Barcelona, 2013 r.
Stałam przed lustrem i kończyłam poprawiać rzęsy, kiedy usłyszałam pukanie do swoich drzwi, odparłam, żeby wszedł, a po chwili mój brat już był w środku.
- Hej, wybierasz się gdzieś? - zdziwił się.
- No tak, idę z chłopkami do klubu, no bo w końcu wy w przyszłym tygodniu jedziecie do Stanów, a reszta do Izraela, nie?
- Ale z tego co wiem to Jordi pojechał dzisiaj do rodziców. - przymrużył powieki.
- Wiem, dziesięć minut temu skończyłam z nim rozmawiać i podobno mam gorące pozdrowienia od Davida. - zaśmiałam się.
- Fakt, pamiętam, że na finale w zeszłym roku starszy Alba trochę ci się przyglądał.
- Potem się pytał czy kręcę z Jordim. - odparłam roześmiana. - I ja się zastanawiam dlaczego jesteś taki uprzedzony do chłopaków. Przecież gracie w jednej drużynie, przyjaźnicie się.
- No wiem, ale to wiadomo co takim strzeli do łba jak się napiją na przykład? Sama z bandą takich głupków?
- Ty jesteś głupi, Xavi! - zaśmiałam się. - Ufasz im na boisku, więc wobec mnie też zaufaj, dobrze? - podeszłam do niego. - Ja im ufam i dobrze się z nimi bawię. Stali się moimi przyjaciółmi tutaj.
- Ale... - mruknął i po chwili się zamyślił. - No dobra. Wygrałaś. - westchnął.
- Idealnie! - wyszczerzyłam się i mocno go przytuliłam. - To nie czekaj na mnie! - zawołałam i wzięłam swoją torebkę, wybiegając z domu. Wsiadłam do taksówki, która już na mnie czekała i podjechałam pod klub, gdzie byłam umówiona z Thiago, Rafaelem, Jonathanem, Marciem, Cristianem i Martinem. Weszłam do środka i od razu znalazłam boks, gdzie się rozłożyli.
- Witam panów. - zaśmiałam się, a ci z szerokimi uśmiechami zrobili mi miejsce na samym środku, pomiędzy dwoma braćmi Alcantara.
- A witamy, witamy. Na co nasza ulubiona koleżanka ma ochotę? - zaśmiał się Marc.
- Na coś dobrego. - zaśmiałam się.
- Kochanie, wiele rzeczy na świecie jest dobre. - wyszczerzył się Rafinha, kręcąc głową.
- Głupek! - zawołałam i roześmiałam się.
- To może zechcesz zatańczyć z bratem tego głupka? - usłyszałam po swojej drugiej stronie.
- Czemu nie? - uśmiechnęłam się. Wstał i podał mi swoją dłoń. Złapałam ją i razem skierowaliśmy się na parkiet.
- Xavi wie, że nie ma Jordiego? - zaśmiał się Thiago i złapał za moją dłoń po czym okręcił mnie wokół mojej własnej osi.
- Tak się składa, że wie - uśmiechnęłam się. - Nie jestem już taką małą dziewczynką, by wszędzie chodzić z opiekunem. - przewróciłam oczami.
- Też mam młodszą siostrę i się o nią martwię, ale ona ma dopiero piętnaście lat. Xavi powinien odpuścić - powiedział.
- Typowy starszy brat - zaśmiałam się. Przetańczyłam z Thiago chyba dwa lub trzy kawałki i później skierowaliśmy się do reszty. W narożniku brakowało nam tylko Dosa, ale po chwili wstawił się z tacą, na której miał małe kieliszki, pełną butelkę i jeszcze coś.
- Dobra, to teraz pokażę wam jak się bawią w Meksyku! - zawołał i postawił tacę na stoliku.
- Tequila! - Marc aż zatarł ręce. - To mi się podoba!
- No to zaczynamy zabawę! - zawołał Rafinha, a na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. Zaczęliśmy się bawić, pić. Chłopcy uczyli mnie jak się właśnie pije ten alkohol przy czym było mnóstwo śmiechu i zabawy.
W pewnym momencie w boksie zostałam tylko ja, Thiago i Jonathan. Siedziałam ze wzrokiem wbitym w ekran swojego telefonu i odpisywałam na SMS swojego brata, który pytał czy wszystko w porządku, ale jednym uchem słuchałam jak Meksykanin opowiadał jak to jego starszy brat chciał wyrwać jakaś laskę na inny sposób picia tequili, a ona po wszystkim go spoliczkowała i olała.
- Ale panowie, jaki to ten niby sposób? - spojrzałam na nich pytająco, chowając komórkę do swojej torby. Jona tylko zaśmiał się pod nosem.
- To może Thiago ci wytłumaczy, bo ja muszę za potrzebą - uśmiechnął się i wstał, kierując się w stronę łazienek.
- Więc? - spojrzałam na Brazylijczyka.
- Na pewno chcesz żebym ci wytłumaczył na czym polega takie inne picie tequili z dziewczyną? - spojrzał na mnie ze swoim cwaniackim uśmieszkiem.
- Tak Thiago, chcę! - powiedziałam pewnie, patrząc na niego.
- To będzie trudne do opisania - uśmiechał się.
- Mogę posłużyć jako pomoc w przedstawieniu - uśmiechnęłam się do niego, nie spuszczając wzroku. Oj czułam, że ta moja pewność wiązała się z tym, że już trochę wypiłam, a poza tym Thiago mi się podobał z dnia na dzień coraz bardziej, a dziś prezentował się nadzwyczaj seksownie. Chłopak na chwilę spuścił wzrok i pomyślał, a po chwili popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Okej - wstał i kiwnął bym zrobiła to samo. Wstałam i czekałam na to co zrobi. Nalał alkohol do naszych kieliszków, po czym sięgnął po kawałek limonki, która leżała sobie na małej miseczce, którą wcześniej przyniósł Dos Santos. Ciągle się uśmiechał, przez co mi samej to się udzielało. Przejechał limonką po boku mojej szyi, przez co odchyliłam lekko głowę. Czułam jak sok spływa mi z szyi do obojczyka. Po chwili przyłożył limonkę do moich ust i szepnął, żebym ją wzięła. Nie spuszczając z niego wzroku, delikatnie przygryzłam cytrus, a on wziął do ręki swój napełniony kieliszek i przysunął się do mnie, kładąc dłoń na mojej talii. Pochylił się i delikatnie musnął wargami miejsce, które przedtem polał sokiem, a po chwili przejechał po nim językiem. Automatycznie poczułam jak całe moje ciało przeszywają przyjemne dreszcze. Jednym chłystem wypił tequilę i odstawił kieliszek i znów się do mnie przybliżył, delikatnie chwytając zębami za zieloną skórkę limonki. W jednym momencie poczułam delikatny dotyk jego ust na swoich, a on przechwycił owoc i odrzucił go na stolik. Spojrzał mi w oczy i lekko mu musnął moje wargi, drugą dłonią łapiąc mnie w talii. Moje ręce automatycznie powędrowały ku górze i zaplotły się na jego karku. Czułam ogarniające mnie ciepło, jego usta i język, pieszczący moje podniebienie. Gdy się od siebie oderwaliśmy, cicho westchnęłam i nabrałam powietrza w płuca.
- Jedyne co mogło się wtedy nie podobać tej dziewczynie, to był chyba tylko Giovani. - szepnęłam, patrząc mu w oczy.
Stałam przed lustrem i kończyłam poprawiać rzęsy, kiedy usłyszałam pukanie do swoich drzwi, odparłam, żeby wszedł, a po chwili mój brat już był w środku.
- Hej, wybierasz się gdzieś? - zdziwił się.
- No tak, idę z chłopkami do klubu, no bo w końcu wy w przyszłym tygodniu jedziecie do Stanów, a reszta do Izraela, nie?
- Ale z tego co wiem to Jordi pojechał dzisiaj do rodziców. - przymrużył powieki.
- Wiem, dziesięć minut temu skończyłam z nim rozmawiać i podobno mam gorące pozdrowienia od Davida. - zaśmiałam się.
- Fakt, pamiętam, że na finale w zeszłym roku starszy Alba trochę ci się przyglądał.
- Potem się pytał czy kręcę z Jordim. - odparłam roześmiana. - I ja się zastanawiam dlaczego jesteś taki uprzedzony do chłopaków. Przecież gracie w jednej drużynie, przyjaźnicie się.
- No wiem, ale to wiadomo co takim strzeli do łba jak się napiją na przykład? Sama z bandą takich głupków?
- Ty jesteś głupi, Xavi! - zaśmiałam się. - Ufasz im na boisku, więc wobec mnie też zaufaj, dobrze? - podeszłam do niego. - Ja im ufam i dobrze się z nimi bawię. Stali się moimi przyjaciółmi tutaj.
- Ale... - mruknął i po chwili się zamyślił. - No dobra. Wygrałaś. - westchnął.
- Idealnie! - wyszczerzyłam się i mocno go przytuliłam. - To nie czekaj na mnie! - zawołałam i wzięłam swoją torebkę, wybiegając z domu. Wsiadłam do taksówki, która już na mnie czekała i podjechałam pod klub, gdzie byłam umówiona z Thiago, Rafaelem, Jonathanem, Marciem, Cristianem i Martinem. Weszłam do środka i od razu znalazłam boks, gdzie się rozłożyli.
- Witam panów. - zaśmiałam się, a ci z szerokimi uśmiechami zrobili mi miejsce na samym środku, pomiędzy dwoma braćmi Alcantara.
- A witamy, witamy. Na co nasza ulubiona koleżanka ma ochotę? - zaśmiał się Marc.
- Na coś dobrego. - zaśmiałam się.
- Kochanie, wiele rzeczy na świecie jest dobre. - wyszczerzył się Rafinha, kręcąc głową.
- Głupek! - zawołałam i roześmiałam się.
- To może zechcesz zatańczyć z bratem tego głupka? - usłyszałam po swojej drugiej stronie.
- Czemu nie? - uśmiechnęłam się. Wstał i podał mi swoją dłoń. Złapałam ją i razem skierowaliśmy się na parkiet.
- Xavi wie, że nie ma Jordiego? - zaśmiał się Thiago i złapał za moją dłoń po czym okręcił mnie wokół mojej własnej osi.
- Tak się składa, że wie - uśmiechnęłam się. - Nie jestem już taką małą dziewczynką, by wszędzie chodzić z opiekunem. - przewróciłam oczami.
- Też mam młodszą siostrę i się o nią martwię, ale ona ma dopiero piętnaście lat. Xavi powinien odpuścić - powiedział.
- Typowy starszy brat - zaśmiałam się. Przetańczyłam z Thiago chyba dwa lub trzy kawałki i później skierowaliśmy się do reszty. W narożniku brakowało nam tylko Dosa, ale po chwili wstawił się z tacą, na której miał małe kieliszki, pełną butelkę i jeszcze coś.
- Dobra, to teraz pokażę wam jak się bawią w Meksyku! - zawołał i postawił tacę na stoliku.
- Tequila! - Marc aż zatarł ręce. - To mi się podoba!
- No to zaczynamy zabawę! - zawołał Rafinha, a na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. Zaczęliśmy się bawić, pić. Chłopcy uczyli mnie jak się właśnie pije ten alkohol przy czym było mnóstwo śmiechu i zabawy.
W pewnym momencie w boksie zostałam tylko ja, Thiago i Jonathan. Siedziałam ze wzrokiem wbitym w ekran swojego telefonu i odpisywałam na SMS swojego brata, który pytał czy wszystko w porządku, ale jednym uchem słuchałam jak Meksykanin opowiadał jak to jego starszy brat chciał wyrwać jakaś laskę na inny sposób picia tequili, a ona po wszystkim go spoliczkowała i olała.
- Ale panowie, jaki to ten niby sposób? - spojrzałam na nich pytająco, chowając komórkę do swojej torby. Jona tylko zaśmiał się pod nosem.
- To może Thiago ci wytłumaczy, bo ja muszę za potrzebą - uśmiechnął się i wstał, kierując się w stronę łazienek.
- Więc? - spojrzałam na Brazylijczyka.
- Na pewno chcesz żebym ci wytłumaczył na czym polega takie inne picie tequili z dziewczyną? - spojrzał na mnie ze swoim cwaniackim uśmieszkiem.
- Tak Thiago, chcę! - powiedziałam pewnie, patrząc na niego.
- To będzie trudne do opisania - uśmiechał się.
- Mogę posłużyć jako pomoc w przedstawieniu - uśmiechnęłam się do niego, nie spuszczając wzroku. Oj czułam, że ta moja pewność wiązała się z tym, że już trochę wypiłam, a poza tym Thiago mi się podobał z dnia na dzień coraz bardziej, a dziś prezentował się nadzwyczaj seksownie. Chłopak na chwilę spuścił wzrok i pomyślał, a po chwili popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Okej - wstał i kiwnął bym zrobiła to samo. Wstałam i czekałam na to co zrobi. Nalał alkohol do naszych kieliszków, po czym sięgnął po kawałek limonki, która leżała sobie na małej miseczce, którą wcześniej przyniósł Dos Santos. Ciągle się uśmiechał, przez co mi samej to się udzielało. Przejechał limonką po boku mojej szyi, przez co odchyliłam lekko głowę. Czułam jak sok spływa mi z szyi do obojczyka. Po chwili przyłożył limonkę do moich ust i szepnął, żebym ją wzięła. Nie spuszczając z niego wzroku, delikatnie przygryzłam cytrus, a on wziął do ręki swój napełniony kieliszek i przysunął się do mnie, kładąc dłoń na mojej talii. Pochylił się i delikatnie musnął wargami miejsce, które przedtem polał sokiem, a po chwili przejechał po nim językiem. Automatycznie poczułam jak całe moje ciało przeszywają przyjemne dreszcze. Jednym chłystem wypił tequilę i odstawił kieliszek i znów się do mnie przybliżył, delikatnie chwytając zębami za zieloną skórkę limonki. W jednym momencie poczułam delikatny dotyk jego ust na swoich, a on przechwycił owoc i odrzucił go na stolik. Spojrzał mi w oczy i lekko mu musnął moje wargi, drugą dłonią łapiąc mnie w talii. Moje ręce automatycznie powędrowały ku górze i zaplotły się na jego karku. Czułam ogarniające mnie ciepło, jego usta i język, pieszczący moje podniebienie. Gdy się od siebie oderwaliśmy, cicho westchnęłam i nabrałam powietrza w płuca.
- Jedyne co mogło się wtedy nie podobać tej dziewczynie, to był chyba tylko Giovani. - szepnęłam, patrząc mu w oczy.
Barcelona, 2018 r.
Do klubu weszłam ramię
w ramię z chłopakami, którzy po mnie przyszli. Dulce obiecała mi,
że przyjdzie, ale troszeczkę się spóźni. Zaprowadzili mnie do
dużego, zarezerwowanego boksu, przy którym siedzieli pozostali.
Pamiętałam dokładnie to miejsce, te fotele... To tu po bawiłam
się zawsze z nimi te pięć lat temu. Tam przywitali mnie
uśmiechnięci przyjaciele: Cristian wraz ze swoją już żoną
Loreną, Martin z Maite, którzy podobno na ten rok już planowali
się pobrać, obok tej czwórki siedział jeszcze Jordi, a obok niego
ładna blondynka. Trochę zdziwiłam się, bo jej nie znałam.
Przytuliłam każdego po kolei, do Alby.
- Ariadna, chciałbym ci
kogoś przedstawić - wyszczerzył się obrońca, a wtedy blondynka
wstała i pojawiła się tuż obok mojego przyjaciela. - To jest
Victoria, moja dziewczyna - uśmiechnął się do mnie i objął ją
ramieniem. Dobra, byłam za razem szczęśliwa, że sobie kogoś
znalazł, zaskoczona i za razem zła, że nic mi wcześniej nie
powiedział.
- Hej, jestem Ariadna
Hernandez - wyciągnęłam do niej swoją dłoń, a ona ją
uścisnęła.
- Naprawdę się cieszę,
że mogę cię poznać, bo Jordi dużo o tobie opowiadał - skinęła
głową.
- Jak naopowiadał jakichś
głupot, to będzie z nim źle! - pogroziłam mu na żarty, a ten
jedynie pokręcił głową. - Tylko szkoda, że nic mi wcześniej nie
powiedział - uśmiechnęłam się.
- To miała być
niespodzianka! - odparł.
- I jest - puściłam do
nich oczko.
- No to może na razie
usiądźmy, a ja pójdę po jakieś napoje wyskokowe - zawołał Dos
i pociągnął ze sobą Rafaela. Usiadłam pomiędzy Victorią i De
Geą. Zaczęłam rozmawiać z dziewczyną o tym ile są już ze sobą
i tak dalej. Cieszyłam się, ale miałam ochotę udusić Jordiego,
że nie pisnął ani słówka! Po chwili wrócili do nas chłopcy.
- Popatrzcie co my tu
mamy! - wyszczerzył się Alcantara i ustawił jedną tacę z
drinkami, a obok niej Jona postawił drugą z tequilą! Uśmiechnęłam
się szeroko razem z innymi, ale czułam coś dziwnego w środku. To
samo miejsce, ten sam alkohol, a nawet większość tych samych
osób...
Szczerze przyznam, że pomimo
tego wszystkiego bawiłam naprawdę świetnie. Z każdym z panów
przetańczyłam przynajmniej po dwie piosenki. Dulce gdy się
pojawiła, Bartra nie odstępował jej na krok. Może mu się
spodobała szwagierka Xaviego? Z klubu wyszliśmy późno, bo grubo
po północy. Chłopcy mieli szczęście, bo trening mieli dopiero
zaplanowany na wieczór. Wszyscy się rozeszliśmy, Marc zaopiekował
się Dulce i powiedział, że ją bezpiecznie odstawi do domu. Ja
wyszłam razem z Victorią, Jordim, Rafą i Jonathanem. Kroczyliśmy
w piątkę oświetlonymi ulicami Barcelony, ciągle o czymś
rozmawiając. Jordi szedł, obejmując swoją blondyneczkę, a ja
szłam pomiędzy napastnikiem i pomocnikiem, którzy z kolei
obejmowali mnie.
- Jak mi was brakowało! -
jęknęłam i oparłam głowę o ramię Dosa.
- Nam tak samo! Razem z
twoim wyjazdem wiele się pozmieniało! - odparł Alba.
- Transfery,
wypożyczenia... - wymieniał Rafael.
- Pamiętam! - machnęłam
ręką. - Czuję się jak za dawnych lat!
- Ale tym razem grzecznie
wracasz do domku - wyszczerzył się Rafa, a ja spojrzałam na niego
karcąco i lekko dźgnęłam w żebro. - No co? - syknął.
- Nico! - pokazałam mu
język i lekko się uśmiechnęłam, chociaż nie było mi do
śmiechu. Musiałam w końcu wymazać tamte wspomnienia, żeby zrobić
miejsce na nowe.
Barcelona, 2013 r.
Nie musiałam się dziś
hamować i pilnować, z resztą nigdy nie musiałam... Wiedziałam,
że Jordi zawsze by mnie krył pomimo tego, że Xavi każde mu mnie
pilnować. Dziś bawiłam się z Thiago. Ciągle porywał mnie do
tańca i co chwile skradał pocałunki. Widziałam, że chłopcy co
chwile o czymś szepczą, ale dziś jakoś mnie to nie interesowało.
W pewnym momencie po prostu wyszliśmy we dwoje z klubu i
skierowaliśmy się w jednym kierunku. Trafiliśmy do jego
mieszkania. W korytarzu podszedł do mnie blisko, położył swoje
dłonie na mojej talii i spojrzał głęboko w oczy. Spuściłam
wzrok i automatycznie spojrzałam na jego wargi, które albo mi się
zdawało, albo coraz bardziej się do mnie przybliżały. Nie byłam
pijana, kalkulowałam i to dosyć dobrze, a on działał na mnie jak
magnes, więc bez namysłu sama wtopiłam się w jego usta i oplotłam
szyję rękami. Odwzajemnił pocałunek i poczułam jak jego jedna
ręka zsuwa się z talli na moje udo i delikatnie podnosi ją go
góry. Oderwał się ode mnie i przeniósł się z pocałunkami na
szyję i obojczyk. Odchyliłam głowę i po chwili poczułam jak po
woli ciągnie mnie za sobą do jednych z drzwi.
- Dlaczego taka
dziewczyna jak ty, nie miała jeszcze faceta? - szepnął mi wprost
do ucha. Leżał za mną i opuszkami palców przesuwał po moim nagim
ramieniu.
- Taka, to znaczy? -
uśmiechnęłam się lekko.
- Śliczna - odgarnął
kosmyki moich włosów z szyi. - Inteligentna - musnął ją
delikatnie swoimi ustami. - Z poczuciem humoru - mruknął cicho. -
Świetnie całuje - szepnął, przytulając mnie. - Więc?
- Może czekała na
faceta, który okaże się tego wart? - przewróciłam się na plecy
i spojrzałam na niego. Ciągle się uśmiechał i pożerał mnie
wzrokiem. - Powinnam już chyba wracać do domu, zanim Xavi
rozpocznie poszukiwania - zaśmiałam się pogłaskałam go po
gładkim policzku.
- Mogę cię odwieźć
- skinął głową.
- Piłeś - zauważyłam,
podparłam się na łokciach i delikatnie wpiłam się w jego usta. -
Zamówisz mi taksówkę, dobrze? - zapytałam, a on skinął głową.
- Mogę wziąć prysznic? - przygryzłam dolną wargę.
- Możesz - uśmiechnął
się i ucałował mnie w policzek. Podniosłam się do pozycji
siedzącej i zaczęłam szukać wzrokiem za swoimi ubraniami, a w tym
momencie Thiago podsunął mi swoją koszulę. Zaśmiałam się i
odgarnęłam włosy do tyłu. Narzuciłam ją na siebie i wstałam z
łóżka, zbierając swoją bieliznę i ciuchy. Czułam ciągle na
sobie jego wzrok. Przy samych drzwiach od sypialni jeszcze na niego
spojrzałam. Leżał jeszcze w łóżku i uśmiechał się lekko do
mnie, odwzajemniłam to i ruszyłam szukać łazienki w mieszkaniu
Alcantary.
Wzięłam szybki prysznic i
ubrałam się, zostawiając koszulę chłopaka na pralce. Wyszłam, a
Thiago właśnie wychodził z dużego pokoju w samych bokserkach.
Uśmiechnął się i złapał mnie w pasie, przyciągając do
siebie.
- Na pewno chcesz
wracać? - szepnął, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
- Znasz mojego brata -
zaśmiałam się. - Jeżeli nie wróciłabym na noc do niego,
postawiłby na nogi całe miasto, byle mnie znaleźć.
- No trudno - skinął
głową. - Taksówka za niedługo powinna być. - patrzył ciągle na
mnie.
- I nie mówmy nic
Xaviemu, dobrze? Wiesz jaki jest. - spuściłam głowę.
- Hej, nie martw się -
uśmiechnął się i uniósł kciukiem mój podbródek. - Nikt się
nie dowie. To będzie taka nasza słodka tajemnica - delikatnie
musnął moje wargi.
- Dzięki - szepnęłam.
- Pójdę już. - wyminęłam go i stanęłam przy drzwiach. - Do
zobaczenia - pomachałam mu, a on puścił do mnie oczko. Wyszłam z
jego mieszkania i zeszłam na dół. Taksówka już stała. Wsiadłam
i podałam kierowcy adres Xaviego. Musiałam wrócić tak jakby nigdy
nic.
***
KTO DZIŚ STRZELIŁ DWIE BRAMKI?! THIAGO MISZCZ ALCANTARA ♡
Czekałam by dodać ten rozdział po rozdaniu #BallonDeOro2013 i jest :)
Moja opinia na cały ten temat? Już w tamtym roku miałam ogromną nadzieję, że nagrodę dostanie Andres Iniesta. Teraz wiedziałam, że nagrody bankowo nie dostanie Leo Messi (za swój garnitur xd), choć dla mnie nadal jest królem. Przewidywałam bardziej Cristiano niż Franka i się opłaciło, mogłam się zakładać :)
Tak więc, wielkie gratulacje dla Cristiano Ronaldo, bo zasłużył. A Cristiano Junior jest uroczy - tyle ^^
Słodko:*
OdpowiedzUsuńTa miłość była/jest poważna! :)
Brawo dla Thiago! ♥
Świetny rozdział! Czekam na więcej!
Rozdział przeczytany! Genialny pomysł z tequilą, sama bym tak chciała,żeby Thiago takie coś zrobił mi. Xavi zdecydowanie nad opiekuńczy starszy braciszek ale taka jego rola. Zresztą jest Rafa,Jordi i Jona jest impreza! Czekam na następny..
OdpowiedzUsuńPS. Wszystkie blogi na bieżąco czytam, przepraszam że nie dodaję komentarzy ale zazwyczaj jestem na telefonie i nie chce się logować na konto.
Tak, mój boże Junior jest przeuroczy *__*
OdpowiedzUsuńAwwww... Rozdział jest świetny!
Pozdrawiam ;3
Nie czaje tych nagrod ale ok hahaha.
OdpowiedzUsuńOdcinek swietny. W 2018 brakowalo tylko Thiago i akcji z tequila wiesz...inna ;D
HAHA. Czekam na nowosc ;*
Inszaaaa
Thiago rozbujnik ! Tak uwieść dziewczynę na tequille, wstyd ! No ale w rozdziale nie zabrakło moich ulubionych scen wiec uważam rozdział za kkfkeocisifc *.* xd
OdpowiedzUsuńTen patent z tequilą jest ahh, taki sexi *...* :D
OdpowiedzUsuńAle oni do siebie pasują <3
Co do galii to wszystkie nagrody zasłużone ;))
ten trik z tequilą był mega seksowny myry myry *.*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
Wspomnienia wracają ;) Ciekawa jestem, co wydarzy się, kiedy Thiago wróci do Barcelony.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, imprezę uważam za udaną ; ) Ah... oni dalej coś do siebie czują, mam nadzieję, że szybko zdarzy się przełom! Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńHa ha ha! Xavi jest nie dość, że mega słodki to jeszcze okropnie zaborczy! Dziewczyna była lepiej traktowana niż córka prezydenta. Podryw z tequilą był zajebisty. Mogę się założyć, że każda chciałaby być tak adorowana. Imprezkę można zaliczyć do tych udanych i w ogóle! Ari i Thiago szybko przeszli do pewnych elementów w swojej znajomości. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuń