i noc były bardzo emocjonujące, cud że w ogóle zasnęłam :D
No ja też miałam cieszynkę! :*
OdpowiedzUsuńRafa jak zwykle kochany!!!
Thiago tak skrzywdził Ari, że mam ochotę go udusić! :P
Jak on mógł?!
Czekam na więcej!
Świetny rozdział, ale Thiago to dupek :(
OdpowiedzUsuńCo za dupek. Jak on mógł?! Dobrze, że Ari ma takiego przyjaciela jak Jordi.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. Buziaczki ;*
co za bezczelny typ! już go nie lubię, TAK COPPERNICANA, JA STRZELIŁAM NA NIEGO FOCHA xD
OdpowiedzUsuńjak mógł zranić tak biedną Ariadnę? ;c
Kretyn!
Zły Thiago i ta jego Julcia- wiedźma -.- Jak ja się do niego przejde to nie usiądzie przez tydzień ! A tak wgl to Rafa kretyn, żeby tak ściągnąć spodenki biednemu Dosowi ! Skandal ! Czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńjaki głupi Thiago :(
OdpowiedzUsuńNo teraz wiadomo, dlaczego Aria tak nienawidzi Thiago! Nic dziwnego, bo ja również nie chciałabym mieć nic wspólnego z takim fałszywym dupkiem. Mając dziewczynę zabawiał się z inną. Ma szczęście, że Xavi się o tym nie dowiedział, bo byłoby z nim krucho. Muszę przyznać, że postać Jordiego mi się podoba. To taki wspaniały przyjaciel, któremu można wszystko powiedzieć! Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale po prostu nie wyrobiłam się poprzez ciężkie dni w szkole. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńNo to już wszystko wiadomo. Thiago przed laty zachował się jak idiota. Ale jestem pewna, że teraz będzie próbował odzyskać Arię.
OdpowiedzUsuńTym rozdziałem sprawiałaś mi najmilszy prezent urodzinowy :) Thiago mnie zawiódł swoim zachowaniem, ma teraz duuuużo do odrobienia! Więc czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńNo co za dupek! Zabić to mało -.-
OdpowiedzUsuńBiedna :c
Dobrze, że ma takiego przyjaciela jak Jordi ;)
Ale bramka cudna! <3